Czy Teatr Polski jest "antypolski"?
- Prowadzę w teatrze politykę rozmawiania o skomplikowanych sprawach, wkładania przysłowiowego kija w mrowisko. Kija, którym mnie teraz chcą okładać po głowie - mówi dyrektor Teatru Polskiego w Bielsku-Białej Robert Talarczyk, któremu PiS zarzuca "antypolskie spektakle".
Zdjęcie ze spektaklu "Miłość w Konigshutte"
Foto: fot. Archiwum Teatru Polskiego w Bielsku-Białej
Historia Śląska, jak też wojenne oraz powojenne losy Ślązaków zawsze budzą kontrowersje i niechętnie o nich rozmawiamy. W Bielsku-Białej świetnym dodowem na to stała się ostatnio premiera sztuki Ingmara Villqista "Miłość w Konigshutte"
Historia miłości śląskiego lekarza i Polki, osadzona w powojennym Górnym Śląsku, porusza też temat ubeckiego Obozu Zgoda w Świętochłowicach. Przez kilka miesięcy 1945 roku byli do niego kierowani obywatele polscy pochodzący ze Śląska, oskarżani m.in. o podpisanie Volkslisty lub o "niechęć do komunistycznej władzy". - Chodziło o to by pokazać dramat Ślązaków przetrzymywanych w tym obozie. A na trzecim miejscu pod względem liczby osób tam wywiezionych był powiat bielski - tłumaczy dyrektor Talarczyk.
Stanisław Pięta, poseł PiS z Bielska-Białej uważa, że jego regionu temat nie dotyczy i spektakl powinien być realizowany na Śląsku. - Słyszałem, że to po prostu szmira pod względem artystycznym. Nie widziałem przedstawienia i powiedzmy, że średnio mnie ono interesuje. Opieram się na opiniach osób, do których mam zaufanie - wypowiada się w reportażu Doroty Bonieckiej-Górny "Wojna polsko-polska". Różne grupy społeczne i politycy oburzają się, że przedstawienie jest głosem poparcia dla Ruchu Autonomii Śląskiej, że jest antypolskie.
A co o spektaklu sądzą Ślązacy, którzy są także wśród aktorów? I czy ma on coś wspólnego z Ruchem Autonomii Śląska? Jakie zarzuty poseł Prawa i Sprawiedliwości stawia bielskiemu teatrowi? Dowiesz się słuchając całego reportażu, w którym wypowiadali się także: aktorka Grażyna Bułka, prezydent Bielska-Białej Jacek Krywult i prof. Zygmunt Woźniczka.