Trudny film o miłości

"Ewa" to opowieść o żonach śląskich górników, które wysokie bezrobocie i bieda stawiają w sytuacji dramatycznych wyborów. Film można jednak potraktować uniwersalnie.

Trudny film o miłości

Kadr z filmu "Ewa" w reżyserii Adama Sikory i Ingmara Villqista.

Foto: mat.pras.

"Trójkowo, filmowo" - o najnowszym filmie "Ewa" opowiadają Joanna Sawicka i Dominika Druch z firmy "Spectator".
+
Dodaj do playlisty
+

Na ekranach kin pojawi się już po wakacjach - 23 września. Dramat, w reżyserii Adama Sikory i Ingmara Villqista oparty jest na prawdziwych wydarzeniach. Opowiada historię Gizy, żony górnika, która po tym, gdy on traci pracę, sama musi utrzymać rodzinę.

Sikora i znany dramaturg Ingmar Villqist już wcześniej współpracowali ze sobą przy spektaklu telewizyjnym "Helmucik". Obaj pochodzą ze Śląska, dlatego zdecydowali się opowiedzieć o problemie, który coraz częściej dotyczy kobiet w tym regionie.

- "Ewa" to historia prawdziwej miłości, tak prawdziwej, że trudno w nią uwierzyć. Poruszający film o silnych relacjach emocjonalnych między kobietą i mężczyzną, którzy muszą żyć normalnie w nienormalnych warunkach - czytamy w materiałach promujących film.
Joanna Sawicka z firmy dystrybucyjnej "Spectator" dodaje, że to także historia kobiety, która w wyniku dotkliwej biedy, staje przed dylematem etycznym i  podejmuje się walki o byt rodziny i godne życie.
Przykładna matka i żona zaczyna pracę jako sprzątaczką w agencji towarzyskiej, potem zostaje barmanką, a na końcu, pod groźbą utraty pracy, staje się prostytutką.

- Film jest bardzo śląski, ale chcielibyśmy mówić o nim w uniwersalnym wymiarze. Aktorzy używają gwary śląskiej i zastanawiamy się nad dodaniem napisów w języku polskim - stwierdziła w "Trójkowo, filmowo".

Film jest pretekstem do analizy relacji międzyludzkich, więzi rodzinnych i tradycyjnych wartości. 

Mimo tego, że jest to trudny obraz, daje nadzieję, że nawet w obliczu nieszczęścia, ludzie nie upadają do końca, zachowują resztki swojej godności.

 

 

"Prawdziwa miłość", "Miss Kicki" czy "Wspaniała i kochana przez wszystkich" - to przykłady innych filmów za dystrybucję, których odpowiada "Spectator".

To młoda firma działająca na polskim rynku, która zajmuje się głównie dystrybucją kina artystycznego, czyli filmów które nie mają szans na pojawienie się na dużym ekranie. Firma wyławia tytuły, które przegrywają z filmami z większym budżetem finansowym, zapleczem komercyjnym i nie miałyby szans na  regularną i dużą dystrybucję.

- Głównym założeniem naszej firmy jest popularyzacja ambitnego, festiwalowego kina europejskiego, w tym polskiego, ale bardzo chcemy także wspierać młodych twórców  - powiedziała Dominika Druch.

- Jako pierwsi chcemy do filmów fabularnych dołączać krótkie metraże, by widz miał możliwość zapoznania się z filmami młodych reżyserów, które osobno nie mają szans trafić do regularnej dystrybucji  - dodała w audycji "Trójkowo, filmowo".

Prezesem jest Marek Poznerowicz, który przez wiele lat pomagał studentom naświetlać ich filmy.

- W momencie gdy założyliśmy firmę, nie chcieliśmy odchodzić od tej idei. Postanowiliśmy dalej wspierać młodych twórców, bo większość ich filmów trafia do szuflady i nie pojawiają się nigdy na dużym ekranie - wyjaśniła Joanna Sawicka.

 

(aw)