Marytė przypomina tragedię dzieci z Prus Wschodnich
2016-08-09, 16:08 | aktualizacja 2016-08-10, 09:08
- Książka "Mam na imię Marytė" opowiada o ludziach, którzy mimo wszystko starali się bezinteresownie pomóc "wilczym dzieciom" - mówi Katarzyna Wójcik.
Posłuchaj
Alvydas Šlepikas w książce "Mam na imię Marytė" opisuje jedną z białych plam w powojennej historii - "wilcze dzieci". Tak nazywano niemieckie sieroty, które po II wojnie światowej uciekając z Prus Wschodnich tułały się po Litwie. Sam termin odnosi się do dzikości, co związane jest z tym, że najmłodsi dziczeli krążąc po lasach, przestawali ufać komukolwiek ze względu na ogromne zagrożenie życia.
- Dziesiątki, setki z tych dzieci próbowały przedostać się na Litwę i znaleźć tam jakąkolwiek pracę, zdobyć trochę żywności i ponownie przez Niemen czy inne przejścia dotrzeć do swoich rodzin i choć na chwilę uratować ich egzystencję. Były również sytuacje, w których matki z dawnych Prus Wschodnich chciały sprzedać swoje dzieci za pół worka kartofli - opowiada Wacław Holewiński.
W programie mówiliśmy o tym, jak różnił się stosunek Polaków do Niemców i Litwinów do Niemców. Jakie postawy pokazał w swojej książce Šlepikas? Jak powstawała opowieść o Marytė? Dlaczego warto przeczytać tę powieść? Zapraszamy do wysłuchania całej rozmowy.
***
Tytuł audycji: Mistrz i Katarzyna - książki zakryte
Autorzy: Katarzyna Wójcik, Wacław Holewiński
Data emisji: 9.08.2016
Godzina emisji: 10.19
sm/mp