W artystach sztuka zawsze jest najważniejsza i tym mają się bronić – mówi Mariusz Wilczyński
2024-06-18, 15:06 | aktualizacja 2024-06-18, 15:06
Jego pełnometrażowy film animowany "Zabij to i wyjedź z tego miasta" powstawał 10 lat. Ale kiedy pojawił się w roku 2020, zdobył 46 nagród w Polsce i na świecie. Teraz Mariusz Wilczyński tworzy nowy film, a równocześnie w szkole filmowej zajmuje się uczeniem młodego pokolenia artystów. Niedawno został profesorem
- "Zabij to i wyjedź z miasta" okazał się wielkim filmowym zwycięzcą pandemicznego roku 2020: w Polsce zdobył m.in. Złote Lwy oraz Orła dla najlepszego filmu. Łącznie otrzymał 46 nagród w kraju i zagranicą.
- Młode pokolenie twórców zajmuje się światem wokół ukrywając własne ego. Bardziej interesują się np. ludźmi wykluczonymi, starają się opisać ich świat, zrozumieć, pokazać.
Mariusz Wilczyński na łódzkiej ASP ukończył w 1986 roku malarstwo i drzeworyt. Jest także performerem i scenografem. Dopiero 10 lat po dyplomie zainteresował się filmem animowanym, będąc samoukiem w tej dziedzinie. Mimo to od 2007 roku wykłada animacje klasyczną na PWSFTViT w Łodzi. Niedawno otrzymał tytuł profesora.
Tytuł bez habilitacji
Gość Michała Nogasia niedawno został profesorem. Jednak przyznaje, że nie jest to najważniejsze wyróżnienie w jego życiu. – Nie przykładam zbyt wielkiej wagi do tego tytułu: dla mnie w artystach sztuka zawsze jest najważniejsza i tym mają się bronić. Nie tym, co opowiadają o życiu prywatnym ani tytułami naukowymi (…) Ja nigdy przed swoim nazwiskiem nie umieszczę tytułu profesor… – zapewnia.
Przyznaje zarazem, że czuje się wyróżniony faktem, że on oraz wybitny operator Paweł Edelman, otrzymali tytuł bez konieczności robienia habilitacji, co się ponoć bardzo rzadko zdarza. – Doceniono to, co zrobiłem jako artysta i to wystarczyło – mówi.
Ukryte ego młodego pokolenia
Będąc wykładowcą na uczelni, Wilczyński może obserwować zmiany, jakie zachodzą w percepcji świata przez kolejne pokolenia twórców, zmianę zainteresowań. – Co jest bardzo ważne, to zmiana tematyki filmów. U mnie bardzo ważna jest podmiotowość. W ogóle we wcześniejszym pokoleniu podmiotowość autora jest istotna: jego przeżywanie, odczuwanie świata, jego klęski i sukcesy. Natomiast zauważyłem, że kino najmłodszych artystów, np. moich studentów, robi się bardzo społeczne – wskazuje. – Tzn. nagle jest ukrycie tego podmiotu, ego i opowiadanie np. o grupie ludzi wykluczonych. Wykluczonych z różnych powodów: np. z powodu płci, co zwłaszcza w Polsce jeszcze pół roku temu było mocniej odczuwalne. Mam nadzieję, ze teraz następuje już odmrożenie – stwierdza.
– Powstał też wspaniały, przepiękny film o wykluczeniu z powodu wad słuchu. Film, Kuba Siedlecki go zrobił, który spełnia też role edukacyjną: uczy, jak zrozumieć tych ludzi, jak zrozumieć ich sposób porozumiewania, jak wejść w ich skórę, aby zrozumieć, jak oni odczuwają świat – dodaje.
Przeczytaj także
- Opowieść o filmie "Zabij to i wyjedź z tego miasta" w Zachęcie. Mariusz Wilczyński gościem Trójki
- Wojciech Wawszczyk o "Smoku Diplodoku": mam wrażenie, że ten film robię całe życie
- Początek, czyli Smoczyńska, Maślona i Matuszyński o tym, jak trudny jest pierwszy dzień zdjęciowy
- Operator Łukasz Żal o realizacji "Strefy interesów": to był Big Brother w domu nazistów
Bardzo dziwny czas
Ta rozmowa nie mogła się obyć bez fragmentu poświęconego filmowi "Zabij to i wyjedź z miasta", który, można to powiedzieć bez żadnej przesady, zrobił z Mariusza Wilczyńskiego gwiazdę nie tylko filmu animowanego, ale i polskiej kinematografii w ogóle.
– To był bardzo specyficzny czas i nie wiem, jakbym to wszystko wytrzymał, gdyby nie było pandemii. Jestem wysoki, gruby, uśmiechnięty, mam dredy i każdy myśli, że jestem bardzo towarzyski, ale wbrew pozorom jestem mało towarzyski: siedzę w mojej pracowni, samotni, zamknięty i najlepiej się czuję z tym, nad czym aktualnie pracuję – mówi o sobie Mariusz Wilczyński. – Fala nagród była niewyobrażalna i niespodziewana. Na wszystkich festiwalach, na których byliśmy, wygraliśmy: Koszalin, Złote Lwy, ale dostaliśmy także, jako pierwsza w historii animacja, Orły… Na trzech najważniejszych festiwalach animacji na świecie dostaliśmy nagrody, a nawet wygrywaliśmy. To tak, przekładając na film fabularny, jakbyśmy dostali nagrodę w Wenecji, Cannes i Berlinie, chociaż to jest niemożliwe ze względów regulaminowych – wymienia.
– "Zabij to i wyjedź z miasta" dostał 46 nagród w Polsce i na świecie: gdyby to się działo w realu, to bym zwariował. Przez dwa lata niczym innym się nie zajmowałem, tylko opowiadaniem o filmie i spotkaniami autorskimi. Takich spotkań tylko w Polsce miałem ponad 100, co jest cudowne, ale… czułem, że stoję w miejscu. Na pierwszych spotkaniach opowiadałem o takich rzeczach, że sam się wzruszałem: o mojej relacji z mamą, o niedokończonych rozmowach. I czułem, że na setnym spotkaniu to samo opowiadam, zaczynam się powtarzać… To był bardzo dziwny czas – wspomina.
Zabij to i wyjedź z tego miasta (2020) zwiastun PL/YouTube GutekFilm
To, co najważniejsze
Jednak dla Trójkowego gościa najważniejsze nie były nagrody, ale to, co się działo po projekcji "Zabij to i wyjedź z miasta". – Młodzi ludzie po jego obejrzeniu mówili, że się zajmą swoimi dziadkami, a ludzie moim wieku mówili, że odwiedzą starą mamę, albo starego ojca. I to było dla mnie zaskoczenie, że animacja artystyczna może oddziaływać tak na emocje, na ludzi i czynić ich lepszymi – przyznaje. – To także zredefiniowało moje myślenie o sztuce. Artysta ma w sobie pokłady próżności: chce dostać nagrody, zostać docenionym przez dziennikarzy… Zawsze będę pamiętał list od pani z Berlina, Niemki, że po obejrzeniu "Zabij to…" odnalazła swojego ojca, z którym nie miała kontaktu przez 10 lat. Znalazła go w domu opieki społecznej, wzięła do swojego domu i on trzy ostatnie miesiące życia spędził z nią. A ona mi za to dziękuje.
Posłuchaj
***
Tytuł audycji: Ludzie
Prowadzi: Michał Nogaś
Gość: Mariusz Wilczyński (reżyser animacji, profesor Łódzkiej Szkoły Filmowej)
Data emisji: 17.06.2024
Godzina emisji: 23.08
pr