Silesia Marathon 2011
2011-03-23, 11:03 | aktualizacja 2011-03-23, 11:03
3 maja startuje trzecia edycja największego na Górnym Śląsku masowego biegu ulicznego - Silesia Marathon. Trójka i fundacja Silesia Pro Acitve zaprasza wszystkich biegaczy do zmierzenia się z królewskim dystansem 42 km i 197 m.
Dla osób, które nie są gotowe na podjęcie takiego wyzwania organizatorzy przygotowali bieg na krótszym dystansie - 21 km.
Bieg w tym roku wraca na bardzo ciekawą trasę, na której rozegrano pierwszą edycję imprezy. Tegoroczny Silesia Maraton startuje w Wojewódzkim Parku Kultury i Wypoczynku w Chorzowie, spod Stadionu Śląskiego. Uczestnicy pobiegną ulicami Chorzowa, Siemianowic Śląskich by wbiec na teren Katowic. Tu, pod znaną wszystkim halą Spodek usytuowana jest meta półmaratonu i maratonu.
Maratończycy pobiegną dalej mijając po drodze centrum Katowic, Uniwersytet Śląski, Akademię Medyczną by po przebiegnięciu przez zieloną dolinę Trzech Stawów dobiec do Nikiszowca. Ta robotnicza dzielnica Katowic to perełka architektury i urokliwe miejsce które po prostu trzeba zobaczyć.
Silesia Maraton to bieg organizowany z wielką pasją przez samych biegaczy. Jeden z najmłodszych w Polsce maratonów już zyskał wśród biegaczy renomę świetnie organizowanej imprezy biegowej. Tegoroczne święto biegowe to dwudniowa impreza połączona z biegami dla najmłodszych, sztafetą maratońską i rajdem nordic walking.
Zapraszamy na stronę www.silesiamarathon.pl. Zapisz się, przygotuj, wystartuj bo Silesia Marathon to "Twój bieg. Twoje zwycięstwo".
Organizatorzy poprowadzili trasę w ten sposób by również uczestnicy półmaratonu rozgrywanego w ramach Silesia Marathon mogli przebiec ulicami trzech miast kończąc swój bieg przed katowickim Spodkiem. Zawodnicy startujący na tej trasie w 2009 roku wspominają ciekawą, urozmaiconą krajobrazowo trasę Górnego Śląska. Przypominamy więc tym co znają i zapraszamy do lektury opisującej trasę zachęcając jednocześnie do startu w tegorocznym Silesia Marathon.
Bieg zaczynamy przy Stadionie Śląskim. Obecnie remontowany stadion będzie najprawdopodobniej metą przyszłorocznego Silesia Marathon jako, że będzie to największy w Polsce stadion z bieżnią lekkoatletyczną. Start. Jest lekko i przyjemnie, bo następne pięć kilometrów to niemal płaska trasa w Wojewódzkim Parku Kultury i Wypoczynku. Park już sam w sobie jest atrakcją: to największy śródmiejski park w Polsce, jak również w Europie. Zachwyca bogactwem roślinności, zbiorników wodnych i ciekawym krajobrazem, a to tylko namiastka tego, co oferuje. Park powstawał etapami, od lat 50. XX wieku, przy aktywnym udziale ludności śląskiej, ale głównie za sprawą gen. Jerzego Ziętka, którego imię obecnie nosi. W obrębie Parku powstało wiele unikatowych, dodatkowych atrakcji. Biegnąc miniemy kolejno: Górnośląski Park Etnograficzny, rosarium z największą kolekcją róż w Europie i Wesołe Miasteczko, a po nawrocie Śląski Ogród Zoologiczny. Planetarium Śląskie (największe i najstarsze w Polsce), park linowy, ekstremalne tory rowerowe oraz kawiarenki i bary uzupełniające bogatą ofertę Parku. Wasi kibice, o ile nie zechcą towarzyszyć Wam na trasie maratonu, na pewno znajdą tu coś dla siebie i miło spędzą cały dzień.
Kolejne pięć kilometrów to całkowicie inny klimat. W dzielnicy Chorzów Stary niemal natychmiast trafiamy do innego świata: z jednej strony mamy nowoczesną elektrociepłownię Elcho, z drugiej poprzemysłowy krajobraz, który tworzą częściowo rozebrane hale huty Kościuszko, hałdy, zwałowiska, tory prowadzące do nikąd. To obszar całkowicie przetworzony przez człowieka, w dodatku lata świetności mający już dawno za sobą. Węgiel i stal - siła, która tworzyła i niszczyła, dając życie zabierała zdrowie. Pochłaniała niezliczoną ilość ludzkiego wysiłku, wspartego najpierw pracą zwierząt, później już tylko maszyn. Trudno oprzeć się wrażeniu, że w tej chwili to miejsce jest martwe, całkowicie wyssane z życia i zapomniane.
I tak, kontemplując dyskusyjne piękno postindustrialnego krajobrazu trafiamy do Siemianowic Śląskich.Po prawej mijamy na wpół zrujnowane tereny pokopalniane, po lewej łąki i osiedla. Jest płasko, nieco monotonnie. W centrum miasta trochę kluczymy między kamieniczkami i, choć zdarzają się niewielkie wzniesienia, biegniemy w dół.
