19. edycja festiwalu Europejski Port Literacki Wrocław za nami

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail
19. edycja festiwalu Europejski Port Literacki Wrocław za nami
Foto: mat.prasowe

Dwa lata przygotowań, trzy dni wydarzeń, trzynaście imprez, dwadzieścia sześć książek, kilkudziesięciu zaproszonych artystów z Polski, Hiszpanii, Ukrainy i Włoch, a nade wszystko – kilkaset osób zapełniających widownię wrocławskiego Teatru Współczesnego. Do historii przechodzi 19. edycja festiwalu Europejski Port Literacki Wrocław, inna niż wszystkie poprzednie, choć jednocześnie kontynuująca wątki obecne na imprezie od samego jej początku. Zapraszamy do przeczytania i kolportowania pierwszej, festiwalowej relacji.

Pierwsze, legnickie lata festiwalu nastawione były na eksperymentatorską, happenerską działalność penetrującą nowe środki wyrazu i społeczną wyporność na nietradycyjne pożytkowanie poezji, na prowokowanie i spontaniczność. Kolejne edycje (już wrocławskie) wprowadziły muzykę na żywo, wizualizacje a nawet improwizowane działania teatralne. W ostatnich dwóch latach Port dojrzewa i stawia sobie coraz ambitniejsze cele.

Powściągliwy program, zaplanowane w każdym szczególe dramaturgie spotkań, staranna oprawa sceniczna, wizualna, świetlna, muzyczna (znakomite, dyskretne i sugestywne motywy przygotowane w tym roku przez Stefana Wesołowskiego), perfekcyjnie przygotowani do pełnienia swych niełatwych zadań prowadzący, dobrze odnajdujący się na scenie Teatru Współczesnego, bardziej kameralnego niż goszczące festiwal w ostatnich latach przestrzenie Impartu.

19. Port to jednak nade wszystko odmienna publiczność: zasłuchana i entuzjastycznie reagująca na swoich ulubionych autorów, jakby silniej ukształtowana i świadoma swych oczekiwań, dobrze przyjmująca nową, dojrzalszą formułę Portu, szczelnie wypełniająca widownię teatru, a na niektórych spotkaniach także schody i przejścia. Tak wspaniałych odbiorców Portowi zazdrościć mogą nie tylko inne literackie festiwale, ale także kulturalne imprezy.

Zanim na dobre rozpoczął się tegoroczny Port, zmierzająca z całej Polski publiczność musiała poradzić sobie z nagłą wiadomością o śmierci Tadeusza Różewicza. Autorowi, który w ostatnich latach swego życia powierzył wydawnictwu Biuro Literackie, głównemu organizatorowi Portu, do wydania osiem książek, poświęcone było jedno z pierwszych spotkań. Opowieść Artura Burszty, dyrektora Biura i Portu, jak i film z Portu 2008 roku przypomniały Mistrza, tak wybitnego twórcy, a zarazem ciepłego, obdarzonego niezwykłym poczuciem humoru człowieka.

Motywem przewodnim Portu 2014 były związki literatury i płci, o których tak pisali organizatorzy: "Kiedy dwa lata temu powstawał program i plan wydawniczy dziewiętnastego Portu, nie przeczuwaliśmy, że niechcący wpiszemy się w wielki ogólnonarodowy spór o płeć społeczno-kulturową, nierówności z nią związane, obiegowe role odgrywane w życiu przez kobiety oraz mężczyzn i takie tam ideologie. Literatura prześwietla niuanse jak czuły ultrasonograf i czyni nas bardziej świadomymi, w jakim teatralnym dramacie zostaliśmy obsadzeni".

Dwa główne dni Portu zostały podzielone według parytetu płci, nazwanego w żargonie cokolwiek językoznawczym trybem żeńskim i męskim. Tak zatem pierwszego dnia, w piątek, oddano głos paniom, a w sobotę Portowe sceny opanowane zostały przez panów. Wydarzenia poddano logice w miarę dokładnego lustrzanego odbicia – żeńskie "języki obce" z piątku przeglądać się miały w sobotę w "językach obcych" męskich; "nowe sytuacje" panów z drugiego dnia festiwalu to ponowienie "nowych sytuacji", w jakich pojawiły się w piątek panie – i tak dalej...

