Wspomnienie Jerzego Stuhra. "Na każdej roli pozostawiał piętno swej osobowości"
2024-07-16, 22:07 | aktualizacja 2024-07-17, 08:07
Jerzy Stuhr, uważany jest za jednego z najwybitniejszych i najbardziej wszechstronnych polskich aktorów. Doskonale odnajdował się na deskach teatralnych, jak i przed kamerą, a wiele z jego kreacji przeszło do historii. Był również reżyserem, scenarzystą, a także cenionym pedagogiem. W przededniu pogrzebu, w "Klubie Trójki" wspominaliśmy dokonania Jerzego Stuhra jako aktora, reżysera i pedagoga.
Zanim oficjalnie został aktorem (1972, krakowska PWST), dwa lata wcześniej ukończył polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim. Już w czasie studiów był związany z Teatrem STU, a po ich zakończeniu trafił do Starego Teatru. Jednym z pierwszych przedstawień, w którym zagrał, były słynne "Dziady" (1973) w reżyserii Konrada Swinarskiego, gdzie wcielił się w Belzebuba.
Niedługo później zagrał Wysockiego w "Nocy listopadowej" (1974) w reżyserii Andrzeja Wajdy oraz AA w "Emigrantach" (1976) reżyserowanych przez Jerzego Jarockiego.
Lutek Danielak czy Filip Mosz? Maks!
W tym samym czasie w "Wodzireju" (1977) Feliksa Falka stworzył fascynującą kreację przebojowego Lutka Danielaka, który nie cofnie się przed niczym, by osiągnąć swój cel i zrobić karierę. Kolejną niezwykle ważną rolą, by nie powiedzieć kanoniczną dla kina moralnego niepokoju, był Filip Mosz w "Amatorze" Krzysztofa Kieślowskiego. Ostatnia scena, kiedy kieruje kamerę na siebie, przeszła do historii.
I właśnie do tych dwóch postaci odwołuje się Grażyna Torbicka, mówiąc o najważniejszych rolach filmowych Jerzego Stuhra, niejako definiujących go aktorsko. Jednocześnie jednak zwraca uwagę na trzecią, czasami niedocenianą. – Dla mnie szczególnie silna jest postać Maksa w "Seksmisji". On jest postacią nie tyle komediową, co tragikomiczną. I dla mnie w tej właśnie roli widać najmocniej aktorstwo Jerzego Stuhra – tłumaczy. – Bo ten Maks jest z jednej strony zabawny: my się z niego śmiejemy. Ale czujemy też całą rozpacz, która jest w tej postaci, bezsilność, bezradność, mierzenie się z sytuacją, w którą rzucił go los – opisuje.
– I to wszystko wygrał Jerzy Stuhr, wspaniale balansując pomiędzy komedią, śmiechem a przerażeniem i wzruszeniem, których ta postać nam dostarcza – ocenia.
Mało znany, niedoceniony "Spokój"
Tomasz Kolankiewicz, filmoznawca, dyrektor FINA, przyznaje, że również uwielbia kreację z "Wodzireja": – Mam poczucie, że ten film to jest Stuhr. Bardziej nawet dla mnie jest to film ze Stuhrem niż film Feliksa Falka – stwierdza z uśmiechem.
I wskazuje zarazem na mniej znany, wczesny film telewizyjny Krzysztofa Kieślowskiego "Spokój" (1976), w którym bohater dzisiejszego "Klubu Trójki" zagrał główną rolę robotnika, który po wyjściu z więzienia próbuje znaleźć tytułowy spokój i ułożyć sobie życie na nowo. Produkcję cenzura na cztery lata zatrzymała. – Ten film Kieślowski pisał już z myślą o Stuhrze (…). Ten niezwykle wysublimowany mężczyzna, erudyta, potrafił świetnie wcielać się w takich… facetów z ludu. I tak było właśnie w "Spokoju". To, co on wyczarował w tym filmie, jest nieprawdopodobne. Moim zdaniem to jest jedna z najwybitniejszych jego kreacji, mimo że to taki niepozorny, telewizyjny wczesny film Kieślowskiego – stwierdza.
Siła osobowości i wszechstronność
Grażyna Torbicka przypomina głośne swego czasu powiedzenie, że "Jerzy Stuhr gra Jerzego Stuhra". – Tak, bo grając różne postacie, zawsze chciał nam coś powiedzieć przez swoją osobowość, przez swoje spojrzenie na świat, przez swoją wrażliwość. Są aktorzy/aktorki, którzy właśnie jak Jerzy Stuhr pozostawiają piętno swojej osobowości na postaci, i są aktorzy/aktorki, którzy kompletnie zmieniają się w różnych rolach – wyjaśnia. – W moim odczuciu Jerzy Stuhr był aktorem, który nie potrzebował żadnej charakteryzacji, przebrania, stroju, żeby zagrać tego faceta spod budki z piwem czy profesora. On potrafił siłą swojej osobowości nadać ton postaci i przekazać to, co miał do przekazania poprzez tę postać – zapewnia.
– Był też aktorem niesłychanie wszechstronnym. Są aktorzy, którzy, czasem z własnej inicjatywy, a czasem nie, wpadają w pewne emploi: jak się raz zagra np. księdza, to potem gra się już tego księdza zawsze. A Stuhr miał ten wachlarz możliwości bardzo szeroko rozpięty – dodaje Tomasz Kolankiewicz. – I zastanawiałem się, czy mieliśmy jeszcze takiego aktora, który miał tak samo: od silnych ról dramatycznych po kreacje komediowe. Jedyny aktor, który przychodzi mi na myśl, to Bogumił Kobiela, z którym Stuhr jest siłą rzeczy w jakiś sposób złączony przez postać Piszczyka. Kobiela zagrał go w "Zezowatym szczęściu" (1960) Andrzeja Munka, natomiast Stuhr w "Obywatelu Piszczyku" (1987) Andrzeja Kotkowskiego – przypomina.
Posłuchaj
***
Tytuł audycji: Klub Trójki
Prowadzi: Katarzyna Borowiecka
Goście: Tomasz Kolankiewicz (dyrektor FINA, filmoznawca, historyk filmu, propagator polskiego kina), Grażyna Torbicka (dziennikarka, dyrektorka artystyczna Festiwalu Filmu i Sztuki Dwa Brzegi)
Data emisji: 16.07.2024
Godzina emisji: 20.08
pr/wmkor