Bartosz Bielenia: kocham wiersz, uwielbiam grać wierszem!
Teatr Telewizji w poniedziałek, 22 września, pokaże "Tartuffa" wg "Świętoszka" Moliera. Spektakl wyreżyserował Tadeusz Kabicz, który jest także autorem adaptacji. Piotr Radecki rozmawia z Bartoszem Bielenią, odtwórcą tytułowej roli.
Bartosz Bielenia i Magdalena Cielecka w spektaklu Teatru Telewizji "Tartuffe" wg "Świętoszka" Moliera, w reżyserii i adaptacji Tadeusza Kabicza.
Foto: TVP
Reżyser Tadeusz Kabicz zdecydował się przenieść akcję XVII-wiecznej sztuki do współczesności. Podkreśla tym samym uniwersalność sztuki Moliera, która po ponad 350 latach od premiery okazuje się wciąż zaskakująco aktualna. W obsadzie oprócz Bartosza Bieleni są m.in. Piotr Adamczyk, Magda Cielecka, Grażyna Szapołowska i Marcin Troński.
Piotr Radecki: W "Bożym ciele" zagrał pan młodego chłopaka, który udaje księdza, w "Tartuffie" jest Pan tytułowym Świętoszkiem, czyli właśnie księdzem. Następna będzie rola biskupa? A może kogoś jeszcze wyżej w hierarchii?
Bartosz Bielenia: (śmiech) A na końcu papież! Już z Piotrem Adamczykiem rozmawialiśmy a propos tego. I zgadaliśmy się, że może za parę lat przyjdzie czas na film o papieżu. Jeszcze chwilę musimy odpocząć, a potem, myślę że za dwie dekady, będzie jakiś film…
Co Pan poczuł, kiedy dostał propozycję zagrania tytułowej roli w "Tartuffie"? To w końcu absolutna klasyka: Molier, XVII wiek…
Od początku byłem bardzo podekscytowany tym pomysłem. Trochę miałem nadzieję, że będziemy robili to w kostiumie, że będziemy się bawili formą także w tym wymiarze. I muszę przyznać: byłem odrobinę zawiedziony, że zdecydowaliśmy się to uwspółcześnić, bo bardzo lubię bawić się kostiumami. Ale przede wszystkim ważne i ciekawe było zmierzyć się z komedią: dla mnie to nowość, gdyż rzadko zdarza mi się brać udział w takich projektach. Po drugie uwielbiam wiersz, kocham grać wierszem! Uwielbiam, kiedy klasyczny tekst jest pisany wierszem i świetnie się go uczę. Świetnie mi się to mówi i bardzo ciekawie tym gra.
"Tartuffe", czy też oryginalny "Świętoszek", jest napisany wierszem. Ale podać ten tekst tak, jakby był prozą, jest bardzo trudno.
Staraliśmy się nie podkreślać wiersza, co, jak myślę, się udało. Po pierwszych pięciu minutach wiersz znika, a później sztukę ogląda się po prostu jak film. To jest dla mnie bardzo ciekawe.
Bartosz Bielenia w spektaklu Teatru Telewizji "Tartuffe" wg "Świętoszka" Moliera, w reżyserii i adaptacji Tadeusza Kabicza. Zagrał Pan u boku m.in. Grażyny Szapołowskiej i Marcina Trońskiego…
Tak, to legendy, które były obecne w naszych domach, od których uczyliśmy się zawodu. Pani Grażyna przeraziła mnie na pierwszej próbie, znając na pamięć cały swój tekst. Miałem takie "O nie! Przyszedłem nieprzygotowany, ale będzie wstyd! To jest pierwsza próba i ja to mogę przeczytać, a ona przyszła i jedzie wszystko z pamięci! To koniec, wstyd." (śmiech). Potem okazało się, że nie byłem jedyny, emocje opadły i wszystko się rozeszło. Ale faktycznie, zrobiło to na mnie wrażenie.
To była pierwsza Pana przygoda z Teatrem Telewizji?
Robiłem jeszcze rejestrację spektaklu "Jaki człowiek jest, każdy widzi" z Nowego Teatru. Ale tak, to mój pierwszy "klasyczny" Teatr Telewizji. I bardzo się cieszę powrotem do tej formy.
I jakie są Pana wrażenia? Bo Teatr Telewizji to takie trochę dziwne połączenie teatru z filmem…
Zgadza się: to swoista forma. Oczywiście, można powiedzieć, że traci na tym, że jest bardzo mało czasu, są ograniczone środki. Zyskuje jednak na tym, że można robić bardzo dobre teksty, tak, jak myśmy mieli przyjemność. Myślę, że wyprodukowanie filmu "Świętoszek" wiązałoby się z ogromną produkcją, a tutaj mogliśmy po prostu zabawić się ciekawym, klasycznym materiałem. I jak się okazuje, da się to nakręcić w takim krótkim czasie, choć oczywiście, jak przy każdym projekcie, chciałoby się go mieć trochę więcej. Ale Molier wraca: to świetne, że będzie można go obejrzeć w całej Polsce.
TVP1, Teatr Telewizji "Tartuffe" wg "Świętoszka" Moliera, poniedziałek, 22 września, godz. 20:30.
Rozmawiał Piotr Radecki