Dalej? Dalej było oczywiście coraz więcej komplikacji. Zgodnie z przewidywaniami (i nadziejami) organizatorów nic, co płciowe, nie poddaje się jakimkolwiek uproszczeniom. Sama idea "Portu Dżender" – w obliczu tego, jak skandalicznie uproszona, zwulgaryzowana, doraźnie upolityczniona została w polskim dyskursie publicznym tak ważna dyskusja o złożonym miejscu płci w gęstej sieci relacji społecznych, ekonomicznych i kulturowych – była czymś mocno prowokacyjnym, aczkolwiek dalekim od sugerowanej przez nieortograficzny zapis słowa "gender" prześmiewczości.

Takie czy inne kontrowersje związane z płciowością towarzyszyły wszystkim festiwalowym przedsięwzięciom – ale za ich kwintesencję można np. uznać opowiadanie Andrija Lubki, w którym pojawia się figura bohatera zmuszonego do spędzenia nocy w przedziale sypialnego pociągu (powszechnego na Ukrainie), w którym oprócz niego znajdują się… wyłącznie trzy kobiety, oraz autokomentarz Jacka Podsiadły do jednego z jego niepublikowanych wierszy, w którym przyjęcie przez podmiot kobiecej perspektywy podyktowane było wyłącznie regułami rytmu i gramatyki.

Czy jest zatem tak – jak skomentowała pierwszy z tych dwóch wątków Inga Iwasiów, która brawurowo poprowadziła sobotnie spotkanie projektu "Głos Ukrainy" – że nasze relacje płciowe są wyłącznie kwestią instytucjonalnego zmieszania, przypadkowości przyjmowanych w społeczeństwie ról? Czy też (wątek drugi) płeć to sprawa dyskursu, retoryki, języka? Z takimi właśnie pytaniami wszyscy obecni na Porcie mierzyli się przez trzy dni jego trwania.

Temat literackiego dżender pojawił się już w czwartkowy wieczór, kiedy to tłumnie zgromadzona w Kinie Nowe Horyzonty publiczność miała możliwość uczestniczenia w premierowym pokazie filmu dokumentalnego "Urwany wiersz. Zuzanna Ginczanka (1917-1944) ", wyreżyserowanego przez Mary Mirkę Milo z Włoch, która pierwszą publiczną projekcję obrazu (i towarzyszące jej spotkanie, poprowadzone przez Izoldę Kiec, znawczynię twórczości Ginczanki) wzbogaciła swoją obecnością.

Ten dokument – wyświetlany w ramach Portowego programu Nowe Horyzonty Literatury – towarzyszył wydaniu przez Biuro Literackie (w ramach serii 44. Poezja polska od nowa) retrospektywnego tomu Zuzanny Ginczanki "Wniebowstąpienie Ziemi", zredagowanego i opatrzonego komentarzem przez Tadeusza Dąbrowskiego, prezentującego tę jedną z najbardziej nietuzinkowych (i niesłusznie dziś zapomnianych) postaci przedwojennej polskiej literatury. Co warte podkreślenia, to właśnie ta książka okazała się najchętniej kupowaną festiwalową premierą.

Rozwinięciem tego wydarzenia było odbywane w trybie żeńskim spotkanie poświęcone Ginczance, ale też dwóm innym tegorocznym książkom Biura, odświeżającym spojrzenie na najciekawsze zjawiska z historii polskiej poezji – czyli zredagowanym przez Bogusława Kierca Reczom małym Anny Kamieńskiej oraz przygotowanemu przez Konrada Górę wyborowi utworów Anny Świrszczyńskiej Kona ostatni człowiek. Spotkanie – w którym udział wzięła cała trójka redaktorów – poprowadził znawca literatury współczesnej, juror Angelusa, Andrzej Zawada.

Tak w piątek, jak i w sobotę festiwalowe dni zaczynały się po południu – od szczególnej manifestacji, którą były dwie (oczywiście znów damsko/męskie) odsłony tegorocznego Połowu: projektu, którego celem jest wyłonienie najciekawszych poetek i poetów przed debiutem książkowym; niektórzy spośród nich będą mieli szansę zaprezentować swą twórczość w almanachu Połów. Poetyckie debiuty 2013, którego wydanie Biuro Literackie przewiduje już niebawem.

