Uśmiechnięta przyjaciółka, która zmieniała świat. Wspominamy Katarzynę Stoparczyk

Wiecznie w biegu, czasem na miejscu na ostatnią chwilę. Ale zawsze przygotowana, uśmiechnięta; dla każdego miała czas. Do tego za każdym razem słuchała - dorosłych oraz dzieci - i poświęcała im całą swoją uwagę. "Zagadkowa Niedziela" tym razem poświęcona była Katarzynie Stoparczyk. Dziennikarkę i naszą przyjaciółkę wspominaliśmy także w audycji "Zapraszamy do Trójki".

Uśmiechnięta przyjaciółka, która zmieniała świat. Wspominamy Katarzynę Stoparczyk

Żegnamy Katarzynę Stoparczyk

Foto: Cezary Piwowarski/Polskie Radio

"Dzień dobry! Witam was bardzo serdecznie we wrześniu, a to oznacza, że wakacje za nami i właśnie wspólnie rozpoczynamy naszą nową zagadkową przygodę. Zgadza się?" - tymi słowami Katarzyna Stoparczyk witała się z młodymi i dorosłymi słuchaczami w "Zagadkowej Niedzieli", którą mieliśmy usłyszeć 7 września. Niestety do tego nie doszło. Dziennikarka i nasza redakcyjna przyjaciółka odeszła dwa dni wcześniej.

W radiowej Trójce z Katarzyną Stoparczyk spotykaliśmy się przez niemal ćwierć wieku. Tworzyła przy ul. Myśliwieckiej 3/5/7 między innymi audycje dla dzieci i młodzieży, które popularnością cieszyły się również wśród dorosłych. "Dzieci wiedzą lepiej", zainicjowany przez nią Radiowy Teatr Dziecięcy Polskiego Radia czy "Zagadkowa niedziela" pokazywały, że "kochane dzieciaczki" - jak sama mówiła - mają prawo do poważnej i uważnej rozmowy. Jednocześnie łączyła w audycjach edukację z rozrywką. Sama podkreślała, że rozmówców należy "wysłuchać do końca, nawet w milczeniu", traktując dialog jako fundamentalny element pracy dziennikarskiej.

Wiecznie uśmiechnięta

- Pamiętam moje pierwsze wrażenie o Kasi. Mieliśmy taką nieśmiałość, pewne obawy związane z pracą. Kasia przyszła może rok po nas; w niej tego w ogóle tego nie było. Ona tu weszła i doskonale wiedziała czego chce - opowiada Katarzyna Pruchnicka, dziennikarka związana do 2020 roku z Trójką, obecnie pracująca w Radiu 357. - Była jak burza, ale w najlepszym tego słowa znaczeniu. Miała zawsze tysiąc pomysłów i doskonale wiedziała, co chce robić, komu chce pomóc i o czym mówić głośno - dodaje.

Dziennikarka zaznacza jednocześnie, że w swoich rozmowach Katarzyna Stoparczyk tworzyła dzieciom atmosferę, by mówiły więcej i chętniej, o rzeczach ważnych. - Odkrywaliśmy tam dzieci; przypominały nam w tych rozmowach o najważniejszych rzeczach. Pamiętam, że miałam zrobić za nią kilka odcinków i doświadczyłam, jak wygląda ta praca. (...) Te nagrania trwały długo, potem jeszcze montaż. Wydaje się, że te odcinki to taki drobiazg; że to dzieje się samo. Natomiast to kosztowało dużo świetnej pracy Kasi - wspomina.

Uśmiech towarzyszył Katarzynie Stoparczyk również poza anteną. I walizki. - Była w kilku miejscach jednocześnie - tłumaczy Katarzyna Pruchnicka. - W jej pokoju zawsze było dużo energii, tej pozytywnej. Ona zawsze była uśmiechnięta - wspomina.

Przyjaciółka małych i dużych

- Uważam, że pani Kasia była dla mnie taką przyjaciółką jako dorosły. Mogłam jej powiedzieć jeżeli miałam problem albo źle się czułam. Pani Kasia była ze mną szczera; nie patrzyła na mnie jak na kogoś, kto nie ma doświadczenia, a słuchała; tak jak każdego innego dziecka, które chciało coś powiedzieć - wspomina Krysia, uczestniczka "Zagadkowej Niedzieli".

Pan Michał, który kilkukrotnie bywał gościem audycji i opowiadał o wystawach, dodaje z kolei, że Katarzyna Stoparczyk potrafiła w wyjątkowy sposób słuchać ludzi i otwierać ich w trakcie dyskusji. - Strasznie chciałbym opanować taką sztukę, bo ona przydaje się przez całe życie. (...) Myślę, że to coś trudnego do osiągnięcia. Brzmi bardzo prosto, ale nie znam wielu ludzi, którzy to potrafią. Ale miałem ogromne szczęście spotkać kogoś takiego - przyznaje.

Poza umiejętnością słuchania Katarzyna Stoparczyk potrafiła także zachęcać do działania. W ten sposób narodziły się na przykład koncerty dla najmłodszych, które dzieci de facto współtworzyły. - Kasia kiedyś pojawiła się na próbie u mnie w teatrze. Prosto z mostu przedstawiła swoją wizję. A ponieważ potrafiła angażować ludzi, zaangażowała również mnie. To było 14 lat temu i tak cały czas się toczyło - wspomina Dominika Kluźniak. - Dzieci nie siedziały na widowni; były na scenie z nami. W trakcie koncertów z każdą minutą zbliżały się do nas, ale nikt nie miał nic przeciwko temu - dodaje aktorka.

