O przemocy w domach dobrych i złych i o filmie "Dom dobry" w "Klubie Trójki"

Prawie 20 lat po kampanii "Bo zupa była za słona" o przemocy domowej znów jest głośno. Czy dalej bagatelizujemy to zjawisko? Co czują ofiary? Czy film Wojciecha Smarzowskiego pt. "Dom dobry" wpłynie na zmianę postaw społecznych wobec przemocy i osób, które jej doświadczają. Rozmowa w "Klubie Trójki".

O przemocy w domach dobrych i złych i o filmie "Dom dobry" w "Klubie Trójki"

Agata Turkot w roli Gośki.

Foto: Dom dobry/Warner Bros./Mat.prasowe

Gośćmi audycji Pauliny Wilk w "Klubie Trójki" byli: reżyser filmu "Dom Dobry” Wojciech Smarzowski, Renata Durda - członkini Zespołu Monitorującego ds. Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie przy ministrze pracy i polityki społecznej (trzecia kadencja), ekspertka w Radzie do Spraw Pokrzywdzonych Przestępstwem powołanej przez Ministra Sprawiedliwości (2009-2015), społeczna doradczyni Rzecznika Praw Dziecka (w latach 2010-2018). Przez kilkanaście lat kierowała Ogólnopolskim Pogotowiem dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia IPZ". A także Jacek Hołub - były dziennikarz Gazety Wyborczej, reporter, autor wielu książek, m.in.: "Beze mnie jesteś nikim. Przemoc w polskich domach".

Posłuchaj audycji Trójki:

Pandemia punktem zwrotnym

Zamknięcie ludzi w domach okazało się punktem zwrotnym dla Wojciecha Smarzowskiego, kontekstem do opowieści o przemocy, która dzieje się za drzwiami. Książka Jacka Hołuba pt. "Beze mnie jesteś nikim. Przemoc w polskich domach" ukazała się w 2021 roku - w środku pandemii. - Ten okres był bardzo trudny dla osób doświadczających przemocy, bo z powodu izolacji znalazły się w czterech ścianach razem ze swoimi oprawcami - tłumaczy Jacek Hołub. Trudno im było wezwać policję, czy zaalarmować organizacje pomocowe, że są krzywdzone i potrzebują pomocy. - Sięgano po różnego rodzaju triki, żeby to obejść. Np. był taki sklep wirtualny, w którym kobieta mogła zamówić kosmetyk. Sygnał o tym, że go zamawia był sygnałem, że znalazła się w sytuacji podbramkowej i potrzebuje pomocy - wyjaśnia dziennikarz.

W filmie "Dom dobry" takim gestem jest zgięty kciuk nakryty dłonią - międzynarodowy znak oznaczający "Pomóż mi". Nie dla wszystkich jest on jednak czytelny. Zdaniem Jacka Hołuba w Polsce brakuje psychoedukacji w zakresie pokazywania swoich potrzeb, ale także uważności i czytania między wierszami, które pozwalałyby dostrzec wysyłane przez ofiarę przemocy sygnały.

- Ubolewam, że edukacja zdrowotna nie jest obowiązkowa w szkołach, ponieważ dzięki niej dzieci dowiedziałyby się i potrafiły odróżnić, co jest konfliktem a co jest przemocą. Po jakie narzędzia sięgać i gdzie szukać pomocy, gdy dzieje im się krzywda albo ich najbliższym, a także co to jest zły dotyk - podkreśla autor i dodaje, że jego zdaniem ta wiedza jest znacznie przydatniejsza od informacji o rozwoju pantofelka.

"Dobry dom" - to przesada. Czy na pewno?

- Myślę, że syndrom szeroko zamkniętych oczu wciąż dotyczy polskiego społeczeństwa. Nie chcemy widzieć rzeczy, które są niewygodne, budzą nasz dyskomfort. Nie chcemy widzieć rzeczy, które być może w nas samych budzą bardzo bolesne wspomnienia. Dla ochrony samych siebie ludzie odrzucają wiele sytuacji, mówiąc że to przesadzone. A tak nie jest - mówi Renata Durda i podkreśla, że skala przemocy w Polsce jest taka, że jeszcze następne pokolenia będą miały pełne ręce roboty.

