Reklama

reklama

TERROROMANS

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail
TERROROMANS

Ta off-sesja miała się w ogóle nie odbyć. Kilka tygodni temu Michał Wiraszko mówił mi, że zespół „nie wyrabia na zakrętach”, a planowane na 19. października zakończenie sesji nagraniowej, jeśli nawet wypali, to „na styk”. Udało się. Przyjechali do Warszawy, zagrali cztery piosenki w Offensywie, a co najważniejsze zostawili nam pierwszą kopię PŁYTY. Tytuł - „Terroromans”. Premiera - 19 listopada 2007 roku.
 
Wszyscy, którzy trafią na tę stronę, mogą potraktować poniższe jak subiektywną, pozbawioną zdrowego rozsądku klakierkę. I dobrze – ja nie mam z tym problemu.

Ukazanie się tej płyty, ba, cały fenomen poznańskiego gangu, to pierwszy w ostatnich latach, poważny asumpt do zakłócenia porządku taplającego się w samozadowoleniu rodzimego showbizu. I, co paradoksalne, stworzenia nowej jakości rockowego mainstreamu. MAINSTREAMU. Żadnych boczniaków i eksperymentów na szydełku. Żadnych pretensjonalnych pomysłów stworzenia własnej wersji „Lake & Flames”. Pompowanie baloników pozostawiamy napompowanym i smutnym specjalistom. Niech nagrywają rzewne suity, ich problem.

Oto 42 minuty konkretu. Wiraszko jako tekściarz jednym niedbałym mruknięciem w mikrofon zdmuchuje z polskiej piosenki grubą warstwę kurzu. Udaje mu się to nawet w „111” - utworze, którym przy odrobinie nieszczęścia Muchy mogłyby pomachać konkurencji z odległości kilku mil na festiwalu w Opolu czy innym Sopocie. „Terroromans” muzycznie i literacko to (w kilku przypadkach zupełnie niezamierzone) odwołanie się do najlepszej tradycji rodzimego songwritingu, włącznie z dorobkiem tak wybitnych postaci, jak Grzegorz Ciechowski czy... Agnieszka Osiecka. Co, może nie? No, to posłuchajcie uważnie tekstów, choćby „Zapachu wrzątku”.

Dwanaście porządnych, zwartych i znakomicie zbudowanych piosenek. Nie ma znaczenia jak je nazwiemy – power pop, indie dupindie, retro swetro rock lub alternative naive music. Gdybym był wydawcą takiego albumu, wyrwałbym sobie z mojej pustej mózgownicy resztę włosia – ludzie, przecież tu jest co najmniej 10 singli! Te kawałki tną jak przecinak. Czyli co, płyta roku? Nagrana przez polski zespół i po polsku?

„Brygada Kryzys”, „Nowe sytuacje”, „Klaus Mitffoch”, „Fire”, „Terroromans”? Jeden z najważniejszych debiutów ostatnich 25 lat przed nami. Od 19 listopada szukajcie w sklepach płyty z błękitną okładką i białym rysunkiem pary mieszanej. Nie pożałujecie!

Stelmi

Polecane