Siedzą i moczą kije
2010-08-27, 19:08 | aktualizacja 2010-08-27, 19:08
Miejscy wędkarze mają różne przynęty, metody, motywacje. Łączy ich jedno – łowienie sprawia im ogromną przyjemność.
Posłuchaj
- Poczekamy, czy będzie coś. Wątpliwe, ale można poczekać – stwierdza jeden z warszawskich wędkarzy. Bo nie o to chodzi, by złapać dużą rybę, ale powietrzem pooddychać, posiedzieć.
Wśród miejskich wędkarzy są zarówno profesjonaliści legitymujący się kartą wędkarską, jak i hobbyści korzystający z tego, że w mieście zwykle nikt uprawnień nie wymaga. Brak kontroli ma także gorszą stronę – właściciele psów kąpią swoje zwierzęta, rzucają do stawów patyki płosząc ryby, inni karmią łabędzie. A wędkarze nie protestują, bo to przecież nie ich woda.
Krzysztof Górnicki, naczelnik Wydziału Ochrony Środowiska dla Dzielnicy Mokotów, mówi o dobrej współpracy z wędkarzami. - To jest taka symbioza, my nie wprowadzamy ograniczeń do wędkowania na tych zbiornikach, a wędkarze nie przychodzą do nas z jakimiś prośbami. Nasze kontakty wynikają z rozmów, które prowadzimy w czasie oględzin czy prac naprawczych.
Łowi się „na bułkę”, „na płatki” albo sztuczne przynęty. Niektórym się udaje - trafiają się okonie, leszcze, karpie czy płotki. Ale na pytanie: „Z jakim nastawieniem Pan tu przychodzi?” wszyscy zgodnie powtarzają, że w mieście wędkuje się głównie dla przyjemności, „a ryba jak się złowi, to taki dodatek”.
Reportaż „Gawęda o miejskim wędkowaniu” przygotowała Ewelina Karpacz-Oboładze.
Naszych reportaży mogą Państwo również słuchać na stronie internetowej Studia Reportażu i Dokumentu.
Zapraszamy też na naszą stronę na Facebooku!