W Wiosce Dziecięcej jak w rodzinie
2011-05-31, 05:05 | aktualizacja 2011-05-31, 05:05
Agnieszka i Artur Mańczakowie postanowili całkowicie zaangażować się w pomoc najmłodszym i zamieszkać w siedleckiej Wiosce Dziecięcej. Teraz wraz z grupą siedmiu podopiecznych tworzą dużą i szczęśliwą rodzinę.
Posłuchaj
Artur Mańczak, były doradca finansowy do Wioski pierwszy raz trafił dzięki swojej koleżance, tutejszej "mamie". Bardzo chciał zaangażować się w pomoc dzieciom. Jednak jak sam podkreśla, trudno mężczyźnie zostać "samotnym tatą".
Po latach chęć wsparcia idei Wiosek Dziecięcych nadal mu towarzyszyła. Wtedy poznał Agnieszkę. Razem postanowili zaopiekować się kilkorgiem wychowanków.
- Poszliśmy wspólne na studia podyplomowe z resocjalizacji i profilaktyki społecznej – wspomina.
Agnieszka, obecnie żona Artura przyznaje, że wraz z małżonkiem chcieli na początku stworzyć rodzinę zastępczą w mieście, w którym mieszkali. – Niestety prezydent miasta nie był tym zainteresowany i nikt nie chciał dać nam odpowiedniego lokalu – mówi bohaterka reportażu.
Małżeństwo postanowiło więc dołączyć do Wioski Dziecięcej w Siedlcach. Tam para otrzymała jeden z dwunastu domków. - Na początku myśleliśmy o stworzeniu własnej rodziny, ale doszliśmy do wniosku, że jesteśmy już w takim wieku, że raczej mamy małe szanse. Jednak nie chcieliśmy rezygnować zupełnie z tych planów – tłumaczy Artur.
Bohaterowie reportażu dzieci, które później do nich trafiły mieli okazję poznać jeszcze w domu dziecka. Pod opiekę powierzono im siedmioro wychowanków – dwa rodzeństwa.
Początki tej wielkiej rodziny były jednak trudne. Artur wspomina, że podczas pierwszych dwóch tygodni wspólnego mieszkania nie mógł znieść wszechobecnego hałasu i marzył o ucieczce w jakieś spokojne miejsce. Później jednak zachowanie podopiecznych uległo zmianie. Aneta uważa, że dzieci instynktownie wyczuły rozterki jej męża.
Mańczakowie są bardzo ciepłymi i oddanymi rodzicami, ale w ich domu panują ściśle określone reguły, które mali mieszkańcy muszą przestrzegać. - Nie tolerują formy na "ty". Jesteśmy po to, żeby te dzieci wychować i wspomagać. Nie jesteśmy partnerami i nigdy nimi nie będziemy, ze względu na różnicę wieku – przyznaje Artur.
Jego żona dodaje, że to co oboje robią w siedleckiej wiosce dziecięcej nie jest równoważne z wychowywaniem dzieci w rodzinie biologicznej. - Mama biologiczna często zgadza się praktycznie na wszystko, ona swojemu dziecku potrafi wiele wybaczyć. Natomiast my jako wychowawcy czasami musimy powiedzieć stop.
Ich podopieczni pochodzą z trudnych środowisk, dlatego początkowo stwarzali pewne kłopoty. Niektóre dzieci nie były na przykład przyzwyczajone do chodzenia do szkoły, z kolei te, które tam uczęszczały nie miały nawyku odrabiania lekcji. Teraz jednak współpraca Mańczaków z ich wychowankami układa się znakomicie.
Jan Michalik, dyrektor Wioski Dziecięcej w Siedlcach, w której aktualnie przebywa około 90 dzieci tłumaczy, że działalność tej wspólnoty sprowadza się do opieki nad młodymi mieszkańcami, którzy wcześniej przebywali w domach dziecka. Do tej pory w Siedlcach małymi obywatelami wioski zajmowały się samotne kobiety – "mamy". Agnieszka i Artur Mańczakowie są tam pierwszym małżeństwem. - Jesteśmy zainteresowani, żeby jak najwięcej takich par do nas dołączyło – mówi Michalik.
Reportaż "Domek nr 5" przygotowała Patrycja Gruszyńska-Ruman.
Reportaży można słuchać na antenie Trójki od poniedziałku do czwartku o 18.15. Zapraszamy.
Naszych reportaży mogą Państwo również słuchać na stronie internetowej Studia Reportażu i Dokumentu.
Zapraszamy też na naszą stronę na Facebooku!
(dmc)