Między klasyką i nowoczesnością. Maciej Sondij w Trójce o nowej płycie
- Można powiedzieć właściwie, że to moja gitarowa wizytówka. Chociaż nie miałem na celu aby pokazać swoje najlepsze strony w kontekście relacji z instrumentem - przyznaje Maciej Sondij. W rozmowie z Maciejem Jankowskim muzyk opowiedział o swoim debiutanckim krążku, który wydał jako Master Stone.
Kadr z teledysku do piosenki "GRATEFUL, ALIVE"
Foto: YouTube/Master Stone - GRATEFUL, ALIVE/PUnityTV/screen
Do tej pory gość audycji "Tu Myśliwiecka 3/5/7" dał się poznać za sprawą projektów Beluga Stone czy P. Unity. Teraz jednak, pod szyldem Master Stone, postanowił też stworzyć solowy materiał. Efektem jego pracy jest płyta "BANG'A'LONG", która ukazała się w sierpniu tego roku. Na wydawnictwie znajdziemy jedenaście piosenek; całość to zbiór instrumentalnych kompozycji, w których pierwsze skrzypce grają gitara i psychodeliczny klimat.
Posłuchaj audycji Trójki:
- O muzyce, rodzinie i nowej książce. Koncert i rozmowa z Pospieszalskimi
- "Wróciliśmy do podstaw". Franz Ferdinand w Trójce o nowej płycie
Master Stone i jego gitarowa wizytówka
Jak przyznaje Maciej Sondij w rozmowie z Maciejem Jankowskim, "BANG'A'LONG" jest na pewien sposób jego gitarową wizytówką, choć nie taki był plan na to wydawnictwo. - Tak się wydarzyło, że to jedyny właściwie instrument, który obsługuję w jakimś sprawnym trybie. Jego też używam do komponowania, robienia bitów i do wszystkiego; trochę więc tak wyszło - opowiada Master Stone.
Celowym zabiegiem w trakcie prac nad albumem było jednak zebranie inspiracji artysty z ostatnich lat. - Myślę, że przemyciłem na tę płytę bardzo skondensowaną ilość inspiracji - ocenia Maciej Sondij. - Część z tych rzeczy powstała wiele lat temu, część właściwie dość niedawno. Mimo to zachowany jest, myślę, jakiś wspólny trzon i naturalny przepływ - dodaje.
Skondensowany zestaw inspiracji
- Soulowa i funkowa muzyka zawsze była gdzieś u podstaw mojej tożsamości muzycznej. Natomiast z wiekiem zacząłem też odpływać w starszą muzykę; mówię tutaj o muzyce gitarowej, z którą byłem na bakier przez wiele lat. Taka stricte gitarowa, wirtuozerska muzyka nigdy nie była moją ulubioną; wydaje mi się, że bliżej mi było do piosenki i podejścia "mniej znaczy więcej", tak też grałem na instrumencie. Ale ewolucja sprawia, że zaczyna się dostrzegać nowe wyjścia z sytuacji - kontynuuje Master Stone. - Na pewno bardzo związałem się z psychodeliczno-rockową, hipisiarską muzyką, która ma swoje podstawy w końcówce lat 60. Chciałem przemycić trochę takich nastrojów w zmodernizowanej formie - zaznacza gość radiowej Trójki.
Ze względu na inspiracje artysta nazywa więc swój solowy album "szpagatem pomiędzy muzyką starodawną i nowoczesną". - Nie każdy to pewnie słyszy, ale też są tam inspiracje takim fusion jazzem oraz modern jazzem w stylu Thundercata i ekipy, która jest wokół niego, bo jestem ich fanatykiem. Ale wszystko to jest przetłumaczone na mój język - opowiada Master Stone.
qch