Reklama

reklama

Reni Jusis: muzykoterapia działa

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail
Reni Jusis: muzykoterapia działa
Fragment okładki płyty "Iluzjon cz. I"Foto: mat. promocyjne

- Zwerbalizowanie swoich demonów, a potem zilustrowanie ich muzyką pomogło mi zamknąć pewien rozdział w życiu i zacząć nowy – mówiła autorka albumu "Iluzjon cz. I", o którym opowiedziała w kolejnym odcinku cyklu "Historia Pewnej Płyty".

Posłuchaj

Reni Jusis: muzykoterapia działa
+
Dodaj do playlisty
+

Szósty (i ostatni jak do tej pory) krążek Reni Jusis zaskoczył bardzo wielu fanów artystki. – Wcześniej byłam znana z twórczości optymistycznej, by nie nazwać jej imprezową. Pisałam bezpieczne teksty, a tutaj chciałam się po prostu wypłakać – mówiła wokalistka i kompozytorka, która do wspólnego śpiewania zaprosiła m.in. Stanisława Sojkę, Gabę Kulkę oraz Tomka Makowieckiego.
– O płycie akustycznej myślałam od dawna, ale nie miałam odwagi zabrać się do nagrań. Wymagałoby to kilkuset godzin ćwiczenia na fortepianie. A klapą tego instrumentu trzasnęłam, kiedy skończyłam studia, ponieważ stwierdziłam, że nie będzie mi on do niczego potrzebny. Potem przeprosiłam się z fortepianem i wróciłam do ćwiczeń – wspomina artystka. I dodaje: – Poprzednie elektroniczne płyty - "Elektrenika" czy "Trans Misja" - dawały mi poczucie spełnienia. Trudno było zrezygnować z wszystkiego, co budowałam przez tak wiele lat.

– Długo zastanawiałam się nad tytułem dla tej płyty. Przechadzałam się uliczkami Mokotowa, często odwiedzałam kino Iluzjon, w którym można zobaczyć zarówno bardzo stare filmy, jak i ten nowsze, z offowego nurtu. W samym kinie jest też bardzo fajna scena, na której – jak myślałem wtedy – mogłaby równie dobrze zabrzmieć muzyka. Później, gdy podsumowałam moje teksty, uświadomiłam sobie, w jak nierealnym świecie żyję. Wszystko połączyło się w całość. Iluzjon stał się klamrą i wspólnym mianownikiem – opowiadała bohaterka ostatniego odcinka "Historii Pewnej Płyty" .

Audycję "Historia pewnej płyty" prowadziła Anna Gacek.

(mk)

Polecane