"The One I Love": jak R.E.M. weszło do muzycznego mainstreamu
Na swój pierwszy wielki przebój "najlepszy rock’n’rollowy zespół w Ameryce" musiał czekać aż pięć lat. Na dodatek był to najbardziej lakoniczny utwór w ich dotychczasowej karierze: zawierał zaledwie 20 słów. Ale sprawił, że wreszcie przestali być tylko pupilkami dziennikarzy muzycznych i trafili do mainstreamu.
Michael Stipe podczas koncertu w Sztokholmie
Foto: PAP/EPA PHOTO/PRESSENS BILD/TOBIAS ROSTLUND
Na początek przenieśmy się do grudnia 1987 roku. Z okładki magazynu "Rolling Stone" na czytelników spoglądało czterech mężczyzn; obok ich twarzy widniał z kolei podpis "najlepszy rock’n’rollowy zespół w Ameryce". Panowie to zespół R.E.M., trzy miesiące wcześniej wydali oni singiel "The One I Love", który akurat wtedy szturmował górną część listy "Billboardu".
Można powiedzieć, że od początku działalności formacja była pupilkiem dziennikarzy. - Dość powiedzieć, że ich debiutancki album "Murmur" ten samo "Rolling Stone" uznał za najlepszą płytę 1983 roku, stawiając ją wyżej niż "Thriller" Michaela Jacksona czy "Synchronicity" The Police - wymienia Kuba Ambrożewski w "Piosence do Wyjaśnienia".
Mniej znaczy lepiej. Pierwszy mainstreamowy przebój R.E.M.
Mimo sympatii dziennikarzy i coraz lepszych wyników sprzedaży, jakie osiągały ich kolejne albumy długogrające, R.E.M. nie mogło poszczycić się przebojowym singlem. Przełomem na tym polu było "The One I Love". Utwór, który jak na ironię był najbardziej lakonicznym w dotychczasowym dorobku zespołu.
- W tekście "The One I Love" Michael Stipe użył zaledwie dwudziestu słów, co jak na autora kojarzonego z zawiłymi i enigmatycznymi tekstami było wynikiem szokującym. Refren to tylko jeden wyraz: wykrzyczane "fire" - tłumaczy Kuba Ambrożewski. Zmianie w tym utworze uległa również warstwa muzyczna. - Do tego momentu R.E.M. byli kojarzeni z melodyjnymi dźwiękami dwunastostrunowych Rickenbackerów spod znaku The Byrds, nerwową, postpunkową sekcją rytmiczną i śpiewającym w nieco mamroczący sposób Michaelem Stipem - wymienia autor "Piosenki do Wyjaśnienia".
Warto dodać, że piosenka przez wielu została uznana za szczere wyznanie miłości. - Jak twierdził Michael Stipe, ta interpretacja nie mogła być bardziej błędna. Jak mówił: "The One I Love" to brutalna, okropna piosenka. Ale nie była skierowana w stronę nikogo konkretnego - opowiada Kuba Ambrożewski.
Kamil Kucharski