Reklama

reklama

Czy można żyć na pozytywnym haju bez chemii?

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail
Czy można żyć na pozytywnym haju bez chemii?
Foto: Glow Images/East News

Pracujemy najdłużej w Europie, dlatego wciąż szukamy sposobów na regenerację. Liczy się to, co jest skuteczne i co szybko zadziała. Na początek dnia duża kawa, pigułka żeby się rozruszać, później coś na migrenę i żeby nie bolało. - Wszyscy jesteśmy na swój sposób narkomanami - ostrzega psychoterapeuta Robert Rutkowski.

Posłuchaj

Czy można żyć na pozytywnym haju bez chemii?
+
Dodaj do playlisty
+

To naprawdę zadziwiające, że organizm fizycznie zniesie nawet kilkanaście lat takiego życia, za to psychicznie - na równowagę nie ma szans. Czy da się żyć bez chemii na haju, czyli bez pigułek, narkotyków, dopalaczy, żyć w radości i wolności?

Każdego dnia po lek na depresję sięga milion Polaków, a jedna czwarta dorosłych ludzi używała narkotyków w ciągu życia. Za życie na haju zawsze trzeba płacić. Czasami pieniędzmi, czasem wolnością, zdrowiem, a bywa też, że życiem.

- Wszyscy jesteśmy na swój sposób narkomanami. Jesteśmy zaprogramowani genetycznie na to żeby szukać rzeczy, które nam sprawiają przyjemność, także zawodowo. Człowiek wstaje rano i skupia się na tym, żeby szukać fajnych miejsc, fajnych ludzi, fajnych sytuacji - mówi psychoterapeuta Robert Rutkowski.

Gość Grażyny Dobroń podkreśla, że życie dostarcza nam ciągłego stresu, napięcia, które przekracza możliwości naszej odporności. - Ciągły, permanentny kortyzol w naszym krwiobiegu produkowany przez przysadkę mózgową, w końcu doprowadza do sytuacji, w której mózg wysyła komunikat "rozluźnij się, jesteś zbyt napięty" - dodaje Rutkowski. Zdaniem gościa Trójki szukanie przyjemności nie jest niczym złym, natomiast ważna jest kwestia "narzędzi", które wybierzemy, aby rozładować towarzyszące nam napięcie.

Więcej rozmów na temat rozwoju osobistego, zdrowia i psychologii znajdziesz na podstronach "Instrukcji obsługi człowieka" i "Dobronocki" >>>

Psychoterapeuta zaznacza, że nie każdy z nas potrafi żyć "na czysto", na trzeźwo. Bardzo duża część populacji nigdy nie osiągnie stanu pełnej równowagi i harmonii, jeżeli nie będzie miała dodatkowego bodźca. Jego zdaniem należy sobie jednak najpierw zadać pytanie, co możemy nazwać trzeźwością? Czy jeśli zastrzyk adrenaliny i uczucie bycia na haju, daje nam sport, muzyka, hobby, oznacza to, że jesteśmy trzeźwi?

Robert Rutkowski mówi, że charakterystyczne dla naszego społeczeństwa jest to, że często szukamy dodatkowej stymulacji, ponieważ boimy się cierpieć. -  Ważne jest żeby dać sobie prawo do cierpienia, chociaż cierpienie może nas "powalić". Może być też jednak narzędziem do odkrycia samego siebie - podkreśla. Psychoterapeuta poleca także, zanim sięgniemy po różnego rodzaju "wspomagacze", zatrzymać się, wziąć głęboki oddech i postarać się "zarządzać swoimi myślami".

Zapraszamy do wysłuchania całej audycji!

"Dobronockę" przygotowuje Grażyna Dobroń.

(kh, ei)

Polecane