"Pył z landrynek" skrzy się hiszpańskim słońcem
2013-04-09, 14:04 | aktualizacja 2013-04-09, 16:04
- Moje zainteresowanie fiestami wzięło się trochę z bezradności. Przyjechałam do Hiszpanii nie znając języka i kultury, mając nadzieję, że tak jak w Polsce będę dziennikarką - opowiada Katarzyna Kobylarczyk, autorka książki "Pył z landrynek. Hiszpańskie fiesty".
Posłuchaj
- Wyobrażałam siebie, że przywiozę z Hiszpanii wspaniały zbiór reportaży społecznych, który dogłębnie opowie o tym kraju. Zderzyłam się jednak z nieznajomością języka. Został mi tylko dziennikarski instynkt, nakazujący być tam, gdzie się coś dzieje i mieć ze sobą aparat fotograficzny. Nie jestem osobą specjalnie rozrywkową, nie jechałam tam bawić się, a poczułam się przyciągana przez fiestę - opowiada gość "Do południa".
Fascynacja fiestami stałą się pogonią za nimi, poszukiwaniem fiest lokalnych, zapomnianych. Takich, w których nie uczestniczą obcokrajowcy. Tytułowy pył z landrynek unosił się po fieście w jednym z katalońskim miast, gdzie ulice na grubo pokrywała warstwa cukierków, a dzieci jadły je wprost z chodników. - Okazało się, że to początek święta na część św. Piotr Nolasco kanonizowanego w XVII - mówi gość Michała Nogasia. Katarzyna Kobylarczyk przyznaje, że czasem trudno odgadnąć, czemu poświęcone są fiesty. Nikomu z nas przemarsz przez miasto ludzi-mchów wyglądających jak wielkie zielone niedźwiedzie nie kojarzyłby się z obchodami Bożego Ciała, a jednak...
Jak informuje Ewa Wysocka, barcelońska korespondentka Polskiego Radia, w Hiszpanii istnieje 12 fiest ogólnonarodowych, kiedy wszyscy mają wolne i przynajmniej 17 fiest regionalnych – po jednej na region. Trzeba doliczyć do tego fiesty lokalne - w Hiszpanii istnieje 8012 miast i wsi, każde z nich ma zaś swoje święto. Ale fiesty obywają się także w poszczególnych dzielnicach czy nawet na konkretnych ulicach... Te najsłynniejsze przyciągają setki tysięcy turystów z całego świata. Należą do nich m.in. Sanfermines w Pampelunie, podczas której dochodzi do wyścigów z bykami i Tomatina obywająca się w Buñol, podczas której mieszkańcy i przybywający coraz liczniej turyści obrzucają się tonami pomidorów.