Lukas Moodysson: dziś już nie słucham punka

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail
Lukas Moodysson: dziś już nie słucham punka
Lukas MoodyssonFoto: Teemu Rajala/CC/Wikipedia

– To jest przyszłość szwedzkiego kina – powiedział piętnaście lat temu Ingmar Bergman o filmach Lukasa Moodyssona. 44-letni dziś reżyser zdaje się potwierdzać swoją pozycję najnowszym obrazem "We Are The Best", który wygrał niedawno 26. Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Tokio.

Posłuchaj

Lukas Moodysson: dziś już nie słucham punka (Do południa/Trójka)
+
Dodaj do playlisty
+

Jego "Fucking Åmål" został uznany za najlepszy szwedzki film 1998 roku. Sam Lukas Moodysson zasłużył sobie nie tylko na pochwały – odbierając Złotego Żuka za obraz, kórergo tytuł odnosi się do małego miasta, wywołał skandal. Od tamtej pory jest nieco na bakier ze szwedzkim środowiskiem filmowym.

W kolejnych latach nakręcił m.in. "Tylko razem", "Lilja 4-ever" i "Dziurę w sercu". Teraz wraca do czasów, kiedy miał 13 lat. W podobnym wieku była wtedy jego żona – Coco Moodysson, która jest autorką autobiograficznego w dużej mierze komiksu "Never Goodnight", na podstawie którego powstał scenariusz filmu "We Are The Best". To historia trzech nastolatek, które w 1982 roku – kiedy wszyscy powtarzają słynne zdanie "punk is dead" – zakładają w Sztokholmie zespół punkowy.

– Moje opowieści zwykle dotyczą samotności, prawie zawsze opowiadam o młodych ludziach. Bardzo ważna jest również muzyka. Stanowi inspirację, kiedy pracuję. Jedyne, co zmusza mnie do pracy, to właśnie świadomość, że przez cały dzień będę mogła słuchać ulubionej muzyki. Jestem wielką fanką The Cure – wyznaje Coco Moodysson.

Ścieżka dźwiękowa do filmu "We Are The Best" pełna jest muzyki z okresu, kiedy Coco i Lukas byli nastolatkami. W filmie usłyszymy m.in. zespoły KSMB i Ebba Grön. – Te dwie grupy przestały działać około 1982 roku, potem punk już w zasadzie nie istniał na szwedzkiej scenie. Dziś nie słuchamy tego typu muzyki, ale kiedyś przy niej dorastaliśmy. Nie znaliśmy się jako dzieciaki, ale byliśmy bardzo podobni, wychowaliśmy się na tych zespołach – wspomina Lukas Moodysson.

Reżyser wiele czasu poświęcił na dobór obsady, przede wszystkich trzech głównych bohaterek. – Było wiele takich dni, kiedy nie mogły na siebie patrzeć. To trudna sytuacja, gdy musisz grać przyjaźń z kimś, z kim naprawdę się nie przyjaźnisz. Ale to oznacza, że są dobrymi aktorkami. Podchodziły do pracy bardzo profesjonalnie, były zarazem bardzo naturalne – dodaje rozmówca Katarzyny Borowieckiej, z którym dziennikarka Trójki miała okazję spotkać się podczas 26. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Tokio.

Na audycję "Do południa" zapraszamy od poniedziałku do czwartku od godz. 9.00 do 12.00.

Polecane