Życie na fali

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail
Życie na fali
Foto: Glow Images/East News

- Tu Alfa, tu Alfa, Yokohama zgłoś się, odbiór! – nawołują się trzeszczącymi głosami krótkofalowcy. I nie jest to tylko zabawa...

Posłuchaj

Życie na fali
+
Dodaj do playlisty
+

Często zdarza nam się usłyszeć  w radioodbiornikach takie słowa, zupełnie nie pasujące do tematu programu, którego akurat słuchamy.  - Znowu to CB Radio - ponarzekamy sobie, podenerwujemy się, ale rzadko zastanowimy, czy to, co usłyszeliśmy nie jest początkiem spektakularnej akcji ratowniczej.

To krótkofalowcy w akcji! Często są krytykowani. Za zakłócenia właśnie, za  walkę ze spółdzielnią o antenę. Działają z własnej inicjatywy, nikt ich nie zmusza. Często są bardzo pomocni, wręcz ratują. W czasie powodzi w 1997 r., gdy wysiadła łączność komórkowa i linie naziemne, to właśnie krótkofalowcy zapewniali łączność  między grupami pomocowymi i ratowniczymi, a ludnością z zalanych terenów. Mieli wtedy dużo lepsze zaplecze sprzętowe niż wojsko. Do dziś są dumni z otrzymanych wtedy orderów.

Amatorska działalność przeradza się czasem w prawdziwe powołanie. Jeden z bohaterów reportażu, po kilku latach działania wśród krótkofalowców, zdecydował się zostać ratownikiem medycznym. By móc pomagać jeszcze skuteczniej.

Polski Związek Krótkofalowców ma już 80 lat. Jego prezes Piotr Skrzypczak mówi, że obecnie Związek liczy 4 tys. członków, a wśród nich coraz więcej młodych ludzi. – Mam wnuczkę 12-letnią, która była w ubiegłym roku na obozie krótkofalarskim. Przyjechała zadowolona, z dyplomami i w tym roku tez chce jechać!  - mówi  dumny weteran krótkofalarstwa.

A najstarsi pamiętają, że po wojnie krótkofalarstwo było groźniejsze niż broń dla ówczesnej władzy, więc sprzęt był trudno dostępny. – Bronią można zastrzelić jednego, dwóch ludzi; jak się puści w eter jakieś hasło lub wiadomość, to słucha tego tysiące czy setki tysięcy ludzi – wspomina jeden ze starszych członków PZK. Były kontrole w mieszkaniach, wypytywanie sąsiadów, w stanie wojennym kazano wszystkim zdeponować cały sprzęt na komendach milicji.

Krótkofalowcy nie mają nazwisk. Przedstawiają się znakami wywoławczymi, które zawierają numer kraju, okręgu oraz stacji indywidualnej. Jak sami przyznają – często nie pamiętają swoich imion, ale znak – zawsze. Z pewnością wszyscy znają znak prezesa Skrzypczaka - SP2JMR.

Co trzeba zrobić by zostać krótkofalowcem? Na czym polega wewnętrzny kodeks honorowy i co  pomaga zapamiętać numer wywoławczy? O tym wszystkim w reportażu Ewy Michałowskiej „Życie na fali”.

Naszych reportaży mogą Państwo również słuchać na stronie internetowej Studia Reportażu i Dokumentu.


Zapraszamy też na naszą stronę na Facebooku!

Polecane