Pożegnanie Księcia Ciemności. Wspomnienie Ozzy'ego Osbourne'a w Trójce
W wieku 76 lat zmarł Ozzy Osbourne. Słynny Książę Ciemności, legenda muzyki rockowej i jeden z pionierów heavy metalu, odszedł niespełna trzy tygodnie po pożegnaniu z fanami. Jego dokonania Maciej Jankowski przypomniał w specjalnym wydaniu audycji "Ciężko na Sercu". Nie była to jednak audycja żałobna, a pożegnanie z uśmiechem – celebracja niezwykłego życia i dokonań artysty.
Ozzy Osbourne zmarł w wieku 76 lat
Foto: Roni Rekomaa/Lehtikuva Oy/East News
Ozzy Osbourne zmarł we wtorek 22 lipca w godzinach porannych. O śmierci muzyka poinformowała jego rodzina. Bliscy napisali w oświadczeniu, że "był z rodziną, otoczony miłością".
Artysta to jedna z ikon rocka, ale i prekursor muzyki heavymetalowej. Wraz z Black Sabbath debiutował w 1968 roku; współtworzył zespół przez pierwsze 9 lat jego działalności. Wtedy powstała znaczna część najbardziej znanych kompozycji formacji, między innymi "Paranoid" czy "Children of the Grave". Po rozstaniu z zespołem, do którego później wrócił, kontynuował karierę. Książę Ciemności odniósł sukces również jako solista, wydając 13 albumów.
Ostatni koncert Black Sabbath. "To był zaszczyt"
Trzy tygodnie przed śmiercią, 5 lipca, muzyk i wokalista wystąpił na pożegnalnym koncercie Black Sabbath. Był to ostatni występ formacji, w ramach którego zespół po raz pierwszy od lat wystąpił w oryginalnym składzie - poza Osbourne'em na scenie w Birmingham fani mogli zobaczyć Geezera Butlera, Tony'ego Iommiego i Billa Warda. - To był zaszczyt, coś zjawiskowego. Czasami brakuje mi słów, by opisać to, co wydarzyło się w Birmingham - przyznaje Michał Grabkowski, który był obecny na pożegnalnym koncercie Black Sabbath. - To była też taka świadomość, że coś wielkiego się kończy. Zamykamy pewien bardzo ważny rozdział w encyklopedii muzyki rockowej. Ale nie wiem, czy wtedy myśleliśmy, że kończy się też jeszcze jeden rozdział - dodaje.
- Po ostatnim występie pojawił się na scenie on, Książę Ciemności. To był z jednej strony widok wzruszający, ale z drugiej smutny. To był widok schorowanego niestety człowieka, który już tylko siedzi na pięknym tronie. Po którym widać, że jest rozrywany przez emocje, które towarzyszyły mu tego wieczoru - opowiada dziennikarz. - Nie krył wzruszenia, ale mimo swojego wieku i choroby nie był pozbawiony tych scenicznych, diabelskich manier. (...) Pisząc w internecie pamiętnik muzyczny, przy "Paranoid" lub "Iron Man" użyłem sformułowania, że wtedy rozstąpiło się niebo. Dzisiaj myślę, że to "rozstąpione niebo" jest bardziej wymowne - ocenia.
Ozzy Osbourne - gwiazda i swojak w jednej postaci
Trudno w prosty i krótki sposób opisać życiorys Ozzy'ego Osbourne'a. Tym bardziej wskazać konkretny epizod z jego kariery lub utwór, który to zrobi. Zdaniem prowadzącego audycję "Ciężko na Sercu" Jarosława Szubrychta najlepiej zrobić to jednak coverem piosenki "Born to Be Wild", wykonanym przez Ozzy'ego wspólnie z Miss Piggy z Muppetów. - To wszystko, co można o nim powiedzieć. On się urodził, by być szalonym. Jednocześnie był trochę jak taka postać z Muppetów: trochę nieprawdziwy, był Księciem Ciemności, ale jednocześnie był zabawny w tym wszystkim. Był gwiazdą rocka, ale jednocześnie pozostawał swojakiem. Takim kumplem z sąsiedztwa, który na imprezach błaznuje; czasem z tym przesadza, ale to problem najbliższej rodziny, a nie tych, którzy się bawią - tłumaczy dziennikarz.
