Jedną nogą tu, drugą tam, czyli rzecz o repatriantkach
2010-11-26, 12:11 | aktualizacja 2010-11-26, 12:11
Julia, Marianna i Jola nie pochodzą z Polski, ale tu właśnie chcą żyć. Trzy młode kobiety, w trójkowym reportażu, opowiadają o swoich trudnych początkach w Ojczyźnie.
Posłuchaj
Choć Jola urodziła się na Ukrainie, polskość była dla niej najważniejsza. We Lwowie kończyła polską szkołę, do Polski jeździła na obozy harcerskie i kolonie. – Ponieważ byliśmy mali, to dla nas nie miało znaczenia, czy jesteśmy polskiego czy ukraińskiego pochodzenia. Im byliśmy starsi, tym bardziej było widać zmianę nastawienia, na którą wpływała sytuacja polityczna – opowiada. W tramwajach, sklepach dawało się zauważyć niechęć, gdy mówiła po polsku.
Gdy przyszedł czas wyboru studiów, zdecydowała się na wyjazd do Polski. – Początek był trudny, nikogo nie znałam, a część osób dawało mi do zrozumienia, że ludzie ze Wschodu nie są mile widziani – wspomina. Potem, gdy jej akcent naturalnie zanikł, sytuacja stała się łatwiejsza.
Pod koniec studiów psychologicznych otrzymała obywatelstwo polskie, ale gdy zaczęła szukać pracy, znów była „inną”. – Jak tylko pracodawcy dowiadywali się, że jestem cudzoziemcem, reakcja była negatywna. Chyba nie wiedzieli, jak zatrudnić cudzoziemca – mówi. Dziś czuje się spełniona i ma nadzieję, że będzie osiągała kolejne cele.
Mariannie w dzieciństwie zamiast bajek, babcia opowiadała historie ze swojego życia. Dziadek i babcia byli Polakami, więc w domu mówiło się po polsku, a dzieci chodziły do polskiej szkoły. – Potem istniał problem ze studiami, bo wyższe uczelnie Związku Radzieckiego nie chciały przyjmować osób, które miały ukończone polskie szkoły - opowiada.
W tym samym roku, gdy Marianna podjęła studia w Warszawie, jej mama dostała posadę nauczycielki angielskiego w Lubelskiem. Tata i babcia także się przenieśli.
– Lwów na zawsze pozostanie moim miastem, ale już w tej chwili nie wyobrażam sobie, żebym mogła tam mieszkać na stałe – mówi i jednocześnie marzy, by córeczce pokazać polską szkołę we Lwowie, do której chodziła.
U Julii w domu mówiło się po rosyjsku, jak we wszystkich rodzinach w Kazachstanie. Mama jest Polką z Kamienia Podolskiego i to jej marzeniem był powrót do Polski.
Przyjechały obie z Julią, gdy ta miała 14 lat, na sam początek roku szkolnego w pierwszej klasie licealnej. – To była tragedia, miałam szkołę, przyjaciół, i nagle musiałam to wszystko porzucić, przyjechać do kraju, z którym nic mnie nie wiązało – wspomina trudne początki.
W Polsce najtrudniej było przyzwyczaić się do innego traktowania. – Kazachstan jest wielonarodowym społeczeństwem, natomiast jak przyjechałam do Polski, zobaczyłam zupełnie odmienny stosunek do innej narodowości, innego koloru skóry itd. – wspomina.
Julia bardzo tęskni, często odwiedza Kazachstan, rozmawionymi tam przyjaciółmi i rodziną. – Myślę, że jestem jedną nogą tam, drugą tutaj – kończy.
Z jakimi problemami borykają się repatrianci chcący podjąć w Polsce legalną pracę? Aby wysłuchać całego reportażu Grażyny Wielowieyskiej wystarczy kliknąć ikonę dźwięku w boksie "Posłuchaj" w ramce powyżej.
Reportaży można słuchać na antenie Trójki od poniedziałku do czwartku o 18.15. Zapraszamy
Naszych reportaży mogą Państwo również słuchać na stronie internetowej Studia Reportażu i Dokumentu.
Zapraszamy też na naszą stronę na Facebooku!
(asz)