Rozmowa z twórcami "1670". "Sukcesu na taką skalę nie da się przewidzieć"

Dlaczego akurat 1670 rok stał się motywem przewodnim serialu? Co robić, gdy na planie wszyscy się śmieją? Co najbardziej zaskoczyło twórców i aktorów serialu "1670"? Opowiedzieli o tym Katarzynie Borowieckiej reżyserzy Maciej Buchwald i Kordian Kądziela, scenarzysta Jakub Rużyłło oraz aktorzy Kirył Pietruczuk i Dobromir Dymecki. 

Rozmowa z twórcami "1670". "Sukcesu na taką skalę nie da się przewidzieć"

Twórcy serialu "1670" rozmawiali z Katarzyną Borowiecką

Foto: Trójka/YouTube

Katarzyna Borowiecka rozmawiała z twórcami i aktorami serialu "1670" w audycji "Wszystko wszędzie teraz" w radiowej Trójce. Rozmowy można tez obejrzeć na trójkowym kanale w serwisie YouTube.

"Sukcesu na taką skalę nie da się przewidzieć"

To, że Maciej Buchwald będzie jednym z reżyserów serialu, nie było od początku oczywiste. - Jak dostałem scenariusz pięć lat temu, to pomyślałem sobie: fajny, faktycznie śmieszny, ale chyba nie będę tego robił, bo będę zaraz kręcił film. Gdybym tego nie zrobił, to byłaby najgłupsza decyzja w moim życiu - mówił Buchwald.

Kordian Kądziela, który też reżyserował "1670" powiedział, że "sukcesu na taką skalę nie da się przewidzieć". - Czasami to było wręcz surrealistyczne, jak nagle ludzie zaczęli mówić cytatami, nawet politycy - mówił.

Jakie cytaty wejdą do codziennego użycia tym razem? - Mam nadzieję, że ludzie będą się ze sobą witać "Moldova, moldova". My się tak witamy na planie - mówił Buchwald.

Scenarzysta serialu Jakub Rużyłło opowiedział z kolei, dlaczego padło na 1670 rok. - Chciałem, żeby akcja była osadzona w epoce powieści sienkiewiczowskich. To były niespokojne czasy i szukałem roku bez wojen. Chciałem, żeby w niespokojnym momencie historii znaleźć rok, który był względnie spokojny. Było ich zaledwie kilka w tamtym okresie - tłumaczył scenarzysta serialu Jakub Rużyłło.

Maciej Buchwald i Kordian Kądziela o ulubionych odcinkach

Rozmówcy Katarzyny Borowieckiej mówili, że co do zasady zgadzają się ze swoimi decyzjami i mają podobne poczucie humoru. Spór między reżyserami wyniknął jednak przy odcinku "Noc Kupały". Chodziło o żart z podtekstem seksualnym. Kądziela przyznał też, że to właśnie ten odcinek jest jego ulubionym. - Bardzo lubiłem w poprzednim sezonie motywy ludowo-taneczne. Bardzo się cieszę, że Kuba napisał taki odcinek, który tętni muzyką, tańcem. To był odcinek, który najbardziej chciałem zrobić - mówił o odcinku "Noc Kupały" Kądziela.

Maciej Buchwald wymienił z kolei dwa odcinki - pierwszy i ostatni. - W pierwszym odcinku mamy musical i wyjazd zagraniczny. Pojawiam się tam w sekwencji musicalowej, spadam z dachu i jestem przebijany widłami. Ten odcinek był kręcony w ośmiu lokalizacjach - mówił Buchwald.

W przeciwieństwie do pierwszego odcinka, ósmy, ostatni przedstawia wydarzenia z jednego miejsca w krótkim odstępie. - To było bardzo stresujące, bo wiedzieliśmy, że musimy mieć kontynuację pogodową przez tydzień kręcenia tego odcinka - mówił. 

Scenografię zrealizowano z dbałością o każdy szczegół. - Wszystkie rzeczy muszą być zrobione z materiałów, które były dostępne wtedy. Może powstać "smartfon", ale musi być zrobiony z płócien - mówił Buchwald. 

"Zostaliśmy memami, tego się chyba nikt nie spodziewał"

Katarzyna Borowiecka rozmawiała też z Dobromirem Dymecki - serialowym Bogdanem i Kiryłem Pietruczukiem - serialowym Maciejem. Aktorzy opowiedzieli między innymi o tym, co zaskoczyło ich po emisji pierwszego sezonu. - Zostaliśmy memami, tego się chyba nikt nie spodziewał. Mieliśmy takie przekonanie w trakcie zdjęć, że albo ten serial rozbije bank, albo kompletnie się nie przyjmie i nie będzie nic pomiędzy - mówił Pietruczuk.

- Zapamiętałem taki komentarz, że u kogoś w pracy zamiast radia, włączany jest nasz serial. To mnie zaskoczyło - powiedział Dymecki.

"Była jedna taka scena do nakręcenia i wtedy wszyscy się śmiali"

- Bogdan przechodzi jedną z największych przemian - umył się, najadł i jest bogaty. (…) W związku z tym Bogdan szuka białogłowy i rusza na łowy - mówił odtwórca roli Bogdana. Dymecki przyznał, że w drugim sezonie była przestrzeń na "szarżę aktorską". - Bardzo przyjemne jest budowanie postaci, kiedy czuje się, że nie jest się w tym samemu. Mamy kostiumy, charakteryzację, scenografię i cały świat wytworzony. Wszyscy są w stu procentach zaangażowani - mówił aktor.

- Ekipa doszła do takiego poziomu perfekcji, że jak zaczyna się źle dziać między aktorami, czyli jak zaczynamy się śmiać, to aktorzy po prostu schodzą z planu. Szkoda tracić czas na to, żeby czekać, aż aktorzy się uspokoją - opowiadał Dymecki. - Była jedna taka scena do nakręcenia i wtedy naprawdę nikt już nie wytrzymał, wszyscy się śmiali. Mimo tego chaosu Kirył zagrał pięknie i dramatycznie. Zyskał tym mój dożywotni szacunek - przyznał aktor.

- Większość scen z moim udziałem to sceny dramatyczne. Myślę, że więcej scen komediowych dostarczy kolejny sezon - zdradził serialowy Maciej.