Jan Krzysztof Bielecki

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail

U nas metodą szturmową, metodą maksymalnej mobilizacji, metodą za cztery dwunasta, jakoś najwięcej rzeczy się udaje. Na pewno i tym razem się uda.

Posłuchaj

+
Dodaj do playlisty
+

- Znakomity gość Jan Krzysztof Bielecki - przede wszystkim zapalony kibic piłkarski.

- Tak. Dzień dobry.

- Były premier, były dyrektor w Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju. I prezes jednego z największych banków w Polsce. I do każdego z Panów, jeśli się Pan nie obrazi, mam pytanie. Zacznijmy od tego wymiaru kibica, bo jest Pan zapalonym kibicem i entuzjastą piłki. Jak Pan wczoraj przyjął tę decyzję?

- Dla kibica sprawa prosta. Kibic nic nie kalkuluje, tylko się cieszy. I gdzieś tam sobie w duchu mówi w dodatku, nie dość, że będziemy mieli największą imprezę, to jeszcze nie musimy się kwalifikować - mamy zabezpieczone uczestnictwo.

- To ma swoje dwie strony. Nie będziemy się kwalifikować, nie będziemy grali w eliminacjach, czyli nie będzie tej rundy meczów o stawkę.

- Tak. Ale to już każdy by się z tym pogodził - niech nie będzie eliminacji, abyśmy mieli pewny udział w Mistrzostwach Europy, bo ciągle o tym marzymy.

- Być może uda się jeszcze wcześniej, bo teraz jesteśmy na pierwszym miejscu. Chciałem zapytać o wymiar polityczny tej decyzji - Polska i Ukraina. Czy to zmieni i zdecydowanie poprawi stosunki między Polską a Ukrainą?

- W tej całej euforii sportowej naprawdę ważniejszy jest ten efekt polityczny, ponieważ nasze partnerstwo z Ukrainą ma charakter strategiczny. I to partnerstwo, które od początku lat 90. próbujemy budować, dzisiaj będzie dodatkowo wypełnione bardzo złożoną treścią. Bo to powoduje to, co najpiękniejsze w każdym partnerstwie, że oprócz tego, że interesują się tym prezydenci, zaczną się tym interesować jeszcze bardziej konkretni ludzie, bo trzeba zbudować drogi, trzeba zrobić tak, żebym niestety nie latał do Kijowa przez Wiedeń, tylko przez Warszawę, trzeba zrobić więcej pociągów, trzeba zmienić granice - co szczególnie będzie istotne, bo w tym czasie Polska będzie miała już zewnętrzną granicę UE. I dostępność Ukraińców do Polski, ewentualnie zlikwidowanie wiz, to wszystko są bardzo konkretne rzeczy, które spowodują, że to nasze partnerstwo będzie niesione przez setki tysięcy ludzi.

- Wczoraj słuchałem wypowiedzi pani Weroniki Pazury - to jest Ukrainka, żona Cezarego Pazury - która mówi, że dla Ukraińców to ważna sprawa - te wizy. Czy to jest realne? Oni muszą mieć wizę, żeby przyjechać do Polski.

- Na pewno ze względu na tę zewnętrzną granicę Polski, sprawa się komplikuje. Trzeba nad tym pracować. Nad specjalnym udogodnieniami dla Ukraińców. Tak, żeby oni się czuli, że również dzięki tym mistrzostwom, oni są na stałe podłączeni do Europy. Nawet jeśli ta UE dzisiaj nie chce zadeklarować tego, o co myśmy tam ponad 10 lat temu walczyli, że widzi Ukrainę, jako przyszłego członka w UE, to trzeba pracować trochę kuchennymi drzwiami nad tym przyłączeniem Ukrainy do Europy, co geopolitycznie ma znaczenie kapitalne.

- Jest Pan w tej chwili prezesem jednego z największych banków w Polsce i to jest największy inwestor polski na Ukrainie.

- Jesteśmy największym inwestorem i dlatego, już przed chwilą się poskarżyłem, że latanie do Kijowa przez Wiedeń, to dla mnie jest największe upokorzenie. Nie dość tego, to jeszcze lecę sześć godzin zamiast godziny. Naprawdę my musimy otworzyć się w tej chwili infrastrukturalnie na Ukrainę. Bo my mówimy, cieszymy się, że będzie droga z Gdańska do Łodzi, ale tu trzeba pamiętać, że my połączenia lotnicze mamy ileś razy gorsze niż Austriacy, że połączenia kolejowe mamy dwa i to słabe, że właśnie przejścia drogowe na pewno będą wymagały modernizacji, że na pewno część kibiców będzie się chciała przemieszczać na kołach i w związku z tym połączenia drogowe też z tej perspektywy też muszą być szybko przejrzane. Mam również nadzieję, że to spowoduje, że te zawirowania polityczne, które dzisiaj są na Ukrainie będą przezwyciężone w tym kontekście Europejskim. Więc tu naprawdę teraz bardzo dużo konkretnej pracy przed nami.

- Od czego zacząć? Jak to wszystko teraz dobrze poukładać?

