"Ludzie". Cały czas byłam kimś, kto wystaje, nie pasuje – mówi Joanna Talewicz
2024-07-18, 15:07 | aktualizacja 2024-07-19, 10:07
Gościnią programu była Joanna Talewicz, antropolożka kultury z doktoratem, prezeska Fundacji w Stronę Dialogu, nazywana też "panią Joanną od Romów". W rozmowie to, co zawodowo i życiowo zajmuje Joannę Talewicz, przenikało się z tym, co dotyczy jej bardzo osobistych, rodzinnych przeżyć. A tych rzeczy jest bardzo dużo.
Praca naukowa, udział w międzynarodowych gremiach i upominanie się o historię Romów – także w kontekście ludobójstwa czasów II wojny światowej. Budowa Centrum Społeczności Romskiej w Warszawie. Działalność fundacji, która nabrała ogromnego tempa w momencie wybuchu pełnoskalowej wojny w Ukrainie.
Kiedy do Polski zaczęli przybywać uchodźcy wojenni, okazało się, że nie na wszystkich czeka taka sama opieka i pomoc. Głęboko zakorzenione stereotypy wobec społeczności romskiej prowadziły do sytuacji, w których całe ich rodziny stały samotnie, z boku, omijane przez wolontariuszy organizacji pomocowych.
Nie znają, ale nie lubią
Romowie przybyli na tereny Polski w wieku XV, teoretycznie więc mieliśmy naprawdę dużo czasu, aby nauczyć się razem żyć. Tymczasem, choć według badań 72 proc. Polek i Polaków nie zna ani jednej osoby ze społeczności romskiej (a może właśnie dlatego?), to pytani przez badaczy o najmniej lubianą mniejszość, mieszkańcy Oświęcimia wskazywali Romów.
To miasto nie pojawia się w naszej rozmowie przez przypadek. To rodzinne strony Joanny. Była na świecie, kiedy w dniach 21-22 października 1981 roku właśnie w Oświęcimiu doszło do wydarzeń nazywanych pogromem oświęcimskim. Po nich Polacy romskiego pochodzenia zostali przez ówczesne władze zmuszeni do emigracji, pozbawieni polskiego obywatelstwa, a same wydarzenia skazano na zapomnienie.
Przeczytaj także
- Jerzy Ficowski. Jako pierwszy opisał życie Romów
- Papusza. "Pierwsza na świecie cygańska poetka, która zapisała swoje wiersze"
- Zagłada Romów i Sinti w KL Auschwitz. Niemcy mordowali ich w komorach gazowych
Spotkanie z tatą i Ficowskim
Ofiarami pogromu stała się także najbliższa rodzina Joanny Talewicz, która wyjechała do Szwecji. I dopiero na początku lat 90. ponownie przyjechali do Polski. Trójkowa gościni dopiero mając 10 lat, spotkała tatę i całą jego rodzinę.
– Mam mieszane korzenie i zostałam z mamą i babcią w Oświęcimiu. I ten świat, z którym się wówczas zetknęłam, był mi zupełnie obcy i bardzo niezrozumiały. Rodzina mojego taty jest rodziną konserwatywną. Więc zaczęłam poszukiwać informacji i takim ważnym źródłem dla mnie były książki Jerzego Ficowskiego. Mój ojciec mi je dał i powiedział "Przeczytaj, to zrozumiesz" – opowiada.
Język – element bezpieczeństwa
Jednym z elementów wyróżniających Romów był zawsze ich język: egzotyczny, śpiewny, całkowicie niezrozumiały dla innych ludzi. – Romowie i Romki bardzo niechętnie dzielili się swoim językiem na zewnątrz, był zarezerwowany jedynie dla społeczności romskiej. To było związane z kwestiami bezpieczeństwa, język był szyfrem w czasach trudnych dla Romów – tłumaczy Joanna Talewicz. – Mówimy o wiekach prześladowań, których jednym z elementów było spowodowanie, żeby ten język zanikł. W wielu miejscach w Europie był zakaz używania języka romskiego. A to przecież bardzo silny element romskiej tożsamości. I tak też się stało: są grupy Romów na Węgrzech czy w Hiszpanii, które utraciły ten język z uwagi na prześladowania – wskazuje.
– W okresie komunizmu, bardzo silnej i restrykcyjnej polityki asymilacyjnej język był szyfrem, który powodował, że Romowie mogli się komunikować ze sobą. Był bardzo ważnym elementem określającym granice bezpieczeństwa – dodaje.
Posłuchaj
***
Tytuł audycji: Ludzie
Prowadzi: Agnieszka Szydłowska
Gość: Joanna Talewicz (antropolożka kultury, prezeska Fundacji w Stronę Dialogu)
Data emisji: 17.07.2024
Godzina emisji: 23.08
pr/kmp