Mam wiele propozycji, ale do Hollywood się nie wybieram - mówi Magnus von Horn
Po międzynarodowym sukcesie "Dziewczyny z igłą" Magnus von Horn został zasypany propozycjami realizacji kolejnych filmów, także z Hollywood. Jednak polsko-szwedzki reżyser chce zostać w Europie.
"Dziewczyna z igłą" Magnusa von Horna odniosła międzynarodowy sukces, zdobywając m.in. nominację do Oscara dla najlepszego filmu międzynarodowego. Po nim rozwiązał się worek z propozycjami z różnych krajów.
Nie język jest ważny, ale pomysł
"Dziewczyna z igłą" (2024) to trzeci po "Intruzie" (2015) i "Sweat" (2020) pełnometrażowy film fabularny Magnusa von Horna.
- Nie jest ważne, w jakim języku będzie kręcony film, ważne, żeby mieć pomysł. Kolejny film chyba będzie po angielsku, ale mam też pomysł na film po szwedzku i na film po polsku - mówi reżyser w rozmowie z Ryszardem Jaźwińskim. - Ale to jedno drugiego nie wyklucza. Kiedy robiliśmy "Dziewczynę z igłą", chyba znaleźliśmy przepis, patent, jak mamy pracować, i nie jest ważne, czy film jest angielski czy po angielsku: zawsze możemy go kręcić w Polsce, zaangażować polską ekipę - tłumaczy, nawiązując do faktu, że w "Dziewczynie z igłą" Kopenhagę zagrało polskie miasto. I dodaje, że nie jedzie do Hollywood, woli zostać w Europie.
Trolle muszą jeszcze poczekać
Wśród planów van Horna jest także szwedzki film o trollach, tak ważnych dla jego szwedzkich rodaków. Jednak ta produkcja będzie musiała jeszcze kilka lat poczekać.
- Mam taki projekt w swoich planach. Jednak chodzi o to, że polityka filmowa w Szwecji jest dość skromna i bardzo małe pieniądze są przeznaczone dla Szwedzkiego Instytutu Filmowego. Więc ten film będzie musiał jeszcze poczekać, gdyż klimat w Szwecji nie jest jeszcze wystarczająco dobry - stwierdza w audycji "Fajny film".
Piotr Radecki/k