Andrzej Lepper

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail
Andrzej Lepper

W debacie Kaczyński-Kwaśniewski spotka się dwóch ludzi, którzy mają te same poglądy socjalistyczne. Będę chciał, by społeczeństwo dobrze oceniło obu panów, wyciągnęło wnioski i spojrzało trochę wstecz, co do tej pory panowie zrobili.

Posłuchaj

+
Dodaj do playlisty
+

- Gościem w studiu radiowym w Koszalinie jest Pan Andrzej Lepper, przewodniczący Samoobrony. Dzień dobry.

- Dzień dobry. Witam Pana. Witam Państwa.

- Dziś już po prasówce? Czytał Pan gazety?

- Oczywiście.

- I co Pan sądzi na temat informacji "Gazety Wyborczej", że Renata Beger kupowała podpisy wymagane do rejestracji list?

- Przede wszystkim, gdzie są te podpisy?

- W Państwowej Komisji Wyborczej.

- Nie. Na pewno nie są, dlatego, że pani poseł Beger dementuje to od razu. "Gazeta Wyborcza" szykowała prowokacje. Żadnych podpisów nie ma w PKW, ani w okręgowej komisji wyborczej w Pile, bo pani poseł Beger rejestrowała listy na podstawie zaświadczenia z PKW. Żadnych podpisów od niej nie wymagano. Taka jest prawda. Mówiłem na spotkaniu przewodniczących, gdzie była pani Beger, za długo nie ma nic złego na temat Samoobrony w "Gazecie Wyborczej". Mówię - przygotowani bądźcie na prowokacje.

- Może porozmawiajmy jednak nie o "Gazecie Wyborczej", ale o samej sprawie.

- Ale nie ma sprawy.

- Historia jest taka. Pani Renata Jankowiak, szefowa struktur Samoobrony w Szamotułach zgłosiła się do dziennikarzy. Opowiedziała, że Beger ciśnie partyjne doły, aby zbierały podpisy - obiecuje za każdy złotówkę. W mieszkaniu Jankowiak - pisze "Gazeta Wyborcza" - minikamerę, uzgodniliśmy, że sprzeda Beger listę 240 nazwisk. Tam 150 było fikcyjnych - ze złymi PESEL-ami, ze złymi podpisami. Pani Beger zapłaciła za te podpisy.

- Nie ma w ogóle żadnych podpisów. Pani Beger dokładnie wiedziała, że to jest przygotowana prowokacja, bo pani Jankowiak pomyliła się i do niej wysłała SMS, zamiast do dziennikarki "Gazety Wyborczej". I ona ma ten SMS.

- I co tam jest?

- Pisze na nim, że dała mi 5 zł. Pomyliła się. Później mówi - dała mi 50 zł. I pani Beger już dokładnie wiedziała, że to jest przygotowana prowokacja. Pani Beger, jeżeli dała komukolwiek pieniądze, to zwracała pieniądze za paliwo, może na jakąś kawę, czy na coś. Ale podpisów nie musiała kupować, bo jej okręgu w ogóle nie zakładaliśmy, że będzie rejestrowany na podstawie podpisów, ze względu na to, co się wcześniej działo.

- Oczywiście zdarzyło się tak, że wcześniej zarejestrowaliście listy w połowie okręgów i to zgodnie z prawem daje Wam to prawo do rejestracji w pozostałych bez podpisów.

- Ale nie zdarzyło, tylko tak miało być.

- Ale nie wiedzieliście, w których zbierzecie, a w których nie, więc zbieraliście wszędzie. I tam, w Pile, pani Beger kupowała podpisy. Także fałszywe.

- Da Pan sobie powiedzieć, bo Pan będzie się upierał przy swoim, ja przy swoim i spokojnie. W ogóle Piły, ani Poznania nie zakładałem, że podpisy w Wielkopolsce zbierzemy. Zakładaliśmy w Poznaniu, że będzie to Konin i Kalisz. I tak się stało. Te dwa okręgi zarejestrowały na podstawie podpisów. I miałem rozeznanie na terenie całego kraju, gdzie podpisy zbieramy, gdzie będą problemy. I wytypowaliśmy 28 okręgów, w których przykładamy dużą wagę do zbierania. A może teraz byśmy tak do wszystkich zaapelowali, ze którakolwiek partia, którykolwiek z posłów płacił za zbieranie podpisów, żeby się wszyscy zgłaszali teraz na policję.

- Chętnie zaapeluję.

- Właśnie. Apelujemy do wszystkich. Gdzie ktokolwiek złotówkę, dwa złote. Wiem, że przypadki były, że po pięć złotych. Zgłaszać się na policję.

