50 lat od premiery kultowego serialu "Czterdziestolatek"

Dokładnie pół wieku temu na ekranach Telewizji Polskiej zadebiutował „Czterdziestolatek” – serial w reżyserii Jerzego Gruzy, który szybko zyskał status kultowego. 21-odcinkowa produkcja pokazywała życie rodziny Karwowskich. Szybko zyskała ogromną popularność, a Andrzej Kopiczyński i Anna Seniuk w roli filmowego małżeństwa zyskali status niekwestionowanych gwiazd.

50 lat od premiery kultowego serialu "Czterdziestolatek"

Andrzej Kopiczyński w serialu "Czterdziestolatek" odtwarzał główna rolę Stefana Karwowskiego.

Foto: Zenon Żyburtowicz/PAP

Twórcą i reżyserem serialu był Jerzy Gruza, a współautorem scenariusza Krzysztof Teodor Toeplitz – publicysta, felietonista i znawca realiów społecznych. Wspólnie stworzyli dzieło, które w satyrycznej formie pokazywało kondycję Polaka u schyłku epoki Gierka.

"Czterdziestolatek", czyli Polska epoki Gierka 

„Czterdziestolatek” zyskał status serialu pokoleniowego. Oglądali go wszyscy – od nastolatków po emerytów. Dlaczego? Bo był bliski codzienności i obrazował absurdy świata PRL-u. Pokazywał problemy z mieszkaniem, remontem, służbą zdrowia, wychowaniem dzieci – ale z przymrużeniem oka.

Serial liczył 21 odcinków, emitowanych w latach 1975–1978. Każdy z nich był zamkniętą opowieścią, z tytułem w formie anegdotycznego stwierdzenia: "Rodzina, czyli obcy w domu", "Kozioł ofiarny, czyli rotacja", "Kosztowny drobiazg, czyli rewizyta" czy "Smuga cienia, czyli pierwsze poważne ostrzeżenie".

Kobieta pracująca i Maliniak, czyli siła aktorów drugiego planu

Wielką siłą serialu byli także aktorzy drugoplanowi. Irena Kwiatkowska jako kobieta pracująca, która „żadnej pracy się nie boi”, Roman Kłosowski jako technik Maliniak, czy Janusz Gajos jako brat Magdy Karwowskiej – każdy z nich miał swój wyrazisty rys, a jednocześnie wpisywał się w społeczną panoramę PRL-u.

Choć „Czterdziestolatek” był serialem komediowym, jego funkcja była znacznie głębsza. Wbrew pozorom, nie był to laurka dla ówczesnej władzy, choć oczywiście w zakresie, na jaki pozwalała funkcjonująca wtedy cenzura. Jerzy Gruza pokazywał absurdy administracji, biurokrację, problemy z budownictwem mieszkaniowym, medycyną czy edukacją.

Urodzony w 1932 roku reżyser, scenarzysta i twórca programów rozrywkowych miał wyjątkową zdolność łączenia inteligentnego humoru z refleksją. Już wcześniej zdobył uznanie jako autor „Wojny domowej” – serialu o relacjach pokoleń. W „Czterdziestolatku” poszedł o krok dalej.

Jego styl był lekki, ale nie banalny. Umiał żonglować formą, wplatać do dialogów aluzyjne uwagi, które widzowie z łatwością odczytywali.

Karwowski, czyli pułapka Kopiczyńskiego

Dla Andrzeja Kopiczyńskiego rola Stefana Karwowskiego była życiowym sukcesem – ale i przekleństwem. Aktor, znakomity na deskach teatru, przez lata był kojarzony niemal wyłącznie z „Czterdziestolatkiem”. Sam mówił w wywiadach: „Karwowski mi pomógł, ale też zaszufladkował. Trudno było potem wyjść z tej roli”.

Jednak trudno sobie wyobrazić kogokolwiek innego w tej postaci. Kopiczyński nadał jej sporo ciepła, autoironii, ale też melancholii. Jego Karwowski był „zwyczajny” – i właśnie to było w nim niezwykłe.

Seniuk, czyli Magda na krawędzi

Partnerowała mu Anna Seniuk jako żona Magda – silna, racjonalna, dowcipna. Ich ekranowe małżeństwo twórcy pokazywali w sytuacjach pełnych komizmu, czasami nawet groteski. Niektóre sceny, dziś powiedzielibyśmy, że zostały pokazane na pograniczu obowiązujących współcześnie kanonów kulturowych. 

W 1993 roku powstała kontynuacja – „Czterdziestolatek. 20 lat później”. Choć z udziałem tej samej obsady, serial nie odniósł już takiego sukcesu. Polska była inna – po transformacji, z nowymi problemami i oczekiwaniami. Jednak nawet w tej odsłonie Karwowski wciąż próbował się odnaleźć – tym razem w nowej rzeczywistości kapitalistycznej.

"Jestem kobietą pracującą", czyli frazy-cytaty

„Czterdziestolatek” to dziś nie tylko serial – to element kultury. Niektóre zwroty trafiły do języka potocznego i stały się cytatami, to słynne "Jestem kobieta pracującą, żadnej pracy się nie boję" Kwiatkowskiej, czy "czterdzieści lat minęło jak jeden dzień", z tytułowej piosenki. Do dziś emitowane powtórki gromadzą pokaźną widownię i stanowią dobrą lekcję z historii obyczajów, mody, architektury i mentalności PRL-u.

Na tle współczesnych produkcji „Czterdziestolatek” może się wydawać archaiczny. Brakuje szybkiego montażu, akcji, efektów specjalnych. Ale ma coś, czego wiele dzisiejszych seriali nie ma – czułość wobec bohaterów i sympatię kolejnych pokoleń oglądających.