"Starałem się oddać hołd". Szyc i Eleryk o "Heweliuszu" w Trójce
Borys Szyc i Konrad Eleryk zagrali w serialu "Heweliusz", który można obejrzeć na platformie Netflix. W rozmowie z Katarzyną Borowiecką w audycji "Wszystko, Wszędzie, Teraz" opowiedzieli o pracy nad serialem i zdradzili, jak przygotowywali się do swoich ról. - Starałem się oddać hołd człowiekowi, który oddał swoje życie - przyznał Borys Szyc.
Borys Szyc jako kapitan Andrzej Ułasiewicz w "Heweliuszu"
Foto: Patryk Pałka/Netflix
5 listopada na platformę Netflix trafił "Heweliusz" w reżyserii Jana Holoubka. Pięcioodcinkowy serial inspirowany jest prawdziwymi wydarzeniami i opowiada o katastrofie promu z 1993 roku. W dniu premiery serialu ukazał się również podcast radiowej Trójki "12 000 dni: katastrofa promu Jan Heweliusz" autorstwa Anny Dudzińskiej, Michała Matusa, we współpracy z Zuzanną Olbinską. Premierowy odcinek pojawił się 5 listopada o 8:00 na stronie Polskiego Radia, na platformach podcastowych i YouTube, a o 23:00 zostanie zaprezentowany na antenie Trójki w audycji "Ludzie". Całość liczy pięć odcinków, emitowanych w każdą środę.
Posłuchaj audycji Trójki:
- Dominika Kluźniak opowiedziała o pracy nad "Heweliuszem" w "Zapraszamy do Trójki"
- "Głęboki wdech" - reportaż Moniki Chrobak
O pracy nad serialem i przygotowaniach do swoich ról opowiedzieli Katarzynie Borowieckiej aktorzy Borys Szyc i Konrad Eleryk. Rozmowa była wyemitowana w audycji "Wszystko, Wszędzie, Teraz", można jej też odsłuchać także na stronie podcastów Polskiego Radia i w serwisie YouTube.
Szyc: starałem się oddać hołd człowiekowi, który oddał swoje życie
Borys Szyc w serialu "Heweliusz" zagrał kapitana promu MF "Jan Heweliusz". - Pamiętam kadr tego odwróconego statku z dzieciństwa. Stałem wtedy jak sparaliżowany, patrzyłem na ekran i nie wierzyłem, że to się dzieje. Nie mieściło mi się to w głowie - opowiadał aktor.
Jak przygotowywał się do roli? - Kiedy dowiedziałem się, że miałbym to zagrać, to mój pierwszy ruch był w kierunku sieci i sprawdzenia wiadomości. Pierwszym, co obejrzałem, było oryginalne nagranie kapitana Ułasiewicza, starającego przebić się przez sztorm, mówiącego "Mayday". Poryczałem się na dzień dobry, to jest bardzo poruszające - mówił w rozmowie z Katarzyną Borowiecką.
Aktor poznał żonę i córkę kapitana. - Dzięki nim poznałem bliżej tego faceta i go polubiłem. Widać było, że miał poczucie humoru, że ludzie go lubią - opowiadał. - Starałem się oddać hołd temu człowiekowi, który oddał swoje życie - przyznał Szyc.
Konrad Eleryk o "Heweliuszu"
Nagranie, w którym kapitan Ułasiewicz wzywa pomoc, poruszyło też Konrada Eleryka. Aktor zagrał w serialu Witolda Skirmuntta. - Witek złożony jest z dwóch postaci. Od jednej z nich jest zaczerpnięta strona prywatna, a od drugiej to, co wydarzyło się na statku - mówił aktor.
Przyznał też, że praca nad "Heweliuszem" wiązała się z dodatkową odpowiedzialnością ze względu na rodziny ofiar i osoby, które ocalały.
"Musieliśmy odegrać to, co ludzie robią, walcząc o życie"
Aktorzy opowiedzieli też Katarzynie Borowieckiej, jak wyglądała praca na planie. Filmowcy użyli 2 000 pojazdów, obraz kręcono w 70 lokalizacjach, m.in. Świnoujściu, Szczecinie, Gdyni i Warszawie. Sceny wodne powstały w specjalnym studiu.