- Najpierw się trzeba cieszyć. Nie lubię tego, jak wynik jest ogłoszony, a tu ktoś mówi, czeka nas ciężka praca. Nie. Najpierw się cieszmy. Trochę się pocieszmy, w końcu parę dni o niczym nie stanowi. Jak nam przejdzie już to cieszenie się, minie kilka dni, to trzeba powołać bardzo profesjonalny sztab na poziomie rządu i związku piłkarskiego i polsko-ukraiński, który wszystkie projekty niezbędne do udanej realizacji zbierze, a potem wyznaczy odpowiedzialnych za te projekty i będziemy robili tak projekt po projekcie.

- Prasa dziś - m.in. "Gazeta Prawna" - przedstawia bariery do pokonania. To m.in. uproszczenie procedur przetargowych, bo to będzie cała masa przetargów, to są kwestie informatyczne, to jest np. umożliwienie płacenia w Polsce w euro. Są takie konkretne punkty, które trzeba rozwiązać.

- Tak. Ale Pan podjął zupełnie inną kwestię. W planach również tego rządu pojawiła się w tej chwili koncepcja, że Polska w ogóle wejdzie do euro w 2012 roku. Miały Pan podwójne euro w tym momencie i w ogóle by ten problem został rozwiązany płacenia, bo byłaby wprowadzona waluta. Potrzebne jest niewątpliwie strategiczne myślenie i przejrzenie tych wszystkich projektów. Ale to jest normalna sprawa. Na tym polega życie, że się rozwiązuje problemy.

- Spodziewa się Pan ze strony rządu polskiego takiego pakietu działań, przedstawienia - zrobimy: to, to, to... w taki i taki sposób?

- My Polacy wielokrotnie niestety udowadniamy, że dopiero jak mamy taką wielką motywację, nawet trochę strach nam zagląda w oczy, to wtedy nagle się okazuje, że się zbieramy i działamy najlepiej.

- Tak, jak w czasie prezentacji.

- Być może taki cud organizacyjno-motywacyjny wystąpi i maszyneria zadziała.

- Miejmy nadzieję, że tak się właśnie stanie. Jeszcze ciałem zapytać o pieniądze. Wszyscy mówią, że o pieniądze nie powinniśmy się martwić. To będą pieniądze nasze, z UE? Czy jeszcze mogą wystąpić inne źródła?

- Dochody z organizacji to na pewno nie są takie wpływy, które miałyby zdecydować o opłacalności tych wszystkich inwestycji. To trzeba widzieć jako projekt modernizacyjny Polski i w tym kontekście ponieść pewne koszty, które na pewno będą wyższe niż bezpośrednie korzyści z organizacji mistrzostw.

- Są to problemy, które będziemy musieli rozwiązać, to m.in. pracownicy. Czy powinniśmy otworzyć rynek pracy?

- Rzeczywiście robi się bardzo ciekawa sytuacja, skoro 35 proc. przedsiębiorstw mówi, że ma problemy z zatrudnieniem, tzn., że występujemy w kompletnie nowej sytuacji, która jeszcze rok temu kompletnie była nieprzewidywalna. Pierwsza kwestia to zanim będziemy mówili o Chińczykach, to zastanówmy się, co chcemy zrobić dla Ukraińców. I ta propozycja, mówiąca o tym, że dajmy im łatwość pracowania przez 3 miesiące wydaje mi się trochę mało przemyślana. Przez 3 miesiące to pracodawca nawet nie wyszkoli pracownika, a gdzie są z tego tytułu korzyści. Najpierw spójrzmy na to, co mamy pod ręką, a potem cieszmy się z Chińczyków. Słyszałem, że jedna z polskich firm już niedługo zatrudni Chińczyków, którzy już jadą. Może zanim przyjadą tutaj masowo Chińczycy, to zróbmy wszystko, żeby przyjechali Ukraińcy.

- A może stanie się zupełnie odwrotnie i wrócą ci, którzy są w tej chwili w Londynie?

- To jest druga kwestia. Ale to jest zawsze to wolność wyboru Polaków. Natomiast jeżeli już mamy kogoś ściągać, to myślmy o sąsiadach i bądźmy bardziej elastyczni, a nie fascynujmy się Chińczykami.

- W tej euforii jeszcze jedno pytanie - uda się?

- Jak już powiedzieliśmy. U nas metodą szturmową, metodą maksymalnej mobilizacji, metodą za cztery dwunasta, jakoś najwięcej rzeczy się udaje. Na pewno i tym razem się uda.

- Jak Pan przewiduje? Jaki będzie finał? Mecz o pierwsze miejsce - to będzie finał w Kijowie.

- To jest pytanie bardzo dobre. Myślę, że jeżeli w Polsce będzie się tak zmieniała motywacja młodych zawodników do gry, jak w tej chwili ją widać i ten cud Beenhakkera wytworzony, że ludziom zależy na graniu, to możemy o tym finale zacząć marzyć. Na razie marzyć, ale marzyć trzeba, bo bez marzeń nie ma życia.

- Marzyliśmy o organizacji Mistrzostw Europy w piłce nożnej i te marzenia się spełniły wczoraj.

- Przedstawiliśmy wirtualną wizję mistrzostw i wszyscy nam uwierzyli. Tym bardziej marzenia się okazują jako dobra metoda motywacji.

- Jeszcze jedno zdanie, które Pan wypowiedział przed chwilą - przypomnę - cieszmy się na razie.

-Tak. Na razie się cieszmy.

- Ale organizujmy. Dziękuję bardzo. Naszym gościem był Jan Krzysztof Bielecki.

- Dziękuję.

Polecane