Kolejną granicę między miastami też trudno zauważyć. Wybiegając z Siemianowic Śl., na Alei Wojciecha Korfantego zawodnicy biorący udział w półmaratonie mogą praktycznie zacząć finiszować, kolejne kilometry trasy prowadzą już cały czas w dół. Daleko przed nami góruje nad centrum kopuła katowickiej Archikatedry, zza łuku ulicy widać już po prawej stronie półkopułę na rondzie, a po lewej wyłania się Spodek. Żegnamy na jakiś czas półmaratończyków i biegniemy dalej: przez centrum na Dolinę Trzech Stawów i do Nikiszowca, aby stamtąd przez Bogucice wrócić do Spodka. Trzy monumentalne skrzydła, przed którymi skręcamy w prawo symbolizują trzy śląskie powstania.
Przez następne pięć kilometrów przebiegamy między wydziałami Uniwersytetu Śląskiego, mijamy pięknie odrestaurowany gmach z czerwonej cegły mieszczący Akademię Muzyczną, dalej Bibliotekę Śląską (najnowocześniejszą w Polsce, jedną z lepiej wyposażonych w Europie) i między budynkami banków biegniemy w stronę lotniska Muchowiec. Pod koniec znów możemy odpocząć, bo długa prosta, znana uczestnikom pierwszej i drugiej edycji Półmaratonu 4energy, prowadzi w dół, aż do Doliny Trzech Stawów. I znów otacza nas zieleń, której na Śląsku nie brakuje.
Po drugiej stronie Alei Murckowskiej mijamy cmentarz komunalny i wbiegamy do lasu długą prostą. Dokąd może prowadzić ulica Górniczego Dorobku? Oczywiście - do kopalni. Gdy z lasu wyłonią się dwie wieże i kopalniany szyb, to znak, że zbliżamy się do niezwykłego miejsca. Oto przed nami 100-letnia perełka, unikalny kompleks gęstej zabudowy przypominający średniowieczne miasteczko. Trzykondygnacyjne domy różnią się misternymi detalami; wykusze i łuki jak w średniowiecznym zamku. I jak do zamku dostać się tu można z kilku stron, przez bramy. Wszystkie uliczki i przejścia zbiegają się jakby na scenie, którą tworzy plac centralny.
Beż cienia wątpliwości można powiedzieć, że to najpiękniejsze osiedle robotnicze na Śląsku, a może i w całej Polsce. Nazwa Nikiszowiec pochodzi od szybu Nikisch, jednego z czternastu szybów kopalni Giesche. Familoki zbudowano dla górników tej kopalni w latach 1908-24 według projektu niemieckich architektów Emila i Georga Zillmanów. Podczas powstań śląskich miały tu miejsce zacięte walki, uwiecznione potem przez Kazimierza Kutza w filmie "Sól ziemi czarnej". Od tego czasu Nikisz pojawiał się na ekranach wielokrotnie: w filmach Kazimierza Kutza, Janusza Kidawy, Macieja Pieprzycy, czy w mistycznym "Angelusie" Majewskiego. Nikiszowiec to Śląsk w pigułce.
Każdy blok tworzy zamknięty czworoboczny kwartał. Między ścianami z czerwonymi ramami okien, przewieszkami między blokami i łukami bram, ciągną się wybrukowane uliczki. W kontrastujących z nimi zielonych, przestronnych wnętrzach górnicy odpoczywali po skończonej szychcie, a gospodynie spotykały się przy piecach do wypieku chleba.Do dnia dzisiejszego życie niewiele zmieniło się na tych podwórkach: choć w większości znikły pomieszczenia gospodarcze, zieleń wewnętrznych podwórek nadal stanowi kontrast do czerwono czarnych ulic. Unikalna zabudowa tej dzielnicy w 1978 została uznana za zabytkową a w 2006 umieszczona na Szlaku Zabytków Techniki wraz z Galerią Szyb Wilson, którą wybiegając z Nikiszowca wkrótce miniemy.
Ulice Szopienicka, Oswobodzenia i Lwowska prowadzą nas do Szopienic, dzielnicy kolejarzy, górników i hutników. Warto wiedzieć, że stąd wywodzą się również Kazimierz Kutz i Michał Smolorz oraz znakomici sportowcy: bramkarz reprezentacji Polski - Edward Szymkowiak; pięciokrotny olimpijczyk, rekordzista świata i Europy - oszczepnik Janusz Sidło oraz sztangiści: Czesław Białas i Marek Seweryn. Świadomość ich sukcesów niech i nam dodaje sił na tym nie najłatwiejszym odcinku maratonu.
Gdy wbiegamy do Bogucic zmęczenie daje się już we znaki, a tu jak na złość jeszcze kilka podbiegów...Wiadomo jednak, że maratończyk nie poddaje się łatwo, zwłaszcza, gdy do mety zostało już tak niewiele.
"W momencie, kiedy staje się na wierzchołku, nie ma wybuchu szczęścia - szczęście przeżywa się, gdy wszystko pozostaje jeszcze przed tobą, kiedy wiesz, że do celu masz jeszcze kilkaset, kilkadziesiąt metrów, gdy jesteś tuż przed. To właśnie jest czas szczęścia". Warto przypomnieć sobie słowa Jerzego Kukuczki właśnie teraz, bo tuż za przedostatnim na trasie podbiegiem mijamy dom, w którym urodził się i mieszkał zdobywca "Korony Himalajów", a od mety Maratonu Silesia dzielą nas tutaj niecałe dwa kilometry.
Jeszcze tylko ulicą Katowicką dobiegnijmy do Alei Korfantego. Teraz ostro z górki można zacząć finiszować i cieszyć się zwycięstwem.
Silesia Marathon. Twój bieg. Twoje zwycięstwo