Magiczna chwila
Mój Kubuś urodził się z rozszczepem podniebienia, wiedziałam o tym wcześniej i byłam na to przygotowana. Od pierwszych chwil zakochałam się w nim szaleńczo.
Godzinę po porodzie Kubuś miał badanie słuchu okazało się, że nie słyszy przez rozszczep, zamurowało mnie, zabolało... Badanie miało być powtórzone za miesiąc, miałam cichą nadzieje ze wtedy okaże się że jednak słyszy...
Niestety po miesiącu potwierdzenie - całkowity brak słuchu. Pamiętam, jak za każdym razem, gdy puściłam głośniej muzykę w radiu i Kuba nadal spał, albo jak do niego mówiłam, a on nawet nie podążył swoimi oczkami w moją stronę, to ryczałam jak nigdy wcześniej i jak nigdy nie miałam takiego bólu w sercu...
Gdy Kubuś miał 2 miesiące nastąpiła "magiczna chwila", napełniona tak wieloma pozytywnymi uczuciami, że zabrakłoby miejsca, jakbym wszystkie miała wymienić.
Leżałam z synkiem na łóżku, który już prawie przysypiał i zamykał oczka, nagle zadzwonił leżący obok nas telefon i Kuba ocknął wystraszony. Myślałam, że to zbieg okoliczności, nie mogłam w to uwierzyć.
Nawet nie wiem, co mnie podkorciło, aby puścić dzwonek w telefonie obok z powrotem zasypiającego Kuby, gdy to zrobiłam Kuba znowu się ocknął. Wiem, że może źle robiłam, że przez pół godziny wybudzałam mojego synka dzwonkami z telefonu - najpierw, aby mąż zobaczył i potwierdził to, że on jednak chyba słyszy, a potem moi rodzice.
Moje serce przez te pół godziny, gdy Kuba otwierał oczka na dźwięk telefonu coraz bardziej się rozgrzewało i coraz mocniej co chwilę skakało z radości.
Dziś Kuba ma 9 miesięcy i gdy wołam "Kuba" aż chce z wózka wyskoczyć, aby odwrócić się w moją stronę ...
veyna1984