Czy umiemy jeszcze czytać? Tak naprawdę, ze zrozumieniem...
2022-01-05, 14:01 | aktualizacja 2022-01-06, 19:01
Austriaccy naukowcy zajmujący się czytaniem stwierdzili, że już nie czytamy, ale jedynie fruwamy po tekście. Wg ich badań obecnie nie mamy już do czynienia z pogłębioną lekturą, a jedynie z szybkim i łatwo wylatującym z głowy zapoznawaniem się z treścią, tzw. skimmingiem. Bo jak się okazuje, wszystko zależy od tego, skąd czerpiemy treści...
- Z czytaniem, przez które rozumiemy zapoznawanie się z zapisaną treścią, zdecydowana większość mieszkańców Europy raczej nie ma problemu. Jednak czytanie rozumiane jako świadome przyswajanie tekstu i analizowanie go, to już jest poważny problem – szczególnie dla tych, którzy nie czytają książek
- Przyswajania treści cyfrowych, scrollowania mediów społecznościowych bądź postów nie można nazwać czytaniem, gdyż, jak się okazało, tak naprawdę w ogóle ich nie analizujemy
Nie każde czytanie to prawdziwe czytanie
– Gdybyśmy wszystko zdefiniowali jako czytanie, bylibyśmy w błędzie. Podczas naszego badania przeanalizowaliśmy treści, z jakimi stykają się odbiorcy. Generalnie można je podzielić na dwie grupy: treści tradycyjne (książki) i dostarczane cyfrowo (artykuły, posty). Podzieliliśmy je w ten sposób, sposób ich przyswajania, koncentracji jest bowiem zupełnie różny – twierdzą austriaccy naukowcy zajmujący się czytaniem. – Zapoznając się z tekstem cyfrowym, tak naprawdę nie analizujemy go: przeglądaniu nowych treści, artykułów, postów poświęcamy o wiele mniej czasu – wskazują.
– W treści cyfrowej z pierwszym słowem zapoznajemy się w pierwszych 300-400 milisekundach. Inaczej to wygląda w przypadku czytania w naszym rozumieniu: wtedy na poznanie pierwszego słowa, zrozumienie go potrzebujemy 800 milisekund – tłumaczy neurobiolog Marion Wolf. – Wynika to z tego, że do czytania przykładamy się bardziej, ono jest naszym głównym zajęciem. Nasz mózg poświęca temu procesowi więcej czasu, bo potrzebuje przeanalizować każde słowo. W przypadku treści cyfrowej wystarczy mu zbiór słów: z niego wywnioskuje, co jest informacją. Oznacza to, że nasz mózg nie poznaje wtedy całej treści: tak naprawdę sam generuje główną ideę – wyjaśnia.
Parlament monitoruje prawdziwe czytanie
Wynikami tych badań i faktem, że tak naprawdę nie czytamy, tylko zapoznajemy się pobieżnie z treścią, zainteresował się już austriacki parlament. W efekcie umieścił prawdziwe czytanie na liście umiejętności, które trzeba monitorować.
– To krok w dobrą stronę. Dzisiaj wszystkim wydaje się, że czytają, a to nieprawda: przeglądanie, przewijanie postów to rozrywka, która ma zabić czas. To jest skimming: zaczytywanie danych – uważa specjalistka z Instytutu Maxa Plancka. – Prawdziwe czytanie ginie. Wiąże się ono bowiem z pełną koncentracją, a to obecnie trudno uzyskać – wskazuje.
Aby to udowodnić, proponuje krótki eksperyment: – Proszę sobie przypomnieć, ile wątków państwo pamiętają z przeczytanych wczoraj w internecie informacji, a ile wątków z przeczytanej ostatnio książki. Wątków z książki zawsze utkwi nam w głowie więcej. Te z internetu są niejako automatycznie ucinane – wyjaśnia.
Posłuchaj
Przeczytaj także
- W świecie darmowych legalnych lektur. W bibliotece internetowej "Wolne lektury"
- Kresy kryminalne i historyczne w powieści "Aligator w Wilnie" Piotra Jezierskiego
- Wesołe bakterie, nieistniejące książki i inne koncepty Stanisława Lema
***
Tytuł audycji: Trójka do trzeciej
Prowadzi: Mateusz Drozda
Autor materiału reporterskiego: Paweł Turski
Data emisji: 5.01.2022
Godzina emisji: 14.18
pr