"Całe życie bałem się horrorów". Antoni Sztaba o roli w "13 dni do wakacji"
- Nie jestem horroromaniakiem, bo całe życie bałem się horrorów. Bałem się światło gasić w pokoju, w obawie, czy coś na mnie nie skoczy - Antoni Sztaba w Trójce opowiada o swej roli w filmie "13 dni do wakacji" w reżyserii Bartosza M. Kowalskiego. Sztaba w horrorze odtwarza jedną z głównych ról.
Antoni Sztaba zagrał jedną z głównych ról w filmie "13 dni do wakacji"
Foto: Anita Walczewska/East News
Film "13 dni do wakacji" opowiada historię osób zamkniętych w domu, do którego na imprezę ktoś przyniósł maskę i kuszę. Beztroska noc zamienia się w walkę o przetrwanie. Morderca przejmuje kontrolę nad systemem bezpieczeństwa. Drzwi się zamykają, okna blokują, a dom zmienia się w więzienie.
"13 dni do wakacji" to horror oparty na faktach
Twórcy nie ukrywają, że inspiracją dla scenariusza stały się prawdziwe i wstrząsające przypadki przemocy i morderstw. Te historie poruszyły opinię publiczną zarówno w Polsce, jak i za granicą. Chociaż film nie odtwarza żadnej konkretnej zbrodni, jego fabuła i atmosfera zrodziły się z autentycznych dramatów.
"Oglądam ten film jak pocztówkę z wakacji"
Antoni Sztaba w audycji "Fajny film" wspominał pracę na planie jako dobry, wakacyjny czas. - Od czasu zdjęć minęło dwa lata i teraz oglądam ten film jak pocztówkę z wakacji, trochę chora pocztówkę mając na uwadze to, co się w tym filmie wyprawia - opowiada Ryszardowi Jaźwińskiemu.
Bohater, którego gra Sztaba, to pewnego rodzaju buntownik. - Pamiętam, że w scenariuszu był określony, jako "chłopak na wzór Johneego Deepa z Koszmaru z ulicy Wiązów" - opowiada gość Trójki. - Mam nadzieję, że choć trochę udało mi się do Johnnego upodobnić. Tym bardziej, że Deepa szanuję i aktorsko, i poza aktorsko - podkreśla.
Sztaba zwraca uwagę, że całe życie bał się horrorów. - Bałem się światło gasić w pokoju, w obawie, czy coś na mnie nie skoczy. Teraz trochę się otworzyłem, bardziej umiem emocjonalnie zapanować nad sobą i powiedzieć sobie: ej, to się nie dzieje naprawdę. To jest tylko w twojej głowie - mówi gość Trójki.
- Ten film nie do końca jest takim horrorem w klasycznym rozumieniu, takim, który ma wywoływać grozę. Bardziej opiera się na tym, co ta groza może wywołać. Mniej grozy, a więcej przerażenia. Jak ktoś ma słabe nerwy, to powinien w kinie uważać - podsumowuje.