To istotna zmiana w stosunku do poprzednich lat, kiedy to kolejne tomy Połowu ukazywały się już z okazji Portu. Tym razem spotkano się najpierw aż z trzydziestką młodych twórców, poddając ich wiersze pod trudny niekiedy osąd nie tylko Portowych gości, ale i przypadkowych spacerowiczów: wszak miejscem obu spotkań, zatytułowanych Wolny rynek poetów, był właśnie główny plac Wrocławia, a konkretnie – nomen omen – straszący na nim pręgierz...

Piętnastka zaczynających swą przygodę z pisaniem pań i tyleż samo terminujących w literaturze panów zostało przez te ważne dla nich chwile przeprowadzonych przez Martę Podgórnik i Konrada Górę. Spośród żeńskich uczestniczek projektu wyłowione zostały i zaproszone do almanachu: Sylwia Gryciuk, Dominika Parszewska, Marta Stachniałek i Agnieszka Żuchowicz. Tryb męski reprezentować będzie pięciu poetów: Dawid Mateusz, Kasper Pfeifer, Piotr Parulski, Michał Pranke oraz Rafał Rutkowski.

Wczesnym piątkowym wieczorem i niezbyt późnym sobotnim popołudniem publiczność Portu zebrała się, by w ramach projektu Nowe sytuacje słuchać autorskich czytań z sześciu innych książek Biura. W trybie żeńskim Justyna Bargielska prezentowała utwory z retrospektywnego zbioru "Szybko przez wszystko". Nominowana do tegorocznego Silesiusa Martyna Buliżańska przedstawiała fragmenty swego debiutu, tomu "moja jest ta ziemia", a Joanna Mueller czytała wyimki z książki "Powlekać rosnące", którą już teraz można bez wielkiej przesady nazwać nową jakością w naszej eseistyce.

Tryb męski przemówił głosami z "Języków obcych", ostatniego tomu Jacka Dehnela, z debiutanckiej, docenianej przez czytelników Biura książki Szymona Słomczyńskiego "Nadjeżdża", a także z nader oryginalnego (również pod względem swej materialnej formy) poematu/traktatu "Trzy ścieżki nad jedną rzeką sumują się" Filipa Zawady. Ale żeby męskie nie było zbyt męskie, a kobiece nadmiernie kobiece, opiekę nad czytającymi paniami powierzono Karolowi Maliszewskiemu, panów z kolei oddając prowadzeniu Zofii Król.

W ramach "Głosu Ukrainy" poznaliśmy w piątek "Powieść o ojczyźnie" Dzwinki Matijasz i "Lubczyk na poddaszu" Natalki Śniadanko. Przez tę tyleż drapieżną, co pełną gorzkiego liryzmu prozę przeprowadzał gości Portu znany z radiowych audycji poświęconych literaturze głos Michała Nogasia. W sobotę zadebiutował w Porcie powieścią "Killer" Andrij Lubka oraz pojawił się legendarny twórca współczesnej ukraińskiej awangardy Ołeksandr Irwaneć z książką "Choroba Libenkrafta". Pomiędzy gośćmi a publicznością pośredniczyła wspomniana już Inga Iwasiów.

Wczesny piątkowy wieczór należał z kolei do jednej z najintensywniej oczekiwanych i najmocniej nagłaśnianych tegorocznych książek Portu – czyli do "Portretu kobiety w opowiadaniach dziesięciu hiszpańskich autorek". Szczęśliwy finał tego mocnego, dalekiego od jakiejkolwiek źle rozumianej politycznej poprawności, społecznie potrzebnego projektu to w dużej mierze zasługa tłumaczki i redaktorki książki Małgorzaty Kolankowskiej. Nie może więc dziwić, że to właśnie jej przypadła w udziale jedna z głównych ról w tym spotkaniu (prowadzonym przez Dariusza Bugalskiego), w którym udział wzięły dwie spośród dziesięciu autorek antologii: Marina Mayoral i Carme Riera.

