"Luna": kino, gdzie czuć było kulturę przez duże "K"
2024-10-29, 22:10 | aktualizacja 2024-10-30, 20:10
Zniknęło wiele instytucji kultury mieszczących się w Warszawie przy ulicy Marszałkowskiej i w jej okolicy. Jedną z nich jest kultowe kino "Luna" z ponad 60-letnią historią. Od czerwca stoi dosłownie zabite dechami. Dlaczego?
Marszałkowska to jedna z najbardziej znanych ulic stolicy (nawet poza Warszawą mówi się, że ruch jest jak na Marszałkowskiej). Niegdyś była to ulica reprezentacyjna, czysta, pełna szyku. Dziś jest brudna, większość budynków została oszpecona graffiti, część lokali świeci pustkami, a te, które funkcjonują, to przeważnie sieciowe sklepy spożywcze, drogerie i apteki. Teraz zostało zamknięte kino "Luna". Dlaczego? Czy jeszcze wróci?
Posłuchaj
Dwie eleganckie kaskady schodów
– Było elegancko: z góry dwie kaskady schodów spływające w dół, stoliki, gdzie można było siąść i poczekać na seans, spotkać się, porozmawiać. Była fajna kurtyna, która się odsłaniała, więc było wrażenie, że przychodzimy do jakiejś instytucji, gdzie jest kultura przez duże "K" – wspomina jedna ze stałych bywalczyń kina "Luna". Dzisiaj zbiera podpisy pod petycją wzywającą do utrzymania w lokalu działalności kina studyjnego. – Jednak to średnia dla całego kontynentu, jeśli więc w Skandynawii jest ich mniej o 16 procent, to w niemieckiej Bawarii czy belgijskiej Flandrii – aż o 50! To jest dzwonek alarmowy: jesteśmy w sytuacji, kiedy możemy jeszcze coś zrobić – wskazuje.
Nowe przetargi z trudnymi warunkami
– Kino zamknęło się z końcem czerwca. Miał być remont przez wakacje, a po wakacjach okazało się, że niestety wejście jest zamknięte, a kino znika. Pojawiają się różne niepokojące artykuły w prasie. Spółka, która przez 10 lat działała w tym miejscu, przekazała obiekt Mazowieckiemu Instytutowi Kultury, który jest właścicielem kina – opowiada kolejna bywalczyni i wielbicielka kina "Luna". – To właśnie ta instytucja rozpisała dwa nowe konkursy z nowymi, trudnymi dla najemcy zapisami w umowie. Są to kary umowne, egzekucje, ale najważniejszy jest ten przepis dotyczący zakazu działalności komercyjnej, jakiejkolwiek innej działalności niż kinowa. Czyli nie mogą się tutaj odbywać wynajmy, jakieś inne imprezy, koncerty. A to właśnie były takie imprezy, które pozwalały się kinu utrzymać i cały czas działać w formacie kina studyjnego – tłumaczy.
Przeczytaj także
- Budżet Obywatelski - narzędzie zmiany. Reportaż "Trzeba się tym zająć" Jakuba Tarki
- Kinematografia autentyczna, daleka od Hollywood: startuje Przegląd Nowego Kina Rumuńskiego
- Dyskusyjne Kluby Filmowe – posłuchać, obejrzeć, przeżyć, podyskutować
Ślizganie się na granicy opłacalności
– W dzisiejszych czasach kina studyjne zbytnio sobie nie radzą. Pandemia spowodowała całkowite wywrócenie się rynku filmowego. Po pandemii cały czas ślizgaliśmy się na granicy opłacalności – tłumaczy Piotr Olak, dyrektor kina "Luna" przez ostatnie 10 lat. – "Luna" miała dwie sale, obie w okolicach 300 miejsc, czyli w sumie 600 foteli. Gdyby tych sal było sześć po 50 miejsc, to frekwencja byłaby trzy razy większa. Bo my rzadko te sale wypełnialiśmy – stwierdza.
Niekomercyjne stawki, niekomercyjne kino
– Nie chcieliśmy, żeby tam była prowadzona działalność stricte komercyjna, ale żeby utrzymać tam działalność związaną z prowadzeniem kina studyjnego, kina artystycznego. Proszę nas zrozumieć: w związku z tym, że utrzymujemy niekomercyjną stawkę, musimy mieć pewne wymagania co do tego, jak prowadzone jest kino – mówi Magdalena Ulejczyk, dyrektorka Mazowieckiego Instytutu Kultury, właściciela kina "Luna" z ramienia samorządu Mazowsza. – Jesteśmy bardzo wdzięczni za to, że przez 10 lat poprzedni operator utrzymał status kina studyjnego, ale też pojawiało się dużo wydarzeń w żaden sposób nie związanych z kulturą filmową. Odbywały się tam np. imprezy "Techno jest kobietą", dla których dzierżawca rozmontowywał fotele w jednej z sal – opowiada.
***
Tytuł reportażu: Luno, wróć!
Autor reportażu: Jakub Tarka
Data emisji: 29.10.2024
Godzina emisji: 18.41
pr/wmkor