- To wspólny apel. Ja teraz do Pana zaapeluję, żeby Pan się odniósł do cytatu z taśmy, nagranego. Jak pani załatwi sobie te podpisy - mówi Renata Beger - to mnie g... obchodzi. Ile pani uzbiera, od kogo, to mnie nie interesuje. I podwyższa stawkę do trzech złotych za podpis. To taśma.

- Czy my możemy o czymś innym rozmawiać?

- Dlaczego? To jest bardzo ważna historia. Pani Beger już raz została skazana za fałszowanie list z podpisami?

- Nie została skazana. Niech Pan nie kłamie. Nie została w ogóle skazana. Sąd apelacyjny cofnął do ponownego rozpatrzenia sprawy. Proszę nie mówić, że została skazana. Myślę, że jesteśmy w kampanii wyborczej i powinniśmy rozmawiać o programie. Zaprosił mnie Pan raz na miesiąc do radia.

- Jak każdego lidera - raz na miesiąc.

- Tak jest. To może porozmawiajmy o programie wyborczym Samoobrony.

- I z każdym rozmawiam też o sprawach dla niego przykrych. Zamknijmy ten wątek. Renata Beger - jak rozumiem - nie poniesie żadnej kary, nie będzie żadnych konsekwencji?

- Nigdy nie zakładałem, że w Pile zbierzemy podpisy. I te podpisy, jeżeli nawet były zbierane, to nigdy nie zakładałem, że będziemy w Pile rejestrować na podstawie podpisów.

- Na tych taśmach pojawia się jeszcze jeden wątek. Gdy pani Jankowiak mówi, że chciałaby być może wystartować - pada oferta.

- I dalej? Już mięliśmy zamknąć to.

- To jest inny wątek. Pani Reniu, na trzecie miejsce, to trzeba mieć pieniądze - tu wtrąca się mąż Beger - żeby tam do Warszawy płacić. Naprawdę muszą Panu płacić działacze Samoobrony, żeby startować do parlamentu?

- Komu płacić?

- Tam, do Warszawy. Panu.

- Tak. Mnie do kieszeni przynoszą po 10 tys., po 100 tys.

- Nie wiem komu. Panu? Partii? Tak mówi pani Beger i jej mąż.

- Oczywiście, że na kampanię trzeba wpłacać. A co Pan z Księżyca spadł na Ziemię?

- Nie spadłem. Ale ile?

- A tyle, ile można. 14 040 zł. Nie wie Pan o tym? To słabo Pan się przygotował do tego programu ze mną. Niech Pan lekcje odrobi najpierw i dopiero przyjdzie rozmawiać ze mną.

- Ta suma, o której Pan mówi, to jest suma, którą obywatel fizyczny może wpłacić na rzecz kampanii. Ale to nie jest suma, którą musi wpłacić działacz partyjny. Chyba mówimy o czym innym.

- To jak Pan wie, to o czym Pan mówi teraz ze mną?

- Czy są jakieś ekstra wpłaty na fundusz wyborczy? Trzeba płacić za miejsce na listach?

- Ekstra po 100 tys. do kieszeni Andrzeja Leppera. Zadowala Pana to?

- Jeśli to jest prawda, to tak. To jest ciekawa informacja.

- Przestanie Pan głupoty opowiadać., bo naprawdę szkoda do Pana przychodzić, bo Pan zionie nienawiścią do mnie nie od dzisiaj. Pan już mnie pogrzebał kiedyś. Mówił - Lepper chodzi, ledwo nogi ciąga, Leppera już koniec, itd. Obrzydzenie bierze, jak Pan zaczyna te swoje śpiewki stare.

- Szanujmy się wzajemnie. Ja kiedyś mówiłem przed Pana operacją, bo to była informacja z kręgów Samoobrony, że będzie Pan miał operację.

- Dwa lata temu.

- I wtedy miał Pan bardzo poważny zabieg. Nie miał Pan wtedy żadnego zabiegu?

- A jaki zabieg? Zabieg to miałem w tym roku, a nie dwa lata temu.

- Dwa lata temu też.

- Niech Pan się naprawdę troszeczkę zastanowi. Pan nie lubi Samoobrony, nienawiścią zionie - to widać.

- To jest nieprawda. Nie czuję nienawiści do nikogo.

- To widać. Tego nie musi Pan udowadniać.

- Pisałem o Panu tekst w czasach, gdy inni nie pisali i od początku obserwuję ten ruch. Trochę o Was wiem. I to mówię. Idźmy dalej. Motyw Krauzego to jest kolejny tekst z "Dziennika". Gazeta twierdzi, że relacje Lepper-Krauze nie miały żadnego znaczenia, jeśli chodzi o ten przeciek. Biznesmen chciał po prostu, żeby od czasu debiutu Petrolinvestu, a więc tej spółki, która ma szukać ropy w Kazachstanie, nie wybuchła żadna bomba. Byłby nią bez wątpienia kryzys rządowy, wywołany wyprowadzeniem Leppera w kajdankach z gabinetu CBA. Jak Pan by skomentował taką tezę?