- Obraz Smarzowskiego zdał test popcornu. Od jakiegoś momentu filmu ludzie nie byli w stanie po niego sięgać i wychodzili z seansu z pełnymi pudełkami - opowiada. - Ten film niesłychanie dobrze edukuje na temat tego, w jaki sposób osoby doznające przemocy przeżywają tę przemoc. Doskonale widać w nim te cykle, że jest przemoc a później jest okres tak zwanego miodowego miesiąca, czyli jest dobrze, co znowu zatrzymuje osobę doznającą przemocy. Pokazuje, jak długo sama bohaterka minimalizuje tę przemoc. Dopiero z czasem to odczuwanie i przypominanie sobie o różnych zdarzeniach pokazuje, że one były bardzo mocne - przyznaje ekspertka. - Słyszę to od osób, które doznały przemocy w swoim życiu, że w tym filmie nie ma ani krzty przesady - podkreśla i dodaje, że dyskusje o tym problemie toczące się obecnie w przestrzeni publicznej, są dla niej nowością. Dotychczas to ona inicjowała rozmowy na ten temat.

Przemoc może dotknąć każdego

Obecność przemocy w rodzinie nie zależy od zamożności jej członków, ich wykształcenia czy doświadczenia wyniesionego z dzieciństwa. Może zdarzyć się w każdym domu. - Film tym różni się od książki, że ja miałem większą przestrzeń na to, żeby pokazać tło, przedstawić, porozmawiać, przytoczyć wypowiedzi ekspertów. Nakreślić mechanizm przemocy. Przedstawić nie tylko przemoc fizyczną, ale także psychiczną, gaslighting, przemoc wobec dzieci, również wobec mężczyzn - mówi Jacek Hołub. - To jest w mojej książce chyba jedna z pierwszych przedstawionych w ten sposób relacji, w której osobą przemocową jest kobieta. To wszystko dzieje się również w - wydawałoby się - dobrym domu, w wielkim mieście. To osoby świetnie wykształcone, a dzieją się tam rzeczy niewyobrażalne - przypomina autor. Dodaje także, że wielokrotnie spotkał się z reakcjami czytelniczek, które dzięki lekturze jego książki uświadomiły sobie, że doznają przemocy. - Tym najstraszniejszym elementem przemocy psychicznej jest być może to, że bardzo często osoby, które jej doświadczają, nie zdają sobie z tego sprawy - podkreśla.

Zdaniem Renaty Durdy doświadczenie dobrego domu, dobrej miłości od rodziców nie zawsze zabezpiecza nas przed znalezieniem się w związku, w którym jest przemoc. - Wychowanie się w domu, w którym dziecko jest kochane i chciane, czuje swoją moc, jest zasobem na dorosłe życie. Znamy relacje bezpieczne i w związku z tym jest większa szansa na to, że szybciej poczujemy, że coś jest dla nas złe - tłumaczy ekspertka. Przyznaje jednak, że z jej doświadczenia wynika, że przemocy w związkach doświadczają zarówno kobiety z kochających, jak i złych, domów. - Osoby, które nie doświadczyły przemocy wcześniej w życiu, często są w totalnym zaskoczeniu. W ogóle nie rozumieją tego, co się dzieje. Mówią: przecież to niemożliwe, żeby ktoś deklarował, że mnie kocha i traktował mnie w ten sposób, jeśli na to nie zasłużyłam. Jeśli spotykają mnie złe rzeczy, być może ja jestem złą osobą - przytacza przykład. - Bycie w dobrej rodzinie może być czynnikiem chroniącym, ale też może być czynnikiem, który wprowadza taki rodzaj dysonansu poznawczego, że nie wiemy potem o co chodzi, gdy spotykamy się z przemocą - dodaje specjalistka.

