Reklama

Lekki stres i milion księżyców – Paulina Przybysz o koncercie Sistars w Trójce

2024-02-13, 19:02 | aktualizacja 2024-02-14, 07:02

– Żyrandole na suficie studia Trójki są dla mnie jak milion księżyców – mówi Paulina Przybysz. Wokalistka zespołu Sistars wspominała koncert, jaki grupa zagrała w Studiu im. Agnieszki Osieckiej w październiku 2003 roku. Przypomnieliśmy go w kolejnej odsłonie cyklu "Z Osieckiej".

Wielu artystów, którzy mieli okazję wystąpić w Trójkowym studiu, przyznaje, że było to dla nich coś więcej niż tylko kolejny przystanek na trasie koncertowej. Nie inaczej jest w przypadku Pauliny Przybysz. – Była w tym jakaś taka ekskluzywność. W ogóle kocham ten sufit i obserwowanie tych wszystkich żyrandoli, które są dla mnie milionem księżyców – mówi wokalistka Sistars.

– Czułam potężne skupienie, bo świadomość tzw. streamingu i tego, że te koncerty zostają, dawało dodatkowy stresik. Zadaniem było nie myśleć o tym, ale poczucie nagrywania zawsze dodaje jakąś iskrę w podświadomości – dodaje młodsza z sióstr Przybysz.

Z maturalnej sali wprost do koncertowego busa

Koncert grupy Sistars odbył się 12 października 2003 roku, miesiąc po premierze debiutanckiego albumu "Siła sióstr". Paulina była wówczas świeżo upieczoną maturzystką. – Wydawało mi się, że to wszystko dzieje się bardzo naturalnie, że to jest zupełnie normalne, młodzieżowe życie, że prosto z matury wsiada się do busa i jedzie się do Opola, zgarnia się wszystkie nagrody, a potem się z tego busa nie wysiada przez kilka lat – opowiada wokalistka.

Zespół Sistars zakończył działalność dekadę temu. Paulina nie wyklucza, że pewnego dnia może dojść do reaktywacji grupy. – Myślę, że każdemu z nas czasem śmiga taka myśl przez umysł, ale jesteśmy w innych światach. Jednego z członków zespołu, gitarzysty Przemysława Maciołka, już z nami nie ma, więc w tym samym składzie, w którym zagraliśmy w Trójce, nie jest to możliwe. Ale jakaś wersja "własnego tribute'u" może kiedyś zaistnieje.