Prof. Kik: 25 lat temu łatwo było pokonać komunistów, bo ich prawie nie było
2014-06-02, 18:06 | aktualizacja 2014-06-02, 20:06
- W 1989 roku Solidarność nie zdawała sobie sprawy z tego, że partia faktycznie już nie istnieje, a PRL został rozwiązany kilka lat wcześniej - tak w "Pulsie Trójki" wspomina rocznicę 4 czerwca politolog, profesor Kazimierz Kik.
Posłuchaj
4 czerwca 1989 roku to jedna z dat, aspirujących do miana tych, które zamykają okres komunizmu w Polsce. Tego dnia zostały przeprowadzone pierwsze po wojnie, częściowo wolne wybory. Częściowo, bo przy Okrągłym Stole zawarto kontrakt, że dotychczasowa władza zachowa 65% miejsc w Sejmie. Solidarność mogła walczyć o resztę. Takiego obostrzenia nie było w odniesieniu do Senatu.
- To były wybory częściowo demokratyczne, bo przecież cała władza należała wtedy do PZPR, a odbyły się bo partia zdecydowała się podzielić ta władzą - mówi w radiowej Trójce profesor Kazimierz Kik. Według politologa, partia początkowo zlekceważyła głosowanie, bo propagandzistom wydawało się niemożliwe przegranie milionów głosów członków PZPR i ich rodzin w starciu z "tłumionymi przez lata członkami Solidarności". - Partia cofała się będąc przekonana o sukcesie, a Solidarność napierała nie będąc pewna sukcesu - mówi Kik.
Zdaniem politologa, obydwie strony doskonale wiedziały, że w Polsce nie ma już miejsca na system socjalistyczny. - W PZPR był nawet nurt wzywający do rozwiązania partii. (...) - Wszystko było przegrane. To była sprawa oczywista, tylko hamowano rozwój wydarzeń - mówi Kik.
Profesor jest zdania, że do członków partii dotarł fakt utraty panowania nad sytuacją. - Oni mieli świadomość, że oddali władzę i to były pozory, że ją sprawują. Kik uważa, że w tym czasie Solidarność nie zdawała sobie sprawy z tego, że partia faktycznie już nie istnieje. - Nie wiedziała, że w PZPR od dawna nie było komunistów. (...) PRL został rozwiązany kilka lat wcześniej – wystarczy popatrzeć na reformy Rakowskiego - podsumowuje profesor.
Okrągły Stół w Radiach Wolności >>>
Historyk z IPN, dr Andrzej Zawistowski częściowo zgadza się z tą tezą. Jego zdaniem, to że władza wymyka się rządzącym z rąk, i że się z nich wymknie, było wiadomo już w 1986 roku. Powodem stał się krach gospodarczy całego bloku komunistycznego, który nie wytrzymał wyścigu z Zachodem i restrykcji wprowadzonych przez Ronalda Reagana. - To co reprezentował obóz rządowy określam jako niebezwarunkową kapitulację - mówi historyk.
Strona rządowa zgodziła się na częściowo wolne wybory, bo "dużej części przedstawicieli władzy zależało na tym, żeby sobie zapewnić miękkie lądowanie w nowym systemie" - dodaje w "Pulsie Trójki" dr Zawistowski.
Rozmawiał Damian Kwiek
<<<4 czerwca - Zobacz serwis specjalny>>>
iz/mp