Po prostu rozmawiać

Wśród wspomnień pojawia się też myśl o tym, jak powiedzieć o odejściu dzieciom. - Myślę, że dzieci, gdyby to pytanie zadała im Kasia z całą swoją wrażliwością i mądrością, odpowiedziałyby "trzeba po prostu rozmawiać" - ocenia Teresa Jadczak-Szumiło z Polskiego Instytutu Traumy. - Poznałyśmy się wiele lat temu, jeszcze przy okazji akcji "Cała Polska czyta dzieciom". Z przyjemnością słuchałam jak rozmawia z dziećmi. Podziwiałam jej wrażliwość i uważność. Co było dla mnie istotne, to że traktowała serio to, co mówią dzieci; nie jest to takie oczywiste w świecie dorosłych - mówi.

- Dla dzieci to może być pierwsza informacja, że bliska i znana im osoba odchodzi. W sytuacji tak nagłej śmierci muszą sobie poradzić z szokiem i ze stratą. Muszą mieć czas na to, żeby ich organizm w jakiś sposób to przetworzył. Na pewno jest łatwiej kiedy jest druga osoba obok i mówi prawdę; nie ukrywa niczego i towarzyszy - wyjaśnia gościni audycji. - Dzieci tak jak my mają jakąś koncepcję na rozumienie śmierci. Ona coś dla nich oznacza. Dobrze by było, gdyby mogły o tym powiedzieć - dodaje.

Rozmawiać, nie mówić

- Janusz Korczak zaznaczał, że można rozmawiać z dziećmi. Nie trzeba tylko mówić do dzieci. Zarzucano mu, że ma świat idealny. Kasia pokazała, że jest możliwe - wspomina Marek Michalak, przewodniczący Międzynarodowego Stowarzyszenia im. Janusza Korczaka, kanclerz kapituły Orderu Uśmiechu oraz jeden z gości "Zagadkowej Niedzieli".

Rozmówca Michała Nogasia zwraca uwagę, że Katarzynę Stoparczyk wyróżniała autentyczna uważność wobec drugiego człowieka. - Myślę, że to ważne pojęcie. (...) To jest to, o czym mówili wychowankowie Janusza Korczaka, a było ich prawie 200 osób. Mówili, że kiedy rozmawiało się z nim to miało się poczucie, że jest się w tym momencie najważniejszym człowiekiem na świecie. (...) Kasia zdążyła powiedzieć to, co chciała. Każdy z nas usłyszał od niej więcej niż zasługiwał. Ona taka była: obserwowała ten świat - tłumaczy.

Przyjaciółka, która zmieniała świat

- Kaśka zmieniała świat. Rozmawiałam z nią jeszcze w czwartek (4 września); byłam pod wrażeniem ilości projektów, w jakie wchodziła - przyznaje Magda Stachowiak-Aleksandrowicz z Komitetu Ochrony Praw Dziecka. - Zawdzięczam jej ogromną ilość godzin. Bardzo ciężko mi się o tym mówi; nie mogę zrozumieć, że to czas przeszły. Straciłam po prostu przyjaciółkę, a Komitet stracił ogromnego przyjaciela działań na rzecz praw dziecka. Ogromnie wrażliwą osobę, której już nie mamy - dodaje.

- Nikt tak nie umiał żyć jak Kasia (Stoparczyk - red.). Ona wierzyła w to, że codziennie można zrobić coś dobrego dla kogoś. Powtarzała, że aby naprawiać świat trzeba zaczynać od dzieci. Od tych białych kartek, które można kształtować, i którym można poszerzyć wyobraźnię - mówi z kolei Magda Umer. - Ona wykonała nieprawdopodobną pracę w ciągu swojego tak boleśnie za krótkiego życia - dodaje artystka.

Perfekcjonistka w ciągłym biegu

Słuchacze mogli poznać Katarzynę Stoparczyk za sprawą audycji, koncertów i spotkań. Z opowieści zawsze wyłania się obraz uśmiechniętej osoby, która była gotowa pomóc każdemu. Jako dziennikarka, poza anteną, była z kolei perfekcjonistką. Współpracujący z nią przy audycjach przez lata Wojciech Dorosz i Marek Pawlukiewicz mówili w audycji "Zapraszamy do Trójki", że czas był dla niej jedynym ogranicznikiem. - Przesyłanie scenariusza i wpadanie na ostatnią chwilę wybaczałem jej bo wiedziałem, że jedzie z miasta X przez miasto Y i występowała tam na konferencjach czy festiwalach mówiąc o prawach dzieci - mówi Wojciech Dorosz.

- Przygotowywała audycje do ostatniej chwili. Nieraz zdarzało się, że mieliśmy przez tydzień wielogodzinne montaże. (...) Czasami się zastanawiałem, czy Kasia w ogóle śpi - opowiada Marek Pawlukiewicz. - Jej ulubionym powiedzeniem było "stanie na rzęsach". Wielokrotnie to robiłem i wielokrotnie one się połamały, ale udawało się też robić rzeczy niemożliwe. Na przykład wydawało mi się, że nie uda się znaleźć odgłosów pająka czy mrówek. Dzięki upartości i temu, że Kasia nas motywowała, raz na parę razy takie rzeczy się udawały - dodaje.

 

qch