Andrzej Lepper

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail
Andrzej Lepper

Zdecydowanie jesteśmy za tym, żeby otworzyć archiwa. Otworzyć, pokazać wszystko. To piekło polskie raz przeżyć i koniec.

Posłuchaj

+
Dodaj do playlisty
+

- Gościem jest Pan Andrzej Lepper, szef Samoobrony, minister rolnictwa. Dzień dobry.

- Dzień dobry Panu. Dzień dobry Państwu. Witam.

- I wicepremier. Jeden z czterech wicepremierów. To jest obniżenie rangi?

- Nie. Było czterech wicepremierów i wbrew temu, co mówi opozycja, uważam, że nie jest to za dużo.

- A nagrodą za co jest awans pana Gosiewskiego? Opozycja mówi - wierność. A koalicja, czy PiS mówi - lojalność. A Pan?

- A jak opozycja sobie wyobraża, żeby premier najbliższej osoby nie miał takiej, której w pełni może zaufać, która jest lojalna wobec niego, która jest wierna jemu, którą zna od lat? I to są zarzuty opozycji, że Gosiewski jest z premierem kilkadziesiąt lat. To jest zaleta jego, że jest z jednym człowiekiem tyle lat.

- To dobry wybór? Pana nie było na uroczystości nominacji.

- Myślę, że dobry. To nie ma żadnego znaczenia, że mnie nie było. Nie było też premiera Giertycha, nie było wielu innych.

- Kulturalnie byłoby przywitać nowego kolegę w gronie wicepremierów.

- Na mojej nominacji też nie był premier Gosiewski. Ale to nie chodzi, że on nie był na mojej, ja na jego. Wysłałem mu kwiaty, życzenia. Zresztą życzenia składałem na posiedzeniu Rady Ministrów. I powiedziałem, że ze względu na inne obowiązki o godzinie 17.00 nie będę mógł być - byłem wtedy w telewizji TVN. Też trzeba skomentować na bieżąco to, co opozycja mówi wobec nas, żeby nie było tak, że nie ma kto zabrać głosu.

- Rzecznik rządu mówi, że nowy wicepremier będzie egzekwował zobowiązania od ministrów, a więc także i od Pana.

- Tak. I ma rację.

- Czyli Andrzej Lepper będzie swój dzienniczek pracy przedstawiał wicepremierowi Gosiewskiemu.

- Nie. To nie chodzi o dzienniczek pracy. Chodzi o to, żebyśmy my na bieżąco wywiązywali się ze wszystkich naszych prac - chodzi przede wszystkim o przygotowanie projektów ustaw, o uchwały Rady Ministrów, czy rozporządzenia ministra, które muszą być zaakceptowane przez premiera i pójść tzw. obiegiem, czy być stawiany na posiedzeniu Rady Ministrów zgodnie z regulaminem pracy Rady Ministrów.

- A jak wygląda takie przesłuchanie, sprawdzenie przez pana Gosiewskiego?

- Nie miałem jeszcze okazji być przesłuchanym i myślę, że tego nie będzie. Ja z - do tej pory ministrem, dzisiaj już - wicepremierem Gosiewskim prowadziłem rozmowy niekiedy twarde, sprzeczaliśmy się o różne sprawy. Natomiast zawsze dochodziło do tego, że albo ja jemu przyznawałem rację, albo on mnie przyznawał rację. Bo to nie jest tak, że tylko ja mam rację, że tylko Gosiewski ma rację, tylko próbowaliśmy zawsze znaleźć kompromis, wyjść z sytuacji trudnej w normalny, ludzki sposób.

- Niektórzy komentują, że ta nominacja, to jest nominacja na czas władzy, że to dowodzi, że Jarosław Kaczyński tej władzy co najmniej do końca kadencji nie odda. To jest dobra interpretacja, że takich wiernych ludzi wybiera się właśnie na czas władzy, ale czas trudny?

- Niech ktoś powie, że dotychczasowi premierzy wszystkich rządów po 1989 roku, czy oni otaczali się ludźmi przypadkowymi, ludźmi, których nie znali? Każdy chce mieć wokół siebie ludzi, którym ufa, którym może wierzyć, którym może zostawić stanowisko pracy tak, jak premier, cały kraj, wyjechać zagranicę, bo jesteśmy dużym państwem, jesteśmy członkiem UE, NATO - premier na bardzo dużo obowiązków. I trudno, żeby w kraju, swojego zastępcę, zostawił człowieka do którego nie ma w pełni zaufania.

- Dlaczego zatem Roman Giertych miał takie wątpliwości i nie chciał tej nominacji?