Osoby wychowane w złych domach z kolei często nie mają jak odejść z przemocowego związku, bo nie mają dokąd iść. - Nie mają tego zasobu w postaci własnego, bezpiecznego, rodzinnego domu, do którego można się zwrócić o pomoc, czy jakieś zapewnienie bezpieczeństwa - przyznaje ekspertka.

Pozytywne skutki trudnych historii

Renata Durda widzi co najmniej kilka pozytywnych scenariuszy konfrontacji z tematem podjętym w filmie. - Po pierwsze, że osoby, które doznawały przemocy albo jej doznają, zwrócą się po pomoc. Naprawdę bardzo wiele osób, które wychodzą z kina mówi - nie wiedziałem, że w Polsce istnieją takie miejsca, w których osoby doznające przemocy mogą poszukać schronienia - przyznaje specjalistka i podkreśla, że nawet jeśli nie zapamiętali tych miejsc z filmu, to sięgną do internetu i znajdą adresy i telefony tych instytucji.

Drugim aspektem, na który zwraca uwagę specjalistka jest nauka mówienia o przemocy. - Wszystko, co wyciągamy z szafy, spod dywanu, co jest wietrzone jest lepsze niż to co leży w szafie, pod dywanem - zatęchłe, objęte milczeniem. Ludzie nie wiedzą jak o tym rozmawiać, bo przecież w towarzystwie o takich brzydkich tematach się nie rozmawia - dodaje.

Ekspertka ma też nadzieję, że polskie władze, które odpowiadają za poziom wyszkolenia policji, prokuratorów, sędziów, służb pomocowych i za ich koordynację zauważą, że w Polsce brakuje nowoczesnego systemu przeciwdziałania przemocy. - Takiego, który zapewnia system monitorowania losów rodziny, losów dziecka, system współpracy między służbami - wymienia i przypomina, że dziś każda służba ma swoje wewnętrzne przepisy, co utrudnia współpracę.

Przemoc się zmienia

- Pamiętam moment, w którym wchodziła w życie po raz pierwszy w Polsce ustawa o przeciwdziałaniu przemocy - jeszcze kiedyś w rodzinie, obecnie przemocy domowej. To było dokładnie 20 lat temu - przypomina Renata Durda. - Pracując wtedy nad treścią tej ustawy, do głowy nam nie przyszło, że trzeba będzie tam wpisać cyberprzemoc. Wydawało się, że to jest takie zjawisko, które ewentualnie dotyczy tylko internautów. Tymczasem rozwój technologii pokazuje, że formy przemocy się uwspółcześniają i są coraz nowsze - opowiada ekspertka.

Zwraca także uwagę na problem braku wsparcia dla osób, które na co dzień pracują z osobami doświadczającymi przemocy. Ono jest niezbędne. Często "pomagacze" czują się tą przemocą wypaleni. - To straszne, jak się obcuje na co dzień z taką krzywdą, która na dokładkę daje duże poczucie bezradności - bo ofiary tkwią w takim poczuciu bezradności co przenosi się tez na "pomagaczy" - podkreśla i dodaje, że ciężko się od tego oderwać. - Ludzie mówią: albo się wypalimy, albo musimy się trochę znieczulić - co zresztą widać po bohaterach filmu. Wśród "pomagaczy" są osoby, które same doświadczają przemocy a jednocześnie muszą się tym zawodowo zajmować - przyznaje. - Bez takiego wsparcia superwizyjnego, dbania o własne emocje, o to żeby być empatycznym, ale tez nie dać się pochłonąć, ten system nigdy się nie poprawi - mówi specjalistka.

Dodaje jednak, że zauważa pewna zmianę. Prawie 20 lat temu, gdy weszła kampania "bo zupa była za słona", część jej odbiorców mówiła, że organizatorzy kalają dobre imię polskiej rodziny, że kampania jest niepotrzebna i zakłamuje rzeczywistość. Dziś takiej dyskusji nie ma.

Magdalena Hejna