Jazz za żelazną kurtyną. "Reakcje były ważniejsze niż muzyka"
2017-01-19, 00:01 | aktualizacja 2017-01-19, 09:01
- To nie jest tak, że Gomułka wcale nie był fanem jazzu, choć nie był zwolennikiem fermentu w kulturze. Jeśli jazzmani nie angażowali się politycznie, to mogli mieć niszę, w której mogli funkcjonować po swojemu - mówi prof. Andrzej Chojnowski, historyk.
Posłuchaj
Jak przyznaje gość Trójki, choć jazz i socjalizm były w nieprzezwyciężonym konflikcie, to na próżno szukać w pismach Marksa, Lenina czy Stalina opinii krytykujących ten gatunek muzyczny. - Ci, którzy mówili o jazzie, często nie wiedzieli o czym mówią, a każda muzyka, która odbiegała od formuły polskich brzmień ludowych, była podejrzana, bo była inna. W kwestii jazzu zaważył inny argument, bowiem przyszedł on zza oceanu w czasie zimnej wojny, a wszystko, co było amerykańskie od razu miało stosowny znak potępienia - opowiada Andrzej Chojnowski.
Ze względu na niechęć ówczesnej władzy, jazz miał za sobą etap zejścia do katakumb, co dodawało temu środowisku heroizmu. Pomiędzy latami 1954 a 1957 przypadł okres największej popularności gatunku. Złożyło się na to kilka czynników, m.in. emocje społeczne. - Jazz był konwencją buntu. Reakcje na muzykę np. rzucanie marynarkami, czasami były ważniejsze niż muzyka - dodaje prof. Chojnowski.
Zapraszamy do wysłuchania audycji, w której opowiadamy również m.in. o tym, jak z upływem lat wyglądała "eksport polskich jazzmanów".
***
Tytuł audycji: Białe plamy
Prowadzi: Mirosław Biełaszko
Autor materiału: Arkadiusz Ekiert
Gość: prof. Andrzej Chojnowski (historyk i miłośnik jazzu)
Data emisji: 18.01.2017
Godzina emisji: 15.08
sm/ei