- Myślę, że to jest taka prawda o nim: wprowadzał ludzi w dobry nastrój - ocenia Jarosław Szubrycht. - Powinniśmy żegnać go raczej z uśmiechem, wdzięcznością. Za to, że pokazał nam, że można przez całe życie być beztroskim dzieciakiem; nawet jeśli płacimy za to pewną cenę - dodaje rozmówca Macieja Jankowskiego.
Rockman z poczuciem humoru
- Przez lata Ozzy Osbourne mówił, że jego muzyka to nie metal, a rock. (...) Upierał się, że jest rockmanem. Myślę, że miał w tym trochę racji - ocenia Piotr Metz. Zdaniem dziennikarza Trójki o wielkości Black Sabbath i Księcia Ciemności świadczyły między innymi dystans i poczucie humoru, z jakiego słynął zmarły artysta. - Bardzo często takie zadęcie rockowe ociera się o śmieszność. A on to rozbrajał w najprostszy możliwy sposób. Po latach myślę, czy nie zasługuje na miano faceta o najfajniejszym poczuciu humoru w branży - wyjaśnia rozmówca Macieja Jankowskiego.
Wspomniane przez Piotra Metza poczucie humoru to też jeden z elementów, przez które każdy fan miał poczucie, jakby dobrze znał Ozzy'ego Osbourne'a. Jednocześnie artysta tak samo działał w życiu prywatnym i zawodowym. - To był facet, który nie przebierał się po występie na scenie i zachowywał się zupełnie inaczej. To komiksowy, ikoniczny rockman, ale z uśmiechem. Tony Iommi był takim poważnym smutasem i koncentrował się na graniu na gitarze; a Ozzy robił to, o co chodzi - tłumaczy dziennikarz. - Wiem, że za nim ciągnęła się historia z odgryzaniem głów, ale to wydarzyło się, kiedy miał problem z używkami. To przełożyło się na łatkę satanisty; ale z tego, co wiem, on modlił się przed występami, był uduchowiony. Pamiętajmy go w taki sposób - dodaje.
Black Sabbath - znał ich każdy
- To zawsze było tak, że nawet jak się nie słuchało takiej muzyki, to wszyscy wiedzieli, że istnieje taki zespół jak Black Sabbath, bezkompromisowy i wizjonerski. Można powiedzieć, że stworzyli cały gatunek. To na pewno ikona, i to taka zasłużona - podkreśla artysta, muzyk i kompozytor Macio Moretti. Zespół, którego współzałożycielem był Ozzy Osbourne, to pionierzy heavy metalu; debiutując jeszcze w latach 60., stworzyli podstawy zupełnie nowego gatunku. - To lata konsekwentnego artystycznego działania - ocenia artysta.
- Nie zacząłem słuchać metalu od Black Sabbath. Doszedłem do tego po Slayerze i Iron Maiden, a mimo to prostota tej muzyki i upiorny, przesycony emocjami głos Ozzy'ego robił wrażenie - przyznaje z kolei Łukasz Orbitowski, pisarz oraz fan muzyki metalowej. - To doskonały przykład człowieka, który wymyślił się przynajmniej trzy razy. Raz, jako Black Sabbath, wymyślili heavy metal. Ale należy też pamiętać o tym, że w latach 80. on się błyskawicznie odnalazł w komercyjnych brzmieniach; jako jeden z pierwszych miał tapir na włosach. Potem jeszcze, z pomocą żony, wymyślił coś takiego jak rodzinne reality show - przypomina gość Trójki.
Swoimi wspomnieniami związanymi z Ozzym Osbourne'em podzielił się również Robert Gajewski z zespołu Carnal. - Wypowiedziami, postawą i tym, co robił, a czego nie, w jaki sposób pewne rzeczy komunikował, jest taką legendą buntu. Tego, co wyobrażam sobie jako taki nonkonformizm w muzyce, sztuce i zachowaniu. Nie znam takich osób, albo takiej subkultury heavymetalowej czy rockowej, na którą postać Ozzy'ego nie miałaby wpływu.
qch/k