Msza, która przyciągnęła nastolatków do kościoła
2010-12-27, 13:12 | aktualizacja 2010-12-27, 13:12
Na cztery, od murów świątyni w Podkowie Leśnej odbiła się salwa gitarowych dźwięków – tak w styczniu 1968 roku Czerwono Czarni rozpoczęli pierwszą w historii polskiego rocka mszę beatową.
Posłuchaj
Wydarzenie to odbiło się w kraju głośnym echem, było to bowiem pierwsze w Polsce i jedno z pierwszych na świecie przedstawienie liturgii kościelnej w formie rock’n’rollowej. Utwory wykonane podczas mszy wkrótce trafiły na album "Pan przyjacielem moim".
- Ta płyta otworzyła Kościół na coś czego w nim wcześniej nie było – wspominał w audycji "Trójkowy Wehikuł Czasu", filozof religii prof. Zbigniew Mikołejko. - Użyto big beatowych narzędzi, żeby towarzyszyły mszy. To przyciągnęło tłumy wszelkie.
Księdzem, który wpuścił big beat do świątyni był proboszcz parafii w Podkowie Leśnej, ks. Leon Kantorski. Już w 1965 roku zezwolił on, by podczas mszy przygrywał gitarowy zespół o przekornej nazwie Trapiści. Wykonywał on utwory instrumentalne – od kompozycji mistrzów baroku po przeboje rockowej grupy The Shadows.
Z inicjatywy Trapistów ksiądz Kantorski już w 1967 roku zwrócił się do Katarzyny Gärtner o napisanie kilku utworów przeznaczonych do wykonywania podczas nabożeństw. Teksty opracował pisarz Kazimierz Grześkowiak.
Premiera dzieła miała miejsce 14 stycznia 1968 roku w wypełnionym po brzegi kościele w Podkowie Leśnej. 8 utworów składających się na mszę beatową, wykonała czołowa grupa big beatowa Czerwono Czarni.
Ta odważna jak na owe czasy prezentacja była możliwa dzięki zmianom, które zaszły w Kościele po zakończonym w 1965 roku Soborze Watykańskim II.
- Przyniósł on zmiany liturgii. Zrezygnowano wówczas z mszy trydenckiej, odprawianej w języku łacińskim. W liturgii pojawił się język narodowy – mówił prof. Mikołejko.
Msza beatowa była jedną z widocznych oznak modernizacji Kościoła. Stanowiła próbę dotarcia do ateizowanej przez państwowy system młodzieży.
Na zupełnie inne efekty dzieła Gärtner liczyły komunistyczne władze, które w postępowej inicjatywie księdza z Podkowy Leśnej widziały szansę na skłócenie młodych z religijnymi tradycjonalistami.
- Nie słyszałem protestów konserwatywnych staruszek. Wszyscy na te występy lecieli z wypiekami. Była wielka potrzeba odświeżenia Kościoła - wspominał w Trójce prof. Mikołejko.
Aby wysłuchać audycji "Trójkowy Wehikuł Czasu", wystarczy kliknąć w ikonę dźwięku w boksie "Posłuchaj".
bch