Coetzee wymierza policzek współczesnemu światu
2012-07-11, 13:07 | aktualizacja 2012-07-11, 14:07
– Współczesna kultura staje po stronie młodości, piękna. Tymczasem bohaterami opery "Slow Man” na podstawie powieści J.M. Coetzee są ludzie starzy, okaleczeni, tacy w ogóle do niczego – antybohaterowie współczesnego świata – mówiła Barbara Marcinik, gospodarz "Klubu Trójki".
Posłuchaj
Maja Kleczewska, reżyser "Powolnego człowieka”, podkreśliła, że John Maxwell Coetzee bezlitośnie mówi o naszym stosunku do starości. Jej zdaniem starszym ludziom mamy do zaoferowania troskę, opiekę, ale już odmawiamy im prawa do miłości. – Oni pragną miłości z całą fizycznością, namiętnością, a to wydaje nam się w ogóle niestosowne – zaznaczyła.
Reżyser tłumaczyła oszczędna warstwę inscenizacyjną opery tym, że sam noblista jest minimalistą. – Miałam wrażenie, że przeładowanie inscenizacyjne może bardzo przeszkodzić Coetzee. Myślę, że on jest kliniczny, tnie skalpelem ciało, jakąś tkanką wrażliwą wewnątrz człowieka, natomiast nie jest barokowy, efektowny (na pierwszy rzut oka). Jest chłodny i trudny. Ogląda wszystko pod mikroskopem – argumentowała. Maja Kleczewska opowiadała, że wolała się skupić na relacjach międzyludzkich w spektaklu niż na pomysłach inscenizacyjnych.
Proza Coetzee do teatru była wprowadzana już wcześniej, m.in. przez Krzysztofa Warlikowskiego, który wykorzystał fragmenty utworów noblisty w "(A)pollonii”, "Końcu” i "Opowieściach Afrykańskich wg Szekspira”. Piotr Gruszczyński, dramaturg Nowego Teatru Krzysztofa Warlikowskiego, tłumaczył w "Klubie Trójki” szczególne przywiązanie do tego autora. Wyjaśnił, że bardzo interesujące w twórczości Coetzee jest to, że bohaterowie jego książek są ludźmi, którzy spadają na całkowity margines życia. – Większość z nich ma normalne czy nawet atrakcyjne życie, zajmuje dobrą pozycję społeczną. Natomiast dotyka ich starość, choroba, śmierć kogoś bliskiego. Nagle, znienacka, ziemia osuwa im się spod nóg i znajdują się w sytuacji granicznej. Tak naprawdę ten moment jest w jakimś sensie początkiem ich życia. To jest bardzo dziwne, że te rzeczy, które im się przytrafiały wcześniej tracą znaczenie, istotne jest, jak się odnajdują będąc w pewnym sensie pod ścianą – mówił dramaturg.
Opera "Slow Man" miała swoją prapremierę na tegorocznym Malta Festival w Poznaniu.
Na "Klub Trójki" zapraszamy od poniedziałku do czwartku o godz. 21.05.
(pg)