The Rolling Stones w Warszawie w 1967 roku. Wspomina uczestniczka legendarnego koncertu
2024-09-04, 19:09 | aktualizacja 2024-09-05, 09:09
Muzyka jest jej żywiołem. Uwielbia rockowe koncerty, kontakt z młodymi ludźmi, a także czas spędzany z wnukiem. Można ją spotkać na festiwalu muzycznym lub w... salonie tatuażu. W reportażu Aleksandra Fafius wspomina legendarny występ zespołu The Rolling Stones w 1967 roku w Sali Kongresowej, w którym miała przyjemność wziąć udział.
Posłuchaj
Pani Aleksandra na jednym ramieniu ma wytatuowane logo zespołu The Rolling Stones, a na drugim podobiznę Jamesa Hetfielda, wokalisty grupy Metallica. – Obrywam za to w tramwajach od starszych pań, takich jak ja. "Zwariowała, taka stara z tatuażami! Do czego to podobne!". Ale mam to w nosie – mówi bohaterka reportażu.
Muzyka rockowa była jej pasją od najmłodszych lat. Nie opuściła ani jednego koncertu nielicznych zachodnich gwiazd, jakie przyjeżdżały w latach 60. do Warszawy. The Shadows, The Animals, Cliff Richard i wreszcie ten słynny występ grupy The Rolling Stones 13 kwietnia 1967 roku.
Goździk jak sałata
Pani Aleksandra wspomina fruwające na widowni marynarki i milicjantów, którzy nie byli w stanie zapanować nad chaosem panującym w Sali Kongresowej. W pamięci szczególnie utkwiło jej jedno wydarzenie, do którego skrupulatnie się przygotowała.
– Miałam zakodowane, że gwieździe daje się kwiaty, wobec czego capnęłam goździki z wazonu mojej mamy. Akurat Jagger śpiewał: "My sweet lady Jane, when I see you again". Goździki się rozpierzchły, ale jeden doleciał. Wyobrażałam sobie, że on go powącha, ucałuje, włoży w butonierkę. A on zjadł go jak sałatę, a resztki wypluł na publiczność. Okropne, że tak można zrobić! – mówi.
Dekadencja za żelazną kurtyną
Ściągnięcie na koncert do Polski gwiazdy pokroju The Rolling Stones było w tamtych czasach tematem z gatunku science fiction. Tego kalibru wykonawcy praktycznie nie zapuszczali się za tzw. żelazną kurtynę, a komunistyczne władze nie były chętne zapraszać długowłosych szarpidrutów ze zgniłego Zachodu.
"W 1967 roku, kiedy żelazna kurtyna była jeszcze nieprzenikniona, nie mieściło się w głowie, że w Polsce wystąpi dekadencka zachodnia grupa. To był zresztą nasz pomysł, nie wyszedł od organizatora" – pisał we wspomnieniach basista Bill Wyman.
Posłuchaj też:
- Nostalgia emigranta. Reportaż "Na fali wspomnień"
- Zabawki jako dzieła sztuki. Niezwykła pasja w reportażu Moniki Chrobak
***
Tytuł reportażu: "Koncert życia"
Autor reportażu: Antoni Rokicki
Data emisji: 4.09.2024
Godzina emisji: 18.42
kc/kmp