Borys Szyc mówił, że przygotowania rozpoczęły się w Mszczonowie na bardzo głębokim basenie. - Każdy miał sprofilowane przygotowania, które zależały od tego, co miał zagrać. Dla mnie to było duże przeżycie. (…) Schodzenie pod wodę i nurkowanie nie było mi bliskie, bałem się tego. Wydawało mi się, że wszystko już widziałem i przeżyłem na planach, miałem już sceny kaskaderskie. (…) Gdy stanąłem już przed tym basenem, to poczułem, że czeka mnie coś nowego i jest to nowa przygoda w wieku 46 lat - mówił aktor.
- Musiałem się nauczyć tego najtrudniejszego, ostatecznego momentu - jak opaść w taki sposób, żeby nie wypuszczać z siebie powietrza - dodał.
Konrad Eleryk opowiedział o inscenizowanym sztormie na hali filmowej. Wykorzystano między innymi armaty wodne. - Po pewnej sekwencji niektórzy mieli zapalenie ucha, ja raz naderwałem bark, bo była tak duża siła uderzenia - opowiadał Eleryk. - Musieliśmy odegrać to, co ludzie robią, walcząc o życie - mówił aktor.
Serial "Heweliusz" na platformie Netflix
Oprócz Borysa Szyca i Konrada Eleryka, w serialu "Heweliusz" zagrali między innymi Magdalena Różczka, Michał Żurawski, Michalina Łabacz, Tomasz Schuchardt, Justyna Wasilewska, Andrzej Konopka, Jacek Koman, Magdalena Zawadzka, Jan Englert, Jacek Beler, Dariusz Chojnacki, Anna Dereszowska, Sylwia Gola, Mia Goti oraz Piotr Rogucki.
Za reżyserię odpowiada Jan Holoubek, twórca docenionych seriali "Wielka woda", "Rojst", filmu i serialu "25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy" i filmu "Doppelgänger. Sobowtór". Holoubek opowiedział o serialu "Heweliusz" w marcu w audycji "Tu Myśliwiecka 3/5/7". Scenariusz do serialu napisał Kasper Bajon ("Projekt UFO"), za produkcję odpowiada Anna Kępińska.
Podcasty o katastrofie Heweliusza
W dniu premiery serialu ukaże się również podcast radiowej Trójki "12 000 dni: katastrofa promu Jan Heweliusz" autorstwa Anny Dudzińskiej, Michała Matusa we współpracy z Zuzanną Olbinską. Produkcja powstała w kooperacji z Netfliksem i "dopowiada" dalsze losy bohaterów. Odpowiada na pytania, które zostają po obejrzeniu serialu. Nie wyjaśnia przyczyn katastrofy, ale skupia się na ludziach - tych, co przeżyli katastrofę i tych, którzy stracili w niej bliskich. Miała to być opowieść o przepracowanej traumie. Okazało się po miesiącach spotkań z ludźmi, że trauma jest nieprzepracowana a krzywda nie została naprawiona.
O Heweliuszu można już posłuchać w podcaście Polskiego Radia "Heweliusz. Prawdziwa historia". Roman Czejarek relacjonował wydarzenia z 1993 roku po zatonięciu promu, a po trzydziestu latach wraca do tej tragedii w podcaście. Audioserial dostępny jest w zakładce podcastów na stronie polskieradio.pl, w serwisach Spotify, Apple Podcasts oraz na kanale Polskiego Radia w serwisie YouTube. Kolejne odcinki podcastu są publikowane co tydzień we wtorki.
Katastrofa statku Heweliusz
Statek MF Jan Heweliusz zatonął 14 stycznia 1993 roku u wybrzeży niemieckiej wyspy Rugia. Ze znajdujących się na pokładzie 64 obywateli Polski, Austrii, Węgier, Szwecji, Czech i Norwegii zginęło 55 osób, w tym dwoje dzieci. Szesnastu ciał nigdy nie odnaleziono. To jedna z największych tragedii w dziejach polskiej żeglugi handlowej.
Izby Morskie: szczecińska, gdyńska i odwoławcza w Gdyni przez sześć lat zajmowały się badaniem przyczyn wypadku. Ostatecznie Odwoławcza Izba Morska w Gdańsku uznała, że prom nie nadawał się do żeglugi, a zmarły w katastrofie dowódca jednostki zdecydował się wypłynąć w morze mimo ekstremalnie trudnych warunków pogodowych.
Ewelina Kołaczek