"Dojrzewał we mnie półtorej dekady". Michał Wiraszko mówi o solowym albumie
Dzisiaj ma premierę "Zawsze tam, gdzie ja", singiel Michała Wiraszko, który zapowiada jego solowy album. Wieloletni wokalista i tekściarz formacji Muchy odwiedził Trójkę i opowiedział o swoim najnowszym projekcie.
Michał Wiraszko wydal pierwszy solowy singiel "Zawsze tam, gdzie ja"
Foto: FOTON/PAP
Michał Wiraszko, od 20 lat jest frontmanem i autorem tekstów zespołu Muchy. Ale teraz otwiera nowy rozdział w swojej karierze: wydaje solowy album.
Nowy singiel, nowa płyta, nowa frajda
Singiel "Zawsze tam, gdzie ja" jest piosenką dnia w Trójce. - Jestem bardzo podekscytowany, nie dociera jeszcze do mnie to wszystko: w procesie premierowo-wydawniczym jesteśmy już od jakiegoś czasu i to nowe otwarcie, zwieńczenie tych działań. To było nowe i bardzo otwierające zjawisko, nowa frajda. Mam nadzieję, że będzie równie wielkim przeżyciem dla innych, jak dla nas - mówi muzyk w rozmowie z Martą Malinowską. - Jeśli pisze się muzykę w jednej ekipie prawie 20 lat, to móc współpracować z kilkoma producentami naraz i pisać piosenki z takimi postaciami jak Jan Borysewicz, który się na tej płycie pojawi, jest rodzajem błogosławieństwa i dowodem, że dobrze się to robi. I traktuję to bardziej jako możliwość, niż jakieś rozproszenie czy zagrożenie - zapewnia.
Wyjście na scenę - ostateczna chwila próby
Praca nad solowym albumem w przypadku Wiraszki nie jest "szybką piłką". - To jest płyta, która dojrzewała we mnie przez półtorej dekady. Pierwsze dźwięki z myślą o niej popełniliśmy z Pawłem Krawczykiem latem 2011 roku. Oczywiście, potem były jeszcze trzy albumy Much, praca przy festiwalu w Jarocinie, przy poznańskim Next Feście czy Spring Breaku… - wymienia gość audycji "Tu Myśliwiecka 3/5/7". - Nie lubię przedawkowania świateł rampy. Scena i emocje od ludzi to jest tak silne doznanie, tak zabierająca emocja, że czasem trzeba "ostudzić silnik". Wtedy lubię zejść na ziemię, za scenę, porobić coś dla innych, popracować z myślą o artystach, o ludziach, zorganizować jakąś imprezę. To daje mi ogląd 360 stopni na pracę z muzyką - tłumaczy.
- Jestem ciekaw, co się wydarzy na scenie, bo to jest taka ostateczna chwila próby. W studiu pracuje się nierzadko pod osłoną nocy, ale też bez mediów. Natomiast wyjście na scenę, zetkniecie z ludźmi, prezentacja tych nowych utworów, solowych, w nowym anturażu, z nowa ekipą, to będzie wyzwanie - dodaje.
Piotr Radecki