Budżet Obywatelski - narzędzie zmiany. Reportaż "Trzeba się tym zająć" Jakuba Tarki
2024-06-26, 19:06 | aktualizacja 2024-06-27, 19:06
Mimo że większość z nas cierpi na chroniczny brak czasu, niektórym ludziom wciąż chce się angażować społecznie. W reportażu Jakuba Tarki poznajemy historię pani Teresy, dzięki której zaangażowaniu wzdłuż ruchliwej warszawskiej ulicy powstały azyle z przejściami dla pieszych.
W Warszawie ruszyło głosowanie na projekty Budżetu Obywatelskiego – głos można oddać do 30 czerwca. W stolicy i setkach innych miast Polski (w różnych terminach) mieszkańcy mogą decydować o tym, na co zostanie przeznaczona część pieniędzy z miejskiej kasy.
Na słowie "partycypacja" można połamać sobie język. Może dlatego dziś częściej mówimy o budżecie obywatelskim niż partycypacyjnym. Zwykli mieszkańcy mogą zmieniać miejską przestrzeń, zgłaszając projekty i oddając na nie głosy. Czy robią to chętnie? Nie bardzo.
Z korzyścią dla społeczeństwa
"Nie zdarzyło mi się głosować, bo nikt mnie nie zachęcił, nie poinformował", "Chociaż mieszkam w Warszawie już 10 lat, to nie głosuję, bo pochodzę z innego miasta" – takie głosy można usłyszeć na stołecznych ulicach. Głosuje tylko około 6 proc. uprawnionych. Niektórzy twierdzą również, że nie mają nic do powiedzenia, bo to "góra" decyduje o inwestycjach.
Wiele zrealizowanych pomysłów – zazwyczaj oznaczonych w widoczny, charakterystyczny dla danego miasta sposób – ułatwia mieszkańcom życie, poprawia bezpieczeństwo, jest proekologicznych. Czasem, żeby przeszły, wnioskodawca musi stoczyć walkę z urzędnikami, pisać, dzwonić, argumentować, w końcu nanosić poprawki zgodnie z sugestiami specjalistów.
Czytaj także
- "Wszystkie nasze strachy" - reportaż o życiu przy granicy z Białorusią
- "Muszą piłkę słyszeć" - o blind footballu w reportażu Magdy Skawińskiej
Wśród 6 proc. głosujących i zgłaszających projekty do Budżetu Obywatelskiego jest pani Teresa. Z jej inicjatywy powstało osiem wysepek na całej długości ul. Kazimierzowskiej. Dzielą one jezdnię na pół, przez co optycznie zwęża się ona dla kierowców. W ten sposób pieszy ma gdzie się schować w razie zagrożenia. - Z takim znajomym, byłym inżynierem ruchu, który wypożyczył radar, zmierzyliśmy kiedyś prędkość. Okazało się, że przy ograniczeniu do 40 km/h, znaku "przejście dla pieszych" i znaku Agatka, kierowcy jadą ze średnią prędkością 67 km/h. Czuło się, że za chwilę coś się stanie i będzie to coś strasznego. W taki sposób napisałam do ZDM-u prosząc, żeby zrobiono coś z tym - opowiada pani Teresa. - Posłałam tam kilka maili, wielokrotnie dzwoniłam. Nikt nie zareagował - dodaje.
W 2013 roku, zanim powstały wysepki, na ul. Kazimierzowskiej doszło do śmiertelnego wypadku. W wyniku potrącenia zmarł nauczyciel z pobliskiej szkoły. Wtedy pojawił się pomysł zmian. W pomoc przy nagłośnieniu projektu zgłoszonego do budżetu zaangażowano uczniów szkoły, którzy przygotowali plakaty. Pani Teresa rozwieszała je na bazarach, roznosiła również ulotki. - Azyle są, tyle ile ich zaplanowano; przy tych najbardziej feralnych przejściach. Powstało to, czego zabrakło, by ten nauczyciel mógł przeżyć - tłumaczy bohaterka reportażu Jakuba Tarki.
- Myślałam kiedyś o tym i nie pamiętam, żeby od tamtej pory na Kazimierzowskiej był wypadek z udziałem pieszego. Sama przechodząc tamtędy czuję się bezpieczniej - ocenia pani Teresa.
Posłuchaj
***
Tytuł reportażu: "Trzeba się tym zająć"
Autor: Jakub Tarka
Data emisji: 25.06.2024
Godzina emisji: 18.40
qch