"Pani od polskiego" - oparta na faktach historia od Radosława Piwowarskiego

Po wieloletniej pracy przy produkcjach telewizyjnych i serialach Radosław Piwowarski powraca do świata filmu. Na wielki ekran 9 maja trafił jego film "Pani od polskiego". To opowieść o przymusowych robotnikach z perspektywy polskiej nauczycielki, o czym twórca opowiedział w rozmowie z Ryszardem Jaźwińskim.

"Pani od polskiego" - oparta na faktach historia od Radosława Piwowarskiego

Kadr z filmu "Pani od polskiego"

Foto: mat.prom.

Główną bohaterką "Pani od polskiego" jest Eliza (w tej roli Sylwia Skrzypczak-Piękoś) - nauczycielka i idealistka, która rodzi bez ślubu dziecko Stacha (Vitalik Havryla), wiejskiego zawadiaki. Kobieta wyrusza odszukać ukochanego, który został zesłany na roboty do III Rzeszy. Odnajduje go we Frankfurcie i decyduje się z nim zostać. W tym momencie rozpoczyna się jej walka o godne życie dla siebie i dziecka, a jednocześnie uczucie Stacha, który początkowo ich relację uznawał za przelotny romans.

Inspiracją do podjęcia tematu robotników przymusowych była dla Radosława Piwowarskiego książka Emilii Kunawicz pt. "Szara gęś". - 2,8 miliona ludzi z terenów polskich pracowało przez ileś lat w Rzeszy Niemieckiej. To coś niewiarygodnego, co nie zostało nigdy pokazane w polskim filmie ani literaturze. Ci ludzie po zwycięskiej wojnie nie mieli gdzie wracać, bo byli z Kresów, więc temat był źle widziany - tłumaczy reżyser w "Fajnym Filmie". Pomysł, warto dodać, powstał w głowie już 40 lat temu, kiedy twórca poznał Emilię Kunawicz. - Poznałem przeuroczą, starszą panią. Byłą nauczycielkę z Kresów i pisarkę; miała na koncie dwie czy trzy książki, w tym "Szarą gęś". Ona była tym zaczynem - opowiada rozmówca Ryszarda Jaźwińskiego.

"Pani od polskiego" - historia oparta na faktach

Wydarzenia, które w swoim filmie przedstawia Radosław Piwowarski, są oparte na faktach. - Nie ma jednego zdarzenia, którego bym nie wygrzebał w pamiętnikach albo naukowych opracowaniach. A to są historie niewiarygodne - podkreśla reżyser. - Co mnie najbardziej zaszokowało, według badań przeprowadzonych wśród wracających po wojnie 40 proc. osób dobrze albo bardzo dobrze mówiło o swoich niemieckich pracodawcach - dodaje.

Film, jak jednak zaznacza twórca, nie jest opowieścią o złych Niemcach i dobrych Polakach. - To po prostu film o życiu ludzkim w złych czasach. Dedykuję go kobietom, którym wojny ukradły młodość. Uważam, że młodość to najpiękniejsza rzecz, jaką mamy w życiu. Jak zostanie ukradziona, to jest to strata, mimo że żyjemy dalej - tłumaczy Radosław Piwowarski.

- Nie jest to historyczna czerstwa buła o mesjanizmie polskiego narodu. To opowieść pełnokrwista; melodramat z III Rzeszą w tle, z fascynującą kobietą i czasem groźnymi, a czasem śmiesznymi Niemcami. Tę historię, myślę, da się oglądać z przyjemnością, czego życzę - zaznacza reżyser.

Kamil Kucharski/k