Reklama

reklama

Bezpieczeństwo na lokalnych drogach? Nie zakazy, ale dobry pomysł

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail
Bezpieczeństwo na lokalnych drogach? Nie zakazy, ale dobry pomysł
Jaworzno od ponad dekady skutecznie wprowadza "wizję zero", chcąc ograniczyć do zera liczbę śmiertelnych ofiar wypadkówFoto: Shutterstock/Tobias Arhelger

Jak skutecznie doprowadzić do zmniejszenia prędkości przez kierowców? Jak się okazuje, nie są potrzebne znaki i ograniczenia, ale mądre i przemyślane działania systemowe. I coraz więcej miast i gmin je wprowadza.

W niewielkim Śmieszkowie w Wielkopolsce na skrzyżowaniu ulic Wiejskiej (główna) i Szkolnej (podporządkowana), mimo odpowiedniego oznakowania, wciąż dochodziło do stłuczek, kolizji i wypadków. – Zanim to się stało, kierowcy mimo znaków STOP często wymuszali tam pierwszeństwo. Nie wiem, czy ich nie widzieli – zastanawia się sołtys Śmieszkowa Jan Lalasz.

Posłuchaj

14:17
Można zwiększyć bezpieczeństwo na drogach lokalnych. Liczy się pomysł (Zapraszamy do Trójki)
+
Dodaj do playlisty
+

 

Kiedy znak STOP nie wystarczy

Powodem mogło być także to, że ul. Szkolna jest długa i prosta, można powiedzieć, że prowokująca do szybkiej jazdy. Ale śmiertelne potrącenie jednej z mieszkanek na pechowym skrzyżowaniu wywołało szok, który sprowokował szybsze działania. – Najpierw chcieliśmy założyć normalne światła (…) ale na to nie starczyło środków, powiat stwierdził, że tyle nie ma. Potem poszliśmy w stronę progów zwalniających – opowiada.


Przeczytaj także


Wyniesienie skuteczne i tanie

Wyniesienie skrzyżowania okazało się skutecznym rozwiązaniem: – Od tego momentu skrzyżowanie stało się dużo bardziej bezpieczne – potwierdza rozmówca Michała Matusa. I wskazuje prawdopodobną przyczynę: – Na progach zwalniających trzeba jednak zwolnić, bo można coś urwać w swoim aucie.

Przy okazji okazało się też, że takie rozwiązanie jest dużo tańsze niż założenie sygnalizacji świetlnej. To drugie wymaga bowiem większej inwestycji początkowej, a później – kosztownej konserwacji.


Ponad dekada inwestycji w "wizję zero"

Najbezpieczniejszym miastem w Polsce okazuje się liczące 90 tys. mieszkańców Jaworzno: w okresie od połowy 2016 do początku 2018 roku w wypadku drogowym nie zginęła tam ani jedna osoba! To nie jest przypadek: tzw. wizja zero, czyli zero ofiar wypadków, jest wdrażana w Jaworznie od ponad dekady. Jak piszą włodarze miasta, składają się na to m.in. "nowoczesny i bezpieczny szkielet komunikacyjny oraz pozytywne zmiany w miejskiej przestrzeni".

– W "wizji zero" nie chodzi o to, żeby nie było wypadków, ale o to, żeby nie było wypadków śmiertelnych. Ale wypadki, z powodu naszych fizjologicznych ograniczeń, będą zawsze, dopóki człowiek będzie odpowiadał za prowadzenie pojazdu – zwraca uwagę były wiceszef zarządu dróg w Jaworznie Tomasz Tosza, obecnie urzędnik odpowiedzialny za poprawę bezpieczeństwa na ulicach Warszawy.

Infrastruktura lub automatyka

W jaki sposób można doprowadzić do takiej sytuacji jak w Jaworznie? Czy to jest możliwe także w innych miastach Polski?

– Są dwa sposoby na poprawianie bezpieczeństwa drogowego. Pierwszym jest ten, który wybrało, z braku innych możliwości, Jaworzno. Chodzi o przebudowanie infrastruktury w taki sposób, aby uniemożliwić kierowcom jazdę niezgodną z przepisami – mówi Trójkowy gość. – Drugi sposób to automatyczny nadzór nad kierowcami, w czym jesteśmy mocno zapóźnieni. W Polsce 90 proc. mandatów wystawiają policjanci, a w Europie 90 proc. mandatów wystawiają automaty – tłumaczy.

– Automaty, to znaczy odcinkowe pomiary prędkości, punktowe pomiary prędkości, czyli fotoradary. To są także kamery, które pilnują, żeby kierowcy nie wjeżdżali tam, gdzie im nie wolno, albo automatycznie karały za innego rodzaju wykroczenia drogowe – dodaje.

Prędkość ma znaczenie

Nasze ograniczenia, które mają bardzo duży wpływ na prowadzenie pojazdu, są, można powiedzieć, naturalne i wynikają z ludzkiej fizjologii.

– Jesteśmy gatunkiem, który nie jest przystosowany, by w prawidłowy sposób postrzegać rzeczywistość przy prędkościach większych niż naturalne. A przypomnę, że naszą maksymalną prędkością naturalną jest ok. 30 km/h. Więc może się okazać, że wszystko, co się dzieje powyżej tej prędkości, dzieje się zbyt szybko – wskazuje Tomasz Tosza. – Zresztą kierowcy, którzy spowodowali wypadek, zazwyczaj tłumaczą się, że "wszystko działo się tak szybko, że nie zdążyli zareagować" – cytuje.

Szybko i tanio czy trwale i drogo?

Jest rzeczą oczywistą, że postawienie fotoradaru jest o wiele łatwiejsze niż przebudowa struktury sposobu poruszania się w mieście. A jak jest ze skutecznością i kosztami? – Jeżeli chcemy, aby poprawa [bezpieczeństwa ruchu – red.] nastąpiła szybko, musimy mieć automatyczny nadzór. Jeżeli chcemy, aby poprawa była trwała, to musimy przebudować infrastrukturę. To jednak wymaga czasu i jest niezwykle kosztowne – wylicza rozmówca Michała Matusa. Ma jednak dodatkową uwagę: – Najtańsze są automaty i one są najskuteczniejsze. Jest bowiem zasadą, że kierowcy będą się poruszać zawsze z prędkością, którą uważają za bezpieczną dla siebie. A niestety bardzo często kierowcy mylą się w ocenie.

***

Tytuł audycji: Zapraszamy do Trójki
Prowadzi: Michał Matus
Goście: Jan Lalasz (sołtys miejscowości Śmieszkowo), Tomasz Tosza (były wiceszef zarządu dróg w Jaworznie, obecnie urzędnik odpowiedzialny za poprawę bezpieczeństwa na ulicach Warszawy)
Data emisji: 7.09.2024
Godzina emisji: 6.43

pr/kmp

Polecane