- Ale co ja mam wspólnego z tym wszystkim? Żadnej afery w Ministerstwie Rolnictwa odnośnie intrygi CBA, żadnej afery - bo to jest afera - czy przeciek, czy jak się to nazwie - próbowało się z tego zrobić aferę. A była to intryga przygotowana, robili to laicy, nie mający pojęcia o tym, że nie Ministerstwo Rolnictwa odrolnia grunty, tylko na poziomie gminy, miasta to się odbywa, a nie ma poziomie Ministerstwa Rolnictwa. I oni dokładnie, albo wiedzieli o tym. A jeżeli nie wiedzieli o tym, to po prostu słabi ludzie. Ja nic nie mogłem mieć z tym wspólnego. Natomiast co pan Krauze sobie myślał?

- Może Pan wyjaśnić, skąd Pan miał tę informację, że coś jest szykowane? Temu Pan nie zaprzeczy?

- Ale jaką informację?

- Że jest na Pana jakaś akcja. Ostrzegł Pan BOR.

- Na antenie Pana radia już to powiedziałem. Rano przyszedł człowiek, później telefon. Wcześniej ludzie przychodzili, że pana załatwią, pana zniszczą, pana wykończą, będą prowokacje wobec pana. Minister Ziobro niechcący jakąś informację mi przekazał, której ja w ogóle nie brałem pod uwagę. Dopiero wtedy, kiedy on zaczął oczerniać innych, że ktoś Lepperowi doniósł, itd., to powiedziałem, że pierwszym, który mi o tym powiedział - to chyba 14 czerwca - na spotkaniu z ministrem Ziobro, on powiedział, że jest prowadzona akcja w Ministerstwie Rolnictwa na jakieś grunty, coś takiego. Ja w ogóle nie przywiązywałem do tego.

- Nagranie tego nie potwierdziło.

- Przecież jest Pan specjalistą.

- Ale nie od montowania.

- Cyfrowy telefon, cyfrowy dyktafon. Można tam wszystko sobie zrobić, co się tylko chce. Czy Pan zna takiego specjalistę na świecie, który powie, że to jest oryginalne nagranie? Nie ma takiego. Nawet w Stanach Zjednoczonych.

- ABW, prokuratura podobno ma takich specjalistów. I oni stwierdzili, że nie montowano.

- Nie ma. Bo nie ma nawet ich w Stanach Zjednoczonych - takich, gdzie technika jest dużo wyższa niż w Polsce.

- Komu będzie Pan kibicował w poniedziałek o godz. 20.00? Kaczyńskiemu czy Kwaśniewskiemu?

- Spotyka się dwóch ludzi, którzy mają te same poglądy socjalistyczne. Kaczyński tego nie kryje, że jemu podoba się taki ustrój. On ma bardzo mało wspólnego z demokracją. To samo Kwaśniewski, który ma pełną buzię frazesów na temat dobra ludzi, spraw socjalnych, społecznych. Tak samo, jak i pan Kaczyński. Ale kiedy mogą to wdrożyć w życie, to wtedy jakoś panów nie ma. Ani pana Kwaśniewskiego, ani Kaczyńskiego. Bo Kaczyński rządzi teraz. Kwaśniewski rządził 10 lat. Co zrobił dla emerytów, rencistów pan Kwaśniewski? Niech powie ludziom teraz, jak jego partia - partia, bo to, że złożył legitymację, to nie ma znaczenia, wrócił teraz do korzeni - głosowała za tym, żeby zabrać waloryzację emerytur i rent. Jak, co on zrobił wtedy? Czy coś powiedział? Nic. Ustawę podpisał po prostu. To samo pan Kaczyński odnośnie polityki prorodzinnej, prospołecznej. Gdyby nie był zmuszony przez nas do tego, żeby zgodzić się na takie głosowania, to by tak nie głosował. Ci ludzie są to przywódcy partii, które mogły się wykazać do tej pory tym, żeby tę sytuację, tych, do których tak apelują teraz - najbiedniejszych - poprawić. Jakoś tego nie zrobili.

- To jest ciekawe, co Pan mówi, ale to nie jest odpowiedź komu będzie Pan kibicował.

- Ja będę przede wszystkim kibicował Polsce. Będę chciał, żeby społeczeństwo dobrze oceniło obydwóch panów, wyciągnęło z tego wnioski i żeby społeczeństwo trochę spojrzało wstecz i co do tej pory panowie zrobili.

- To może inaczej - kto wygra?

