Samozwańcze "patrole moralne" – to nowa forma przemocy rówieśniczej. Czy tylko?
Nielegalni "strażnicy moralności" pod pretekstem obrony wartości i ładu społecznego fotografują głównie nastolatki i młode kobiety, których wygląd – ich zdaniem – jest niewłaściwy i wymagający publicznego napiętnowania. Zdjęcia ofiar oraz linki do ich profili społecznościowych zamieszczane są bez ich zgody w grupach na social mediach, często z wulgarnymi komentarzami. Skąd bierze się to zjawisko i jakie mogą być jego skutki?
Łódź. Marsz Przeciwko Przemocy i Hejtowi w sieci. 4.04.2025.
Foto: Andrzej Zbraniecki/East News
- To bardzo szkodliwe społecznie zdarzenia, mające dla osób, które padły ofiarą patroli, poważne konsekwencje psychologiczne - mówi w rozmowie z Polskim Radiem Marta Wojtas, psycholożka, psychoterapeutka, koordynatorka Poradni Dziecko w Sieci Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę. - Widzę tu dwa rodzaje przemocy. Po pierwsze bezpośrednia - ktoś w odblaskowej kamizelce wybiera sobie osobę z tłumu, zbliża się do niej i znienacka ją fotografuje. A druga to publiczne napiętnowanie tej osoby w internecie - zaznacza specjalistka.
Hejt w sieci
Zdaniem Marty Wojtas pojawienie się samozwańczych "patroli moralnych" pokazuje jak ogromnym problemem jest zjawisko hejtu. Z badań wynika, że ponad 70 proc. młodych ludzi nie zgłasza swoich kłopotów w świecie cyfrowym rodzicom. - To pokazuje, że mamy małą skuteczność reagowania, co niestety daje duże pole do działania dla osób, które nie boją się podejmować takich szkodliwych działań. A tu powinna nam się zapalić czerwona lampka - stwierdza. Dodaje także, że niektórzy z pewnością ocenili tę sytuację w kategorii zabawy, wyzwania z internetu, czegoś co młodzi ludzie robią. - To niestety nieco zmiękcza charakter tego zjawiska. Nie sprawia to jednak, że staje się mniej szkodliwe lub bardziej bezpieczne - podkreśla psycholożka. Problemem jest też to, że wielu rodziców - jak wynika z badań - nie ma świadomości, co ich dzieci robią w świecie cyfrowym, a spędzają tam dużo czasu - średnio ponad 5,5 godziny dziennie.
Arkadiusz Michałowski, specjalista z zespołu dyżurnet.pl, monitorującego nielegalne treści w internecie, w "Klubie Trójki" zwraca uwagę, że charakter hejtu w sieci bardzo się zmienia. - Wcześniej mówiło się, że oprawca ma poczucie anonimowości i wynikającej z niej bezkarności. Obecnie hejt ma charakter lokalny. Dotyczy mniejszych społeczności - podkreśla. Z najnowszego raportu Państwowego Instytutu Badawczego NASK pt. "Agresja i przemoc seksualna w internecie" wynika, że sprawcami przemocy w sieci wg badanych są najczęściej koleżanki i koledzy ze szkoły - 24 proc. oraz znajomi - 23 proc.
Podwójna moralność
Zaskakujące, że członkami patroli są też dziewczyny. Co sprawia, że stają w obronie - ich zdaniem - zagrożonej przez swoje koleżanki obyczajowości? Marta Wojtas zwraca uwagę na to, że obecnie młodzi ludzie są bardzo zagubieni. - Z jednej strony chcą bronić zasad moralnych poprzez przemoc, która jest niemoralna - stwierdza. - Co może być motorem działania dla takich dziewczyn? Zastanowiłabym się, czy te dzieci rozumieją w czym biorą udział, bo być może nie zdają sobie sprawy, że swoim postępowaniem mogą kogoś skrzywdzić. Zdarza się, że u młodych ludzi w takich momentach brakuje empatii. Ekspertka dodaje także, że często tym, co sprawia że dzieci biorą udział w podobnych wyzwaniach, jest np. potrzeba akceptacji rówieśników, chęć przynależności do grupy.
Zdaniem Arkadiusza Michałowskiego powinniśmy pamiętać, że dla młodych osób nie ma podziału na świat realny i ten w sieci - to jedność. - Relacje dla nich są tak samo ważne i tutaj i tutaj - podkreśla.
Czy Polska czerpie inspiracje z Iranu?
- Takie zjawiska nie biorą się znikąd. Osoby, które wpadły na pomysł tego wyzwania, musiały skądś zaczerpnąć inspirację. Wiemy, że podobne patrole istnieją w innych kulturach - mówi psycholożka - To jest bardzo ciekawe, że bronimy się przed takimi rzeczami i bardzo ich u nas nie chcemy, a jednak wydarzyło się to na naszym podwórku.
Pewne punkty zbieżne między działalnością "patroli moralnych" a działaniami irańskiej policji obyczajowej Gaszt-e Erszad widzi także Karolina Cieślik -Jakubiak, iranistka, orientalistka, która była gościnią audycji Anny Kowalczyk "Klub Trójki". Jej zdaniem zazwyczaj nie da się zestawiać takich rzeczy, gdyż nie pozwala na to kontekst kulturowy, jednak w tym przypadku ta analogia nie jest pozbawiona sensu. - Pierwszym podobieństwem jest aspekt wolontaryzmu - podkreśla specjalistka. Drugim - brak jasno ustalonych kryteriów, co dokładnie podlega karze i co jest przekroczeniem zasad dobrego obyczaju. Jest to bowiem kwestia uznaniowa. Wiemy, że kobiety poruszające się w przestrzeni publicznej w Iranie muszą mieć zakryte włosy, że ich ubrania nie mogą być obcisłe i że muszą mieć na sobie rodzaj długiego płaszcza. - Ta uznaniowość powoduje jednak, że w zależności od tego, na kogo trafię idąc ulicą, będzie zależało czy zostanę zignorowana, dostanę upomnienie, czy trafię do więzienia - mówi. Trzecią zbieżnością jest udział kobiet w tym przedsięwzięciu. W irańskiej policji obyczajowej służą bowiem kobiety i nierzadko traktują inne kobiety w sposób dużo bardziej agresywny niż mężczyźni. Różnice, na ten moment, są jednak zasadnicze.
Rzeczniczka Praw Dziecka zaniepokojona doniesieniami
Rzeczniczka Praw Dziecka Monika Horna-Cieślak jest zaniepokojona informacjami o możliwych dramatycznych konsekwencjach tego typu działań – napisało biuro Rzecznika Praw Dziecka w komentarzu dla Polskiego Radia o działalności "Szon Patroli".
Jednocześnie poinformowało, że Rzeczniczka wystąpiła do menadżerów platform Meta i TikTok z prośbą o monitorowanie sytuacji i wszelkich przejawów tego zjawiska na platformach do nich należących oraz zachowanie wyjątkowej czujności wobec powstających profili i treści powiązanych z "Szon Patrol". Zaapelowała także o podejmowanie działań zapobiegawczych w sytuacjach, gdy treści te mogą prowadzić do stygmatyzacji, przemocy rówieśniczej lub prób samobójczych.
Zwróciła się również do Ministerstwa Sprawiedliwości oraz Ministerstwa Cyfryzacji o rozważenie wprowadzenia regulacji prawnych penalizujących hejt w sieci.
Magdalena Hejna