- Myślę, że chyba premier Giertych przyczynił się do tego, że ona była szybciej niż ktoś się spodziewał. Tym swoim stanowiskiem, że mówił, że nie, nie. A tak naprawdę w głębi chciał, żeby Gosiewski był wicepremierem.

- A kto przyczynił się do odwołania Marka Zagórskiego, dotychczasowego wiceministra w Ministerstwie Rolnictwa, podobno jednego z takich ludzi, którzy tym ministerstwem rządzili realnie? Dlaczego Pan odwołuje pana Zagórskiego? Dlaczego on odchodzi?

- Ja nie odwołuję. Absolutnie. Nie można mówić, że ja nie rządziłem resortem rolnictwa, tylko rządził minister Zagórski. Minister Zagórski - z pełnym szacunkiem, jest to osoba kompetentna, młoda, inteligentna, przygotowana, zresztą w ministerstwie pracował już wcześniej - natomiast podjął decyzję już drugi raz. Już raz był taki moment, że składał rezygnację i ja nie mogę dłużej - wczoraj przeprowadziłem zdecydowaną rozmowę, męską rozmowę, jeżeli można tak to nazwać, ze nie możemy tak się traktować, że ja będę informowany przez prasę, przez dziennikarzy, że minister odchodzi, że pan odchodzi. Trzeba się zastanowić - albo pan jest, chce pracować. Nie miałem żadnych zastrzeżeń i nigdy nie powiem o ministrze Zagórskim w odróżnieniu od innych, tak, jak bym mógł powiedzieć o prezesach, którzy odchodzą, że jakieś tam uwagi były. Swoje obowiązki do końca wykonywał prawidłowo - lojalny.

- Dlaczego odchodzi?

- Nie wiem co się stało. Mnie też nie powiedział do końca wczoraj dlaczego. Mówię - to pan powie szczerze, dlaczego, co się nie podoba w tej pracy? Powiedział - są pewne sytuacje, o których nie chcę mówić. Chcę po prostu odejść. To jest jego decyzja.

- A może dlatego, że Pan zmienia ludzi, że Pan chce - tak podaje dziś prasa - żeby nowym szefem ARiMR została żona pana posła Mateusza Piskorskiego, rzecznika Samoobrony?

- Czytam. Mam ten artykuł "Dziennika" przed sobą. Jeżeli do mnie dzwoni - chyba pani dzwoniła Kamila Wronowska - dzwoni do mnie pani redaktor i mówi mi - czy jest rozpatrywana taka kandydatura. Mówię - pani Piskorska jest w zasobach kadrowych, jest w zasobie państwowym, bo teraz na prezesa ARiMR trzeba być w tym zasobie zgodnie z nową ustawą, a za dużo osób Samoobrona, tak, jak i PiS w tych zasobach nie ma, mówię - ewentualnie byłaby to dobra osoba, oczywiście, że dobra. Prezesa ARiMR odwołaliśmy - nie ma w tej chwili prezesa, ale nie powiedziałem, że to jest osoba, którą ja przedstawiłem premierowi.

- A jest?

- Nie.

- A przedstawi Pan?

- Nie. Będzie inna osoba.

- Kto będzie?

- Dzisiaj jeszcze nie wiem.

- To jest kluczowa agencja dla tego rynku rolnego.

- Tak jest. W tej chwili jeszcze nie wiem, bo to jest agencja bardzo odpowiedzialna, agencja płatnicza.

- A dlaczego odwołał Pan starego prezesa nie mając nowego?

- Nie jest tak, że nie miałem nowego. Obowiązki w tej chwili pełni - nieformalnie, ale pełni, odpowiada za ARiMR - prezes Drygas. Już tak było w przeszłości.

- Dlaczego Grzegorz Spychalski - poprzedni prezes odszedł? Po co taka dziura?

- Nie jest to dziura, bo ARiMR funkcjonuje normalnie, wykonuje wszytko na czas, nie ma żadnych opóźnień, nie ma żadnego przestoju w pracy ARiMR. Jakby ktoś myślał sobie, że nie ma prezesa, to już tam każdy robi, co chce - każdy ma obowiązki, każdy pracuje. Pewne roszady personalne, których dokonał w ostatnim czasie pan prezes Spychalski na wysokich stanowiskach w ARiMR, nie konsultował tego ze mną. Odwołał ludzi, fachowców, którzy pracowali tam od lat, z przyczyn mnie nie znanych - mnie o tym nie informował, więc ja też nie mogę tolerować tego.

- Ma Pan już następcę na stanowisko wiceministra rolnictwa? Czy pan Jabłoński - jak się mówi - zostanie?

- Tak. Będzie pan Jabłoński moim pierwszym zastępcą, sekretarzem stanu. Jest to osoba kompetentna, doktor prawa, przygotowany, studia nie tylko w Polsce. Człowiek, który od kilku miesięcy pracuje w resorcie, pracował na różnych stanowiskach wcześniej. Jest młodym człowiekiem. Minister Zagórski też jest przecież młodym człowiekiem.

