Muzyka a pamięć i emocje. O tym, dlaczego warto sięgać po fizyczne nośniki
Ile numerów telefonicznych potrafimy wpisać z pamięci? Czy potrafimy bez problemu powiedzieć, kiedy urodziny obchodzą nasi bliscy? A ile piosenek, które znamy i lubimy, jesteśmy w stanie zaśpiewać, albo przynajmniej zanucić na zawołanie? W ostatnim z przypadków na to, czy zapamiętamy utwór i mamy do niego stosunek emocjonalny, wpływ może mieć sposób, w jaki słuchamy danego dzieła.
Słuchanie muzyki z fizycznych nośników zapewnia zupełnie inne przeżycia niż w przypadku streamingu
Foto: Arthur Bargan/Shutterstock
- Dziś między innymi o pamięci. I, co może wydać się na pierwszy rzut ucha niedorzeczne, o fizycznych nośnikach. Z racji tego, że są fizyczne, powodują, że muzyka z nich słuchana pozostaje w głowie na dłużej. I co najważniejsze, daje znacznie większe doznania, niż kiedy słuchamy jej z plików - zapowiada w kolejnej odsłonie cyklu "Przyjaciel dźwięk" Michał Margański.
Płyta a streaming
Zaznaczmy, że nie chodzi tu o wyższość płyt kompaktowych i winylowych nad streamingiem pod względem jakości dźwięku. Niejeden audiofil czy znawca fizyki błyskawicznie będzie mógł wykazać, że współczesna technologia umożliwia zapisywanie i odtwarzanie muzyki w o wiele lepszej jakości.
Prawdopodobnie niezbyt często jednak zastanawiamy się, czym różni się słuchanie muzyki na koncercie czy z płyty od odtwarzania piosenek według algorytmu w serwisie streamingowym. - To oczywiście wiąże się ze zwiększoną koncentracją, ale też z zewnętrznymi bodźcami - wyjaśnia Michał Margański.
Jednym z zewnętrznych elementów, na które można wskazać, jest oczywiście dobrze ustawiony sprzęt do odtwarzania. Ale znaczenie będą też miały sama płyta i sposób jej opakowania. Mówiąc prościej - okładka. - Niektórzy twierdzą, że okładki to takie małe dzieła sztuki, które właśnie w tym często nieporęcznym, siedmio-, dziesięcio- czy dwunastocalowym formacie dodają słuchaniu kolejnych smaków - zaznacza dziennikarz.
Przeczytaj także:
- Muzyka poprawia wydajność w pracy? Tak twierdzą naukowcy z USA
- Słyszeć nie znaczy słuchać – na czym polega różnica?
- Neil Barnes: chodzi o muzykę i kontakt z ludźmi, to sprawia mi przyjemność
Muzyka to podróż
Doznania związane z odsłuchem nie kończą się oczywiście na podziwianiu okładki. Samo słuchanie krążka, albo praca nad albumem, też może przybrać formę rytuału. - Po pierwsze uwielbiam zmieniać winyle. Jest taki ciepły i organiczny. Po drugie chodzi o format; trzeba ją nastawić, a potem za przeproszeniem ruszyć tyłek i zmienić stronę - mówi duński producent i multiinstrumentalista Anders Trentemøller.
- Kiedy zaczynam pracę nad nową płytą, biorąc uwagę, że będzie ona wydana na winylu, muszę dokładnie przemyśleć, jak będą ułożone utwory. (...) Czasem, pracując w ten sposób, myślę o płycie jak o filmie. Oglądając film na DVD, nie zaczynasz go od środka. Zależy mi, by ludzie, słuchając moich płyt, robili to od początku do końca; to jest jak opowieść, podróż - tłumaczy artysta. - Zdaję sobie sprawę, że obecnie młodzież słucha muzyki wybiórczo. (...) Według mnie to nie pozwala na kompletne odsłuchiwanie przesłuchanych płyt - dodaje.
***
Tytuł audycji: Przyjaciel dźwięk
Prowadzi: Michał Margański
Data emisji: 4.03.2024
Godzina emisji: 10.30
qch/kor