Dom pod miastem. To fantastyczny pomysł, ale co z problemem komunikacji?

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail
Dom pod miastem. To fantastyczny pomysł, ale co z problemem komunikacji?
Wykluczenie transportowe jest poważnym problemem podmiejskich gminFoto: shutterstock/Agnes Kantaruk

Wiele osób marzy o własnym domu pod miastem. Jednak ci, którzy to marzenie spełnili, nie zawsze są zadowoleni. Zdarza się, że po kilku latach decydują się na powrót do miasta. Dlaczego?

Wydaje się, że dom pod miastem to idealne miejsce, łączące zalety życia na wsi z bliskością aglomeracji i związanymi z tym udogodnieniami. Okazuje się jednak, że marzenia i wyobrażenia to jedno, a rzeczywistość – drugie.


Posłuchaj

4:14
Wymarzony dom pod miastem, czyli marzenia i rzeczywistość (Zapraszamy do Trójki)
+
Dodaj do playlisty
+

 

Marzenia versus komunikacja

Okazuje się, że jednym z podstawowych problemów jest długi i uciążliwy dojazd do pracy. – Gmina jest dosyć bogata, jakiś czas temu mieściła się w pierwszej setce najbogatszych gmin wiejskich. Jednak problemem jest brak komunikacji: jest niewiele autobusów – opowiada pani Malwina, która wraz z mężem zbudowała dom w wiosce 5-6 km od granic Wrocławia.

Długi dojazd? Nie, dziękuję

Tymczasem coraz więcej Polaków kieruje się wyborem miejsca pracy ze względu na odległość i dojazd. I trudno się dziwić: nikt nie chce spędzać codziennie 1-1,5 godziny w samochodzie bądź komunikacji miejskiej, jadąc do pracy, i tyle samo, z niej wracając. To strata czasu i pieniędzy. – Tylko 5-6 procent pracowników ma dostęp do darmowych, refinansowanych dojazdów do pracy przewozami pracowniczymi czy komunikacją miejską. Rzadko tez pojawia się wsparcie w postaci darmowych miejsc parkingowych czy infrastruktury rowerowej (parkingi, prysznice) – wskazuje Mateusz Żydek z Ośrodka Badawczego Randstad.

Przeczytaj  także:


Wykluczenie, czyli brutalna rzeczywistość

W efekcie wiele osób – już 4 na 10 – decyduje się zrezygnować z atrakcyjnej oferty pracy, jeśli wiąże się ona z dłuższym, bardziej uciążliwym dojazdem. A problem komunikacji ma też szerszy wymiar nazywany "wykluczeniem transportowym".

– Wykluczenie transportowe ma twarz niemłodej już kobiety – stwierdza brutalnie dr Ariel Ciechański z Instytutu Geografii i Przestrzennego Zagospodarowania PAN. – Czyli kobiet, które nawet nie zrobiły prawa jazdy albo są z takiego pokolenia, że jeśli zrobiły, to go nie używają. I generalnie wszystkich osób, które z jakichś względów zdrowotnych czy materialnych nie mogą mieć tego samochodu – tłumaczy.

Ucieczka w druga stronę

Wykluczenie transportowe ma o wiele szersze implikacje. – Dzieci trafiają do gorszych szkół, bo nie mogą dojechać do lepszych. A seniorzy nie są w stanie zadbać o swoje zdrowie, pojechać na badania, gdyż nie mają czym wrócić: jeżeli ktoś ich nie podwiezie, będą uwięzieni w swoim domu – wskazuje Jakub Majewski z Fundacji Pro Kolej.

Dlatego coraz częściej słychać o uciekinierach w drugą stronę, czyli osobach, które mają dość przedmieść i wracają do aglomeracji.

 

***

Tytuł audycji: Zapraszamy do Trójki
Prowadzi: Robert Grzędowski
Autor materiału reporterskiego: Kuba Witkowski
Data emisji: 16.10.2024
Godzina emisji: 7.14

pr/wmkor

Polecane