- Ta dymisja ministra Zagórskiego jest już przyjęta?

- Z tego co wiem, premier miał wczoraj ją przyjąć.

- Podpisał?

- Nie wiem. Dowiem się dzisiaj, bo premier rozpoczyna trochę później pracę niż ja.

- To nie jest tak, że rozstaje się z Arturem Balazsem, który według niektórych informacji był takim akuszerem Pana porozumienia z Kaczyńskimi? Artur Balazs wyrzuca swoich ludzi z ministerstwa.

- Nie. Ja Artura cenię. Jest moim kolegą. Myślę, że nadal więcej niż kolegą. Szanujemy się nawzajem i spotykamy się, rozmawiamy.

- Wybaczy Panu tę dymisję Zagórskiego?

- Co ma wybaczać? Ja jestem szefem resortu, ja jestem dziś wicepremierem. Artur Balazs nie miał w ogóle takich ambicji, żeby być w tym rządzie. To, że przyczynił się w pewnym okresie do tego, że częściej się spotykaliśmy, ale bez przesady, że on stworzył tę koalicję, jak niektórzy sugerują, bo takich można by dziś znaleźć wielu. Niektórzy twierdzą, że to o. Rydzyk, że ks. abp Głódź, inni, że bp Stefanek, bp Dydycz, że to w ogóle Kościół połączył to wszystko. Po prostu nas połączyły programy - jesteśmy zgodni programowo.

- Jakbym Panu przypomniał to, co Pan wypisywał w swojej książce "Czas barbarzyńców" rok 2005 o Kaczyńskich, to powiem szczerze, że tak radykalnych obelg w stosunku do PiS-u, to chyba nawet z ust SLD nie można usłyszeć.

- Ale też ile PiS nam dał.

- To co Was połączyło?

- Później była zmiana programu. PiS zmienił swój program - poszedł w kierunku państwa solidarnego, państwa prorodzinnego.

- Ale kiedy miał inny program?

- Na początku to był inny program.

- Pan tam mówi wręcz, że to są aferały, przekręciarze - tacy mieli być Kaczyńscy.

- Mówiłem. O mnie też powiedziano, że nas stworzyło SB. To też powiedział nie kto inny, a jeden z braci Kaczyńskich, nie wiem czy to prezydent, czy premier obecny. Ale nie możemy żyć w takiej nienawiści do siebie do końca. Jeżeli ustaliliśmy, ze programowo zgadzamy się, chcemy realizować program, chcemy rozliczyć te 16 lat rządów różnych liberałów, postkomunistów itd., to robimy to skutecznie. I dziś jesteśmy nie jedną partią. Nie jesteśmy - może niefortunnie to powiedziałem - z LPR jednym ciałem - ale jesteśmy jednym ciałem pod tym względem, że mamy jeden program.

- Może jest też tak, że trochę za dużo uwagi poświęca Pan - tak np. wczoraj pisał "Fakt" - tym sprawom politycznym, bo np. ustawa o ubezpieczeniach rolniczych powstawała bardzo długo, dopiero teraz weszła w życie. Przyszły bardzo duże przymrozki, zmroziły większość upraw sadowniczych, są gigantyczne straty. I za to płaci polski podatnik.

- Tak. Ale dziwię się, że "Fakt" nie zauważył, że przez 16 lat nikt się tym nie zajmował w Polsce. A ja z trybuny sejmowej od pięciu lat mówię cały czas - rolnicy powinni mieć obowiązkowe ubezpieczenia rolnicze, bo to było w poprzednim systemie dobre właśnie, że wszyscy ubezpieczali się.

- Przyszłoroczne przymrozki już tak bardzo rolników nie dotkną?

- Teraz już nie ma wyjścia. Od 1 lipca 2008 roku każdy rolnik w UE musi mieć ubezpieczone co najmniej 50 proc. swoich upraw. W tym również sady, krzewy, owoce miękkie, itd. To, że ustawa weszła tak późno, to też nie wina resortu, parlamentu, tylko nie mogliśmy pewnych spraw dogadać z firmami ubezpieczeniowymi. I co z tego, żebyśmy ustawę przyjęli na jednym posiedzeniu Sejmu, bo mogliśmy to zrobić, bo w przeszłości takie ustawy były, które przyjmowaliśmy bardzo szybko - pilna ustawa. My byśmy przyjęli ustawę, a nie byłoby firm, które chciałyby ubezpieczać. I co by było? Ustawa jest, proszę bardzo, Lepper niby na pokaz zrobił swoje, a firmy ubezpieczać nie chcą. Dziś jesteśmy dogadani z firmami.

