Wielki walc
Przedostatnia sobota karnawału. W tym roku nie ma szansy poimprezować nawet na domówkach, a tym bardziej nie ma wielkich imprez ani balów. Ale jest… muzyka. Znana z setek filmów, spektakli, oper i baletów: walc.
Zdjęcie ilustracyjne
Foto: Mark Umbrella/Shutterstock
Bez niego żaden prawdziwy bal nie może się obyć: jest uroczysty, pompatyczny, a zarazem – lekki i seksi. Chyba każdemu kojarzy się z uniesieniem, z cudem, z momentem, kiedy serca w górę! Panowie – wyprost! Panie, rumieńce na policzkach i lekkie uniesienie trenu sukni... Powolne tempo, ruch płynny, kołyszący. Metrum nieparzyste, wyraźny rytm w akompaniamencie.
Walc ma korzenie niemieckie – za jego prototyp uchodzą tzw. taniec niemiecki oraz pokrewne, m.in. lendler. Pod koniec XVIII wieku wkroczył na salony – z przedmieść, z półmiejskich, półwiejskich lokali. I opanował świat, z czasem dzieląc się na wiedeński, angielski, francuski.
– To archeologia... – ktoś powie z lekkim lekceważeniem. Naprawdę? A dlaczego wciąż wzruszamy się, patrząc na scenę tańca Nataszy w "Wojnie i pokoju"? Jeden tylko, oczywiście walc!, wystarczył, aby ta początkowo zalękniona dzieweczka zdobyła serce księcia Bołkońskiego i stała się gwiazdą petersburskiego sezonu.
Można pomyśleć, że to nic trudnego, że łatwość stawiania tych kroków, raz-dwa-trzy, raz-dwa-trzy, przychodzi samo z siebie: nic bardziej mylnego! Dlatego ta audycja miała również wymiar edukacyjny: miniszkolenie poprowadził choreograf, maestro Emil Wesołowski.
Natasha and Andrei's Waltz: War and Peace/YouTube Jasmine Trinks
***
Tytuł audycji: Francuski Łącznik
Prowadzi: Monika Małkowska
Data emisji: 06.02.2021
Godzina emisji: 13.08, 14.07
pr