Dezerter w Jarocinie 1984. "To był najbardziej spektakularny koncert w naszej karierze"
2013-08-05, 16:08 | aktualizacja 2013-08-05, 20:08
- Energia, która się narodziła podczas sporu z organizatorami festiwalu, była tak olbrzymia, że czuć było w powietrzu, że to jest wydarzenie - mówi Robert Matera, gitarzysta i wokalista Dezertera o legendarnym koncercie zespołu.
Posłuchaj
Początek sierpnia, upał, żar leje się z nieba. Publiczność wydeptała trawę przed sceną. - Zostało gołe klepisko z tumanami kurzu, który sięgał wysokości kilku metrów, więc jak się wchodziło na scenę to akurat na wysokości twarzy była najgęstsza chmura. Uzgodniliśmy z chłopakami, że spróbujemy jakoś zaradzić sytuacji, żeby publiczność miała większy komfort odbioru a my grania - wspomina Krzysztof Grabowski, perkusista Dezertera.
- Chłopcy już ze sceny poprosili, żeby straż pożarna, która była obok, polała widownię - opowiada Walter Chełstowski, twórca festiwalu w Jarocinie. Organizatorzy nie chcieli się na to zgodzić.
Doszło do dyskusji pomiędzy grupą a organizatorami. Wymianę zdań słyszeli wszyscy, gdyż odbywała się przez włączone mikrofony. Zespół odmówił występu, co przerodziło się w otwarty konflikt: Dezerter i fani kontra organizatorzy.
- Publiczność poparła nas w 100 procentach. Organizatorzy się spięli i doszło do pyskówki. Siła mikrofonu i tych 20 tysięcy ludzi, którzy usłyszeli, że ktoś również w ich imieniu się zwraca do organizatora zadziałała, jakby ktoś wsadził kij w mrowisko - opowiada Robert Matera, gitarzysta i wokalista Dezertera.
Do koncertu jednak doszło. Dezerter przestraszył się informacji, że jeżeli nie zaczną występu, na festiwal wkroczą oddziały ZOMO. - Zagrali wtedy koncert życia - twierdzi Walter Chełstowski.
Zapraszamy do wysłuchania reportażu "Nie ma zagrożenia - jest Dezerter" Kamila Wicika z PR Gdańsk.
Reportaż w Trójce - słuchaj, kiedy chcesz >>>
(pg)