- Nie wiem. Ja tym się nie będę na pewno podniecał. Emocji żadnych nie będzie. Wiem, że jest to uderzenie przez pana Kaczyńskiego w pana Tuska i we wszystkie inne partie, które pan Kaczyński w ten sposób lekceważy. Chcąc tej debaty, tak szybko zgadzając się na nią - ledwo powiedział pan Kwaśniewski, a pan Kaczyński już się zgodził. Ja nie wnikam w to, czy były wcześniej rozmowy, czy nie. Ale chyba coś na rzeczy tutaj było.

- Chyba były. Tak. Wygląda, że były.

- To jest po prostu lekceważenie. Jeżeli on uważa, że przełożonym pana Tuska jest pan Kwaśniewski - tak dokładnie powiedział - to przecież to już jest jakaś paranoja.

- A Pan z kim by się najchętniej spotkał w takiej przedwyborczej debacie?

- Zaproponowałem takie 4 debaty, żeby się odbyły. Jest tylko 7 komitetów. Wiadomo Polska Partia Pracy nie ma swoich przedstawicieli w parlamencie i wszystko wskazuje, że może ich nie mieć - chociaż życzę im jak najlepiej, tak samo, jak wszystkim innym. Jest tylko 7 komitetów wyborczych. Można w tym wszystkim uwzględnić również PPP, żebyśmy odbyli takie debaty tematyczne - sprawa gospodarki, przedsiębiorczości, szansy dla młodych ludzi; polityka zagraniczna i bezpieczeństwo wewnętrzne i zewnętrzne; sfera socjalna - służba zdrowia, szkolnictwo; rolnictwo i gospodarka żywnościowa. 4 główne tematy. Takie pisma złożyłem do wszystkich przywódców partii i do środków przekazu.

- Są jakieś odpowiedzi?

- Nie ma. Ani ze środków przekazu. To powinny zorganizować szczególnie te publiczne środki przekazu. TVP powinna się tu naprawdę wykazać tym, że chce, aby te debaty się odbyły, aby społeczeństwo poznało stanowiska tych siedmiu partii, które mają listy w każdym okręgu, bo ludzie będą głosować przede wszystkim na nich. Nikt inny, kto ma trzy okręgi zarejestrowane, czy tam sześć, czy nawet dziesięć, nie ma szans przekroczyć 5 proc.

- Mówił Pan, że chciałby Pan porozmawiać o kampanii, programie Samoobrony. Program pewnie jest, natomiast kampanii niespecjalnie widać. Czy jest o czym rozmawiać? Nie widziałem żadnych reklam wyborczych Samoobrony. Nie słychać też o żadnych spotkaniach z ludźmi w terenie. Czy to się zmieni?

- Codziennie jestem w terenie. Jak Pan nie słyszy?

- Raczej z mediami Pan się chyba spotyka i z działaczami.

- Ale z ludźmi.

- Gdzie był np. jakiś wiec?

- Wczoraj w Bydgoszczy. Nie widział Pan wczoraj, że dziennikarze byli i była przy okazji konferencja? Pełna sala ludzi, spotkanie z ludźmi. Dziś mam spotkanie w Słupsku. Mam spotkanie w Koszalinie. Jutro mam spotkanie na "Polagrze" w Poznaniu.

- Na "Polagrze" też ma być premier. To może się spotkacie?

- Może się spotkamy. Właśnie na "Polagrze" w Poznaniu będzie jutro debata na temat rolnictwa.

- A jaki wynik Samoobrony będzie ostatecznie w wyborach?

- Na pewno dwucyfrowy. Już nieraz to mówiłem. Niektórzy uśmiechali się. Nie mówię, że Pan się uśmiechał, bo nie pamiętam tego, ale niektórzy uśmiechali się z taką kpiną w 2001 i 2005 roku.

- Ja wtedy mówiłem, że wejdziecie do Sejmu. A Pan tego mi nie pamięta. Naprawdę mnie to boli.

- Nie. Nie mówię, że Pan się uśmiechał z ironią wtedy. Źle Pan mnie zrozumiał. Mówię, że niektórzy.

- Ja wtedy mówiłem - Samoobrona wejdzie. Pamiętam, rozmawiałem z ludźmi.

- A to dobrze.

- Ale czy teraz wejdzie, to nie wiem.

- Teraz Pan nie wie?

- Nie wiem.

- Wie Pan dokładnie, tylko nie chce Pan powiedzieć na antenie radia.

- Po wyborach to omówimy na pewno.

- Dziękuję.

- Kłaniam się. Miłego dnia.

- Niech Pan się nie czuje obrażony.

- Absolutnie.

- I niech się nikt nie czuje obrażony.

- Miło było się z Panem spotkać. Dziękuję bardzo.

- Również miło.

- Miłego dnia.

Polecane