- W tym roku polski podatnik zapłaci jeszcze za te dopłaty.

- Podatnik nie zapłaci. Jeżeli tak stawiamy sprawę, to w ogóle rząd nie powinien dopłacać do służby zdrowia, bo to podatnik płaci, do wojska, policji, do niczego, bo podatnik płaci.

- Sadownictwo to jest też taka funkcja państwa?

- Tak. Jeżeli się dopłaca do produkcji rolniczej, a UE 50 proc. budżetu przeznacza na rolnictwo.

- I miało nie być więcej. Jak wchodziliśmy do UE, to mówiono, że i ani grosza więcej.

- I nie jest więcej.

- Teraz dopłacamy. To będzie z polskich pieniędzy.

- Ale ile procent?

- To będzie z budżetu krajowego. To są miliony.

- To są pieniądze, które idą również do konsumentów. Bo poprzez to, że dopłaca się do produkcji rolniczej jest tańsza żywność. Gdyby nie to, gdybyśmy chcieli brać za żywność tyle, ile są koszty produkcji, to dopiero wzrosłyby ceny żywności w Polsce. Więc konsumenci niech wiedzą, że każda dotacja do rolnictwa, to jest dotacja do konsumpcji.

- Doświadczenie uczy raczej, że wolny rynek, to są niskie ceny żywności. Rynek dotowany, to są wysokie ceny żywności.

- Wolny rynek, to są ceny żywności, ceny rolnicze płacone takie, jakie są koszty produkcji. Jak można sprzedawać poniżej kosztów produkcji? Dlaczego UE ma dotacje do rolnictwa? Dlatego, że rolnicy UE od szeregu lat, od ponad 50 lat sprzedawali swoje płody poniżej kosztów produkcji, wyrównywano im to dotacją. Dlaczego są dopłaty do hektara? W tym momencie muszę to zdanie powiedzieć - apeluję do wszystkich rolników - jak najszybciej wypełniajcie wnioski o dopłaty bezpośrednie. Ja dotrzymałem słowa, wnioski macie. W ubiegłym roku o tej porze, tylko 20 proc. wniosków mieliście wysłanych. Macie wszyscy w domu wnioski. Na co rolnicy polscy czekacie? Wysyłajcie wnioski, bo termin mija 15 maja. Przedłużenia żadnego nie będzie. Za każdy dzień spóźnienia, jeden procent mniej. To jest Wasz interes.

- Oświadczenie padło. Pewnie jeszcze na tej antenie powtórzymy. I ostatnia sprawa. Dziś TK zajmie się ustawą lustracyjną, ale najpierw zajmie się tym wnioskiem o odłożenie tej decyzji w czasie - tak marszałek Dorn wnioskuje. Czy Pan uważa, że powinien TK przełożyć orzekanie w tej sprawie?

- Mamy sprawę inną w Sejmie. Jest nowy marszałek. Marszałek, który z całą dokumentacją zapoznał się. Był posłem - ktoś powie - miał też czas, ale miał inną przedtem - był wicepremierem rządu. Przedstawiciel Sejmu musi być przygotowany. Są złożone dwa wnioski. Jedne wniosek złożony przez SLD.

- Czyli przełożyć?

- Tak. Oczywiście. Jestem zdecydowanie za tym.

- Dziś "Gazeta Polska" opisuje co sędziowie TK, a wcześniej politycy, np. pan Marek Mazurkiewicz, Jerzy Ciemniewski, czy Janusz Niemcewicz mówili o lustracji. Mówili wcześniej bardzo krytycznie, bardzo źle, niektórzy nawet porównywali ją do ustaw norymberskich. Czy powinni się tacy sędziowie wyłączyć?

- Myślę, że ci sędziowie mają dylemat. Ci sędziowie powinni decyzje taką dobrą podjąć. TK nie musi obradować w pełnym składzie 15 osobowym, może to być mniejszy skład. I ci sędziowie, którzy mieli takie zdecydowane, odmienne zdanie, dla spokoju społecznego, dla tego, żeby nikt im nie zarzucał stronniczości w tej sprawie, moim zdaniem nie powinni tej sprawy prowadzić.

- Jeśli ustawa lustracyjna padnie w TK w końcu, dziś, jutro, czy jeszcze później, to czy Pan poprze ten pomysł, żeby otworzyć po prostu archiwa i zamknąć ten temat?

- Tak. Zdecydowanie jesteśmy za tym, żeby otworzyć archiwa. Otworzyć, pokazać wszystko. To piekło polskie raz przeżyć i koniec.

- Dziękuję bardzo. Andrzej Lepper był gościem "Salonu Politycznego Trójki".

- Dziękuję bardzo.

Polecane