Kiedy hit rodzi się w bólach, czyli "Pride (In the Name of Love)" od U2
"Pride (In the Name of Love)" to hitowa piosenka U2, stworzona ku pamięci pastora Martina Luthera Kinga. Bono wraz z kolegami spędzili jednak bardzo dużo czasu, by doprowadzić projekt do końca - o czym opowiedział Kuba Ambrożewski w audycji "Piosenka do Wyjaśnienia".
U2 w "Piosence do Wyjaśnienia"
Foto: Doug Peters/EMPICS Entertainment/EAST NEWS
Czasami wielkie przeboje potrzebują wielu miesięcy, by w pełni wybrzmieć. Tak było z utworem "Pride (In the Name of Love)" grupy U2, który powstawał długo i w bólach. Historię piosenki inspirowanej postacią Martina Luthera Kinga oraz jej wyjątkowo długiego procesu twórczego przedstawił Kuba Ambrożewski w audycji "Piosenka do Wyjaśnienia".
Hit U2 o Martinie Lutherze Kingu
- Brawurowy hymn walki o prawa człowieka i walki w studiu o efekt końcowy. 4 kwietnia 1968 roku, o godzinie 17:05 ginie pastor Martin Luther King – lider ruchów antyrasistowskich i laureat pokojowej Nagrody Nobla. Jak ustala później sąd, sprawcą jest James Earl Ray, uciekinier z więzienia, przestępca i rasista. 15 lat później, 21 maja 1983 roku irlandzki zespół U2 przybywa do Chicago w celu promowania swojego trzeciego albumu "War". To właśnie na nim znajdują się pierwsze polityczne piosenki zespołu - "Sunday Bloody Sunday", odnoszące się do sytuacji w ojczyźnie grupy, oraz "New Year’s Day", zainspirowany historią Solidarności i jej lidera - Lecha Wałęsy. Tego dnia przed koncertem zespół odwiedza Muzeum Pokoju w Chicago; szczególnie poruszony obiekt opuszcza wokalista Bono. Jeden z obrazów, nawiązujący do bombardowań Hiroszimy i Nagasaki, daje tytuł albumowi "The Unforgettable Fire". Kompozycje grupy jeszcze mocniej orbitują wokół tematów wolności, równości i praw człowieka - wspomina Kuba Ambrożewski.
Wizyta w Chicago kończy się pomysłem na piosenkę, która z utworu krytycznego względem Ronalda Reagana zmienia się w hymn ku czci Martina Luthera Kinga
- W tym samym czasie Bono studiuje biografię Martina Luthera Kinga. Gdy w listopadzie tego roku U2 podczas próby dźwięku na Hawajach wymyślają "Pride…", pierwsza wersja tekstu zawiera krytykę prezydenta Ronalda Reagana. Wkrótce jednak wokalista zmienia zdanie i piosenka wypełnia się odniesieniami do legendarnego pastora - nie zawsze precyzyjnymi. Bono śpiewa o "poranku 4 kwietnia", choć wiadomo, że King zginął po południu - przypomina prowadzący audycję.
Posłuchaj audycji Trójki:
- O muzyce, rodzinie i nowej książce. Koncert i rozmowa z Pospieszalskimi
- "Wróciliśmy do podstaw". Franz Ferdinand w Trójce o nowej płycie
Zespół walczył o piosenkę miesiącami
Jak opowiada Kuba Ambrożewski, prace nad utworem ciągnęły się długo, a efekt końcowy okupiony był ogromną determinacją.
- Piosenka powstaje przez wiele miesięcy – zespołowi nie udaje się ukończyć jej podczas pierwszych sesji w zamku Slane. W Dublinie producent Brian Eno nakazuje okrojenie kompozycji do niezbędnego minimum i rozpoczęcie pracy od nowa. Drugi z producentów, Daniel Lanois, żąda ustawienia w studiu ściany z betonowych bloczków, by wydobyć potężne brzmienie perkusji Larry’ego Mullena. Lanois porówna to brzmienie później do karabinu maszynowego. Smaczkiem pozostaje udział piątej osoby w nagraniach: chórki zaśpiewała Chrissie Hynde, wokalistka The Pretenders - puentuje Ambrożewski.
Mateusz Wysokiński