Finał tegorocznej odsłony Portowego projektu Języki obce miał wymiar symboliczny. Sobotniego wieczoru dwóch tłumaczy, Dariusz Sośnicki i Bohdan Zadura, oraz prowadząca, jak zawsze charyzmatyczna Katarzyna Fetlińska, opowiadało o zatytułowanym "W podziękowaniu za siedlisko" wyborze wierszy W. H. Audena, klasycznego już dziś poety angloamerykańskiego modernizmu, oraz o poemacie dramatycznym "Tragedia człowieka" Imre Madácha, praktycznie nieznanego u nas, dziewiętnastowiecznego pisarza języka węgierskiego.

Jeszcze przed Portem szczególnym zainteresowaniem gości i czytelników (tak wynikało z przeprowadzonej w Tawernie sondy) cieszyło się poprowadzone przez Annę Marchewkę spotkanie, którego bohaterkami były książki "Echa", "Do szpiku kości" i "Być może należało mówić". Trudno się dziwić: nowy zbiór wierszy Wojciecha Bonowicza, przejmująca proza Krzysztofa Jaworskiego (uznana przez czytelników Tawerny za książkę 2013 roku) oraz retrospektywny wybór poezji Jacka Podsiadły, wydany z okazji jego pięćdziesiątych urodzin – takie zestawienie zapewniło najliczniejszą w tym roku widownię w Porcie.

Oba Portowe dni kończyły się akcentami mocno interdyscyplinarnymi. W piątek prezentowane były prace z konkursu Komiks wierszem, w sobotę swój finał miał konkurs Nakręć wiersz. Oba te wydarzenia również podporządkowane były logice trybów żeńskiego i męskiego. Także w piątek nagrodzono uczestników konkursu Krytyk z uczelni. Obie gale poprowadził Michał Chaciński. Otwartość na różne kody sztuki stanowi o nowym, dojrzalszym obliczu Portu: dość zwrócić uwagę na fakt, jak bardzo poezja, która w pierwszych latach działalności Biura stanowiła jedyną domenę jego zainteresowań, w ostatnich latach oddaje pole ambitnej, polskiej i tłumaczonej, prozie.

Za najlepszy Komiks wierszem jury nagrodziło Gretę Samuel, Monika Nowak otrzymała drugą nagrodę, a dwie nagrody trzecie powędrowały do Karoliny Zalewskiej (pseudonim Karol Król) i Oktawii Ogniew. Nagrodę publiczności otrzymała Judyta Mierczak. W konkursie Krytyk z uczelni zwyciężyła Monika Brągiel, przed drugim Dawidem Gostyńskim i trzecimi (ex-aequo) Joanną Roś i Judytą Gulczyńską. Zdobywcą głównej nagrody w konkursie Nakręć wiersz w wysokości 8 tysięcy złotych został Maciek Sławuski Magic. Wyróżnienie przypadło zespołowi 2W, który zdobył także nagrodę publiczności.

Przez trzy dni festiwalu w spotkaniach uczestniczyło łącznie ponad 1500 osób. Festiwalowa księgarnia znalazła czytelników dla pół tysiąca książek, wśród których największą popularnością cieszyły się publikacje z serii 44. Poezja polska od nowa: wspomniany tom Zuzanny Ginczanki i zbiór Anny Świrszczyńskiej. Publiczność bardzo chętnie kupowała także książki autorów zagranicznych: "Killer" Andrija Lubki, "Portret kobiety" w tłumaczeniu Małgorzaty Kolankowskiej oraz "Lubczyk na poddaszu" Natalki Śniadanko. Spore zainteresowanie wzbudziły również tomy poetów polskich, zwłaszcza "Języki obce" Jacka Dehnela i "Nadjeżdża" Szymona Słomczyńskiego.

Organizowany od 1996 roku Port Literacki to dzisiaj jedna z najbardziej rozpoznawalnych kulturalnych marek Europejskiej Stolicy Kultury 2016. Za rok 20. jubileuszowa edycja festiwalu, po której Port ruszy w świat, by zawitać na najważniejsze literackie imprezy m.in. w Armenii, Czechach, Chinach, Indiach, Izraelu, na Łotwie, Litwie, w Niemczech, Norwegii, Słowacji, Walii i na Węgrzech, prezentując najważniejszych autorów festiwalu oraz najciekawsze projekty z ostatnich dwóch dekad. Zamiast jednego Portu na chwilę powstanie kilkanaście. Czy gdzieś uda się spotkać tak wspaniałą publiczność?